10 pytań do #27: Justyny Kłeczek, mamy, nauczycielki, harcerki

Z Justyną Kłeczek znamy się od liceum. Z tego, co pamiętam, zawsze wszędzie jej było pełno. 🙂 Mimo dwóch córek i męża na pokładzie ona nadal nie zwalnia tempa. Mało tego, moim zdaniem, ona je podkręca.  Justyna to świeżo upieczona nauczycielka, z pasji i wyboru. Zwolenniczka ekologii, pro biotechnologii, biologizacji rolnictwa i zdrowej żywności. Od 16 roku życia instruktorka Związku Harcerstwa Polskiego, drużynowa, szkoleniowiec, kształceniowiec, społecznica. Co roku pracuje na obozie harcerskim w Lubiatowie podczas wakacji jako drużynowa, a od ostatnich kilku lat – programowiec. To ona tworzy cały program obozu, czyli co będą robić uczestnicy przez całe dwa tygodnie dzień po dniu, biorąc pod uwagę różne opcje pogody nad polskim morzem.

Justyna Kłeczek z córką
Justyna Kłeczek z córką

1. Wzięłam sprawy we własne ręce, bo…

jestem mamą nie jednego, lecz dwójki dzieci. Wiedziałam, że praca w korpo nie jest dla mnie. Nie lubię wyścigu szczurów, presji, dead line, itd. Nie potrafię już siedzieć w pracy po 10 godzin dziennie, wliczając dojazd do pracy. Kiedy zostałam mamą, zrozumiałam, że chcę mieć jak najwięcej czasu dla swoich dzieci. Nie chcę, by spędzały w szkole czy przedszkolu ¾ swojego czasu. Postanowiłam zostać nauczycielką. Będąc na urlopie macierzyńskim ukończyłam studia podyplomowe z przygotowania pedagogicznego i stałam się belfrem. Wieloletnia działalność w harcerstwie sprawiła, że potrafię znaleźć wspólny język z młodzieżą, dziećmi i ich rodzicami. Bardzo polubiłam swój nowy zawód i muszę przyznać, że jestem nauczycielem z wyboru i z pasji.

2. Dzień organizuję sobie…

od wczesnej pobudki o 6 rano. Lubię wypić dobrą i mocną kawę, ogarnąć się, zaplanować sobie w punktach dzień i działać. Kiedy już ogarnę siebie, idę budzić swoje dzieci. Staram się, aby nie wstawały przed 7 raną, bo to straszne śpiochy są. Kiedy mam możliwość, odprowadzam je do szkoły i przedszkola spacerkiem, co zajmuje nam około 15 minut. Bardzo sobie cenię te nasze prowadzone w tym czasie rozmowy i przemyślenia. Następnie jadę do pracy. Nigdy nie kończę pracy później niż o 14, więc szybko odbieram dzieci ze świetlicy, przedszkola i bawiąc się w domu czekamy na tatusia, który wraca z pracy nie później niż 16. Lubimy spędzać razem rodzinne popołudnia. Córki mają trochę zajęć dodatkowych jak angielski, taekwondo, zuchy czy robotyka. Zajęcia wybierają sobie same, do niczego ich nie zmuszamy. Są bardzo aktywne i ciekawe świata. Nie boją się nowych wyzwań. Staramy się z mężem naprzemiennie je zawozić, aby mieć czas na wyjście na siłownię, basen czy saunę i udaje nam się to. Co piątek lub sobotę wieczór dziećmi zajmują się Dziadkowie, jedni lub drudzy, abyśmy my z mężem mieli czas na randki, kino, kolację itd. Dbamy też o swoich przyjaciół. Ja co najmniej raz na tydzień mam babskie wyjście z przyjaciółką, a mój mąż z kolegami. Uwielbiamy też podróże. Co najmniej raz na miesiąc wyjeżdżamy gdzieś na weekend lub dłużej. Jest to zarówno Polska jak i zagranica.

