10 pytań do #25: Małgorzaty Smolich, mamy, ekologa i kobiety z branży IT

Która z Was nie raz myślała o totalnej zmianie? Nie tylko zmianie pracy, ale branży? Bo dotychczasowa rozczarowuje, nie daje satysfakcji ani poczucia celu? Ile z Was się odważyło? Małgorzata Smolich, właścicielka Bizdesign, pokazuje, że można się przebranżowić i spełnić swoje marzenia. Pokazuje, że warto uwierzyć w siebie!

Małgosia Smolich z dziećmi
Małgosia Smolich z dziećmi

1. Wzięłam sprawy we własne ręce, bo…

kiedyś sobie powiedziałam, że chciałabym mieć taką pracę, aby móc pracować z każdego miejsca na ziemi. To takie moje marzenie, które w chwili obecnej właśnie się powoli realizuje. Zawsze wiedziałam też, że chcę mieć realny wpływ na to, co robię i chcę czuć się w pełni zrealizowana. Miałam wewnętrzną potrzebę wolności i siłę samorealizacji, zwłaszcza po urodzeniu mojej dwójki dzieci, którym chciałam poświęcać możliwie najwięcej czasu. Kilkukrotnie próbowałam swoich sił, aby to marzenie zrealizować – między jednym dzieckiem a drugim wzięłam udział w programie Mama w IT, gdzie min. poznawałam tajniki pracy testera lub freelancera. Cały czas też się wahałam między pracą na etacie a własnym biznesem. Kusił mnie świat IT…

Pracowałam przez wiele lat w kilku wrocławskich korporacjach i zawsze brakowało mi poczucia spełnienia, celowości a przede wszystkim pasji w tym, co robię. Od zawsze byłam artystyczną duszą, malowałam, pisałam pod poduszkę, robiłam grafiki, rękodzieło i wieeeele innych.

Z wykształcenia jestem hmmm… ekologiem, po ochronie środowiska i życie w duchu SLOW jest mi bardzo bliskie. Koncepcja Slow Life zakłada bowiem budowanie swojego życia wokół poczucia sensu i wewnętrznego spokoju. I ja tego szukałam.

Dlatego też kiedy stwierdziłam, że nie spełniam się w mojej pracy, po prostu przyszedł TEN dzień i odeszłam. W zasadzie cały proces był bardzo spontaniczny – miałam pomysł na biznes, który tak naprawdę był wynikiem zapotrzebowań znajomych, firm z którymi współpracowałam oraz moich umiejętności, które szlifowałam po godzinach. Tak, PRZEBRANŻOWIŁAM się. Uwierzcie, jak się chce, to można, mając nawet trójkę z przodu, dwójkę dzieci, psa i męża. 😉

Teraz sama wspieram Kobiece Biznesy od technicznej strony. Projektuję strony internetowe i sklepy e-commerce, wdrażam newslettery, landingi, robię kampanie mailowe, optymalizuję strony pod SEO. Zarządzam marką Bizdesign, cały czas się uczę i rozwijam, i daje mi to ogrom satysfakcji i wolności.

2. Dzień organizuję sobie…

W sumie jestem maniaczką plannerów. Mam kilka, pięknie wydanych, łącznie z tym, który dostaję co roku od męża pod choinkę. Lubię je, ale najczęściej korzystam z Asany i kalendarza w Outlooku. Mój dzień generalnie podporządkowany jest kalendarzowi dzieci – rano szkoła, przedszkole, po południu odbiór i zajęcia dodatkowe. Efektywnie pracuję od 9:00 do 15.00 i od 20.00. Bo generalnie jestem nocnym markiem. Zawsze jednak coś wypadnie i elastycznie muszę się dopasować do otaczającej rzeczywistości.

3. Na co dzień napędzają mnie…

nowe pomysły! Nowe pomysły moich dzieci, nowe pomysły na projekty i nowe pomysły na przyszłość! Uwielbiam ten wysoki poziom ekscytacji w każdym przypadku. Kiedy córka miała pomysł, aby lakierem do paznokci przyozdobić wszystkie meble w pokoju… Oj napędziło mnie, nie powiem! Pomysły moich dzieci są naprawdę świetne – mam młodego YouTubera, który się wystrzelił gumą z deskorolki razem z kuzynem – ale każda kreatywność jest dobra! W pracy najbardziej napędzają mnie nietuzinkowe projekty stron i klienci, którzy oczekują więcej. Często długo nie mogę zasnąć siedząc nad pomysłami projektów i naprawdę uwielbiam ten stan. Napędzają mnie również muzyczne inspiracje, koncerty oraz duża porcja kawy.

