Babskie wyjście – do tej pory odbywało się w gronie: ja plus przyjaciółka. Zaczynam nowy etap życia, bo od teraz babskie wyjście oznacza również: ja i moja córka.
Odkąd urodził się Antoś, rzadko zdarzają się nam chwile, kiedy jestem tylko z Anielką i tylko dla niej. Przez prawie 2.5 roku jej życia byłam JEJ mamą, na wyłączność. Bardzo staraliśmy się z mężem przygotować ją na pojawienie się w domu maluszka. W ostatecznym rozrachunku myślę, że wyszło nam to całkiem nieźle i jestem dumna z Anielki jako starszej siostry (i nie tylko). Ale same przygotowania to nie wszystko. Staraliśmy się też, żeby mimo malucha Anielka też miała czas, kiedy mama jest tylko dla niej. Mimo to, większość rzeczy i tak robiliśmy co najmniej we trójkę.
My dwie
Gdy pierwszy raz stwierdziłam, że chyba się trochę zagalopowałam i może dobrze by było znaleźć takie chwile tylko we dwie (ja i Anielka), była późna jesień albo wczesna zima. Zimno, wietrznie i ogólnie mało przyjemnie. Anielkę trzeba było odebrać z rehabilitacji. Udało się, że Antosia mogła przypilnować babcia, a ja na piechotę wybrałam się po Anielkę. Pomyślałam, że krótki spacer tylko we dwie dobrze nam zrobi. Jak się okazało, moje starsze dziecię myśli innymi kategoriami. 😁 Pierwszym pytaniem, jakie usłyszałam po wejściu do centrum rehabilitacji było: “A gdzie jest Antoś?”. I nader smutna mina, która mówiła, że to jednak nie tak miało być. Ostatecznie spacer odbyłyśmy w miłej atmosferze, ale Anielce brakowało Antosia, któremu po prostu chętnie tłumaczy i pokazuje świat (co cieszy moje matczyne serce jak chyba nic innego na świecie).
Mimo, że to pierwsze nasze wspólne wyjście nie było do końca “wypałem”, nie zrezygnowałam z pomysłu. 😉 Od czasu do czasu Antoś zostaje czy to z tatą, czy to z babcią, a my jedziemy np. na rower, na konie albo po prostu do sklepu. W przedostatnią niedzielę jednak udało się nam wybrać aż do Wrocławia! 😁
Niezłe kwiatki!
23go września miała miejsce premiera nowego przedstawienia Wrocławskiego Centrum Rozwoju Twórczości Dziecka. I z tej okazji okazałyśmy się szczęśliwcami, którzy wygrali wejściówki na jedno z przedstawień (dzięki Ci Lulankowo.pl!).
„Niezłe kwiatki, czyli Nowy w rodzinie” to najnowszy spektakl Wrocławskiego Centrum Twórczości Dziecka dla dzieci +4 lat. Opowiada historię małej Kasi i jej rodziny, w której właśnie ma pojawić się tytułowy Nowy, czyli… młodszy brat. Dziewczynka nie potrafi poradzić sobie z zaistniałą sytuacją – od teraz będzie musiała dzielić się zabawkami oraz uwagą rodziców z najmłodszym członkiem rodziny. Boi się, że przestanie być dla rodziców najważniejsza, a młodszy brat „zepsuje ich rodzinę”. Dziewczynka złości się i smuci, jednak tato tłumaczy jej, że emocje „to są takie… kwiaty, które kwitną w nas”, więc i o nie trzeba dbać, jak o każdy ogród. Czy mała bohaterka będzie potrafiła zaakceptować pojawienie się braciszka na świecie? Czy w jej ogrodzie zakwitną piękne, kolorowe kwiaty?
To historia o trudnych emocjach, których dzieci często nie rozumieją oraz o tym, jak sobie z nimi radzić. Ta wzruszająca opowieść nauczy najmłodszych widzów, że uczucia, które wydają się złe, mogą przemienić się w najpiękniejszy ogród świata – ogród miłości.
I jak wrażenia?
Mimo, że samo wejście do WCTD nie zachwyca, a może nawet delikatnie przeraża i odstrasza, to już pozostałe wnętrza są zdecydowanie bardziej przyjazne. I nawet chwila oczekiwania na rozpoczęcie przedstawienia może być przyjemnie zagospodarowana.
Jeśli chodzi natomiast o przedstawienie… Jest to zdecydowanie spektakl dla starszaków, czyli określenie 4+ jak najbardziej trafne. Scenografia, troje aktorów, lalki – tintamareski – wszystko proste, nieskomplikowane, ale interesujące i oddziałujące na dziecięcą wyobraźnię.
Temat spektaklu nie jest łatwy: emocje, uczucia, pojawienie się nowego członka rodziny. Dla mnie jest to temat bliski mojemu sercu. Nie dość, że już raz go przerabiałam, to znów jest u nas na czasie. 😊 Całość, mi jako rodzicowi, pokazuje, jak niezwykle istotne jest rozmawianie z dzieckiem. Rozmowa, poświęcenie dziecku czasu w 100% (choć przez chwilę) – często nie zdajemy sobie sprawy, ile kłopotów moglibyśmy sobie dzięki temu zaoszczędzić. Nawet małe dziecko okazuje się, że słyszy, gdy wydaje się nam, że jest zajęte czymś zupełnie innym. Dla mnie ważna nauka – unikajmy niedomówień, starajmy się rozmawiać z dzieckiem szczerze, ale prosto i bez wdawania się w zbędne szczegóły.
Anielka
Będąc już w samochodzie i wracając do domu, zapytałam Anielkę, jak jej się podobało. Nie pytałam wcześniej, bo chciałam jej dać chwilę na “przerobienie” tego po swojemu, w swoim czasie. Jej odpowiedź sprawiła, że na chwilę zaniemówiłam: “Mami, mi się niezbyt podobało.” Dlaczego?! “Bo ta dziewczynka nie chciała brata.”
Odkąd dowiedzieliśmy się, że jestem w drugiej ciąży, zaczęliśmy powolutku Anielkę przygotowywać na malucha. I ten maluch nigdy nie był mój, taty, czy też mamy i taty. To nie mama i tata będą mieli dzidziusia. To my, nasza rodzina – mama, tata i Anielka – będziemy mieli dzidziusia. Ten dzidziuś od początku był nasz. Tak samo jak nasza jest Anielka. Wydaje mi się to jedną z ważniejszych myśli, zasad (?), o jakich rozmawialiśmy i nadal rozmawiamy z dziećmi.
A wracając do przedstawienia i anielkowych wrażeń – ciężko jej było z myślą, że można nie chcieć brata. Przecież ten brat to fajny czasem jest. Jasne, że zdarza mu się coś zburzyć (np. spokój 😉), poprzeszkadzać, czy zająć za dużo maminego czasu. Ale można go wiele nauczyć, pokazać mu, wytłumaczyć. Można się z nim bawić, ganiać, szaleć, śmiać. Anielka już coraz rzadziej pyta, kiedy Antek będzie większy i będzie mogła się z nim w końcu bawić. 🙂 Bo ta zabawa już następuje. A najfajniejsze są chwile, gdy Anielka bierze go za rękę i mówi – “chodź, ja Ci pokażę”. Bo tak jak tata Kasi w przedstawieniu powiedział: jak urodziła się Kasia, byli z mamą sami i nie było im łatwo. Ale teraz jest ich troje, jest z nimi Kasia i może ona też będzie maluszka pewnych rzeczy uczyć. I będzie im łatwiej.
Podsumowując
Spektakl nie jest łatwy. Na pewno nie nadaje się dla dzieci młodszych niż 3 lata. I nie jest to zwykła bajka, na którą się idzie, żeby zaraz o niej zapomnieć. To przedstawienie, które trzeba potem z dzieckiem przepracować. Jest mądre, empatyczne, z prostą scenerią, niewielką liczbą aktorów, ciekawymi lalkami. A kończy się tak piękną piosenką, że ja, baba w ciąży, nie mogłam powstrzymać łez (to pewnie hormony). 😭
Baardzo się cieszę, że spektakl się podobał 🙂 Pamiętam, gdy pierwszy raz weszłam do WCTD to trochę przerażał mnie klimat tej starej kamienicy. Teraz uważam to za atut 🙂 To miejsce ma swój własny klimat i i dziwo dzieci czują się tam super 🙂