3. Na co dzień napędzają mnie…

moja wewnętrzna siła, energia i rodzina. Wiem, że muszę działać, bo mam dla kogo: w domu są to dzieci i mąż, w szkole: wspaniała dyrekcja, kadra i cudowne dzieci i młodzież (uczę klasy 4-8), a poza tym: harcerze, zuchy, instruktorzy ZHP i moi przyjaciele, znajomi oraz dalsza rodzina. Lubię czuć się potrzebna, mieć poczucie misji, pomagania innym. Nie kieruję się ani zyskiem, ani pieniędzmi. Wiele działań podejmuję jako wolontariusz i jest mi z tym dobrze. Zamiast zapłaty często wystarcza mi czyjś uśmiech i zwykłe słowo „dziękuję”.

,, Nieść pomoc innym to właśnie odnajdywanie prawdziwego siebie.”

Taki temat miałam na ustnej maturze z języka polskiego i tym mottem kieruję się do dziś.

4. Największe wyzwanie w moim życiu to…

nauczenie się samodyscypliny i systematyczności. Mam duszę freelancera. Lubię sama decydować, kiedy kładę się spać i kiedy wstaję, kiedy pracuję, a kiedy się obijam. Wolę robić wszystko na ostatnią chwilę niż codziennie po trochę. Jestem typem sowy, która lubi pracować po nocach, a rano ciężko jej się podnieść z łóżka. Niestety obowiązki zawodowe jak i macierzyńskie zmusiły mnie do przeprogramowania się na wczesne wstawanie i spanie co najmniej 6 godzin na dobę. Muszę też być systematyczna i terminowa. Nauczyłam się tego i tak funkcjonuję, ale jak tylko mam urlop, wracam do starych przyzwyczajeń.

5. W swoim życiu najbardziej cenię sobie…

szczerych ludzi. Nic tak nie zaburza komunikacji i funkcjonowania w grupie ludzi jak brak szczerości, niedomówienia, niewyjaśnione konflikty, urazy. Przez wiele lat pracy, współpracy z ludźmi nauczyłam się jednego, że trzeba mówić sobie wszystko wprost i od razu. Nie chować do nikogo urazy, „nie foszyć się”, a rozmawiać. W małych miasteczkach jak Oława króluje dulszczyzna i zakłamanie. Ludzie często żyją na pokaz, udają, że nie mają problemów, liczą się z oceną i opinią innych. np. sąsiadów. Życie jest za krótkie, żeby przejmować się co ktoś sobie o mnie pomyśli, czy jakie plotki krążą na mój temat. Kieruję się prostą zasadą: ,, Co nie do mnie, to nie o mnie”. To ułatwia funkcjonowanie. Wolę mieć jednego szczerego przyjaciela niż wielu fałszywych. Dlatego dokonałam ostrej selekcji swoich znajomych i zostali mi Ci, z którymi mogę wszystko, i którym ufam bezgranicznie.

6. Siłę czerpię z…

aktywności i podróży. To te nasze krótsze i dłuższe urlopy i wyjazdy ładują mi energię do działania. Kochamy zwiedzać, odkrywać nowe miejsca, latać za granicę. Podziwiać inne kraje i kultury. Ostatnio zakochaliśmy się w Izraelu i latamy tam, aby naładować słońcem własne akumulatory i podziwiać otwartość ich mieszkańców. Zaszczepiamy też naszym dzieciom miłość do ich ojczystego kraju i zwiedzamy po kolei różne zakątki Polski, od dużych miast jak Kraków czy Warszawa po dzikie Bieszczady, Kaszuby, Kielecczyznę, itd. Lubimy spać w różnych warunkach, zarówno na dziko pod namiotem, w domku kempingowym, jak i ekskluzywnym hotelu. Wszystkiego trzeba w życiu spróbować.

7. Gdybym nie robiła tego, co robię teraz…

to pewnie zostałabym lekarzem, jak chcieli tego moi rodzice. Miałam iść w ślady ojca, objąć po nim przychodnię. Ale nie wyszło. Ja z perspektywy czasu nie żałuję. Dzięki mojej pasji, jaką jest harcerstwo, pokochałam pracę z ludźmi i dziećmi. Nauczyłam się być dla nich wychowawcą, liderem, wzorem, autorytetem. To mi dało wiarę w siebie i swoje możliwości