4. Największe wyzwanie w moim życiu to…

zdecydowanie pogodzenie instynktu macierzyńskiego ze stanowieniem własnego ja. Tak, to naprawdę ciężkie, kiedy JEDNOCZEŚNIE chcesz poświęcić się swoim dzieciom, rozwijać siebie i bez frustracji, że nie zdążyłaś wywiesić pranie, ogarnąć swoje biznesowe plany. To odwieczna walka MATKI POLKI, KURY DOMOWEJ, BIZNESWOMAN i ŻONY. Z tego powodu mam niemałe frustracje, ale z tego, co wiem, to wszystkie tak mamy. To mnie tylko upewnia, że KOBIETY to TYTANI. Całe życie na polu walki.

5. W swoim życiu najbardziej cenię sobie…

rodzinę,

wolność,

spokój ducha,

odrobinę szaleństwa,

i ludzi, których poznaję.

Staram się cieszyć każdą drobnostką i chwilą w rodzinnym gronie – wypadem za miasto, w góry, graniem w planszówki. Cenię sobie również wolność, którą mi daje moja praca i dzięki temu równowagę między spokojem ducha a szaleństwem w naszej dualistycznej naturze. Lubię spotykać się i doświadczać również ludzi, którzy wnoszą w moje życie pozytywne emocje lub wartości. Dlatego też kocham tworzyć projekty kreujące marki osobiste, prezentujące umiejętności. bo pozwala mi to poznawać wiele ciekawych osób. Dzięki temu zawiązałam niejedną ciekawą znajomość.

6. Siłę czerpię z…

satysfakcji oraz od moich dzieci, które są motorem do wszelkiego działania. Kiedy wracają do mnie klienci z bardzo pozytywnym feedbackiem albo polecają mnie innym. Daje mi to ogromny power, że to co robię ma sens, że dzięki mnie zaistnieli i ich biznesy się rozwijają. Jest to bardzo budujące i motywujące. Trochę ze mnie społecznik i zawsze praca na rzecz innych przynosiła mi ogromną satysfakcję, od harcerstwa aż do Klubu Kobiet Przedsiębiorczych w Siechnicach. Lubię brać udział w takich inicjatywach, aby dzielić się wiedzą, doświadczeniem, a przy okazji poznać wielu ciekawych ludzi i samemu się nauczyć nowych umiejętności. Siłę czerpię również od moich bliskich, którzy wspierają mnie w tym, co robię i mocno kibicują. Poczucie, że nie jesteś sam, że możesz zawsze na nich liczyć, jest ogromną wartością i siłą.

7. Gdybym nie robiła tego, co robię teraz…

na pewno wymyśliłabym coś innego, równie kreatywnego. Chodzi mi po głowie jeszcze kilka pomysłów – może zacznę uczyć dzieci programowania? W sumie pierwsze marzenie się spełnia – aby pracować z dowolnego miejsca na świecie, więc czas na realizację następnego! Nie wykluczam również możliwości, że po przebranżowieniu osiadłabym na jakiejś etatowej posadzie – nigdy nie zamykam się na nowe wyzwania, bo nigdy nie wiadomo, co czas przyniesie.

8. Na moim „podwórku” brakuje mi…

takiego dużego czerwonego przycisku, który zatrzymuje wszystko w czasie. Widziałam kiedyś w filmie również pilot, który przewija rzeczywistość do przodu lub do tyłu – to też świetny pomysł ! Chciałabym tak od czasu do czasu wcisnąć taki przycisk i zatrzymać wszystko na godzinkę. No, może efekty starzenia na dłużej. 😉

9. Macierzyństwo to…

dla mnie wielka przygoda, radość i odpowiedzialność. Codziennie odkrywam nowe szczegóły, umiejętności, zalety moich dzieci. Muszę je odpowiednio ukierunkować, przygotować, aby sobie poradziły w życiu. Czuję, że mam misję, że jestem ich przewodnikiem i nauczycielem. Macierzyństwo to usługi mentoringu i coachingu w jednym, to skrzyżowanie pielęgniarki z Master Chef’em oraz McGyver’a z teach masterem. Macierzyństwo to miłość…

10. Macierzyństwo nauczyło mnie…

ogarniania – serio! W każdej postaci ogarniam teraz wszystko! Nauczyłam się ogarniać dom w 10 minut przed przyjściem gości, bo wcześniej nie ma sensu, bo i tak wysypią, pomażą lub zaleją!

Ogarniam siebie w minutę po obudzeniu, bo muszę zdążyć, aby łazienka za chwilę nie była zajęta przez moje latorośle ze szczoteczkami w buzi plującymi na lustro. Ogarniam wszystkie lekcje, nowinki techniczne, nowe przyjaciółki, trendy, laleczki LOL, zasady gry w Mincraft’a, itp. Ogarniam nawet męża, chyba że najpierw zagarną go dzieci. 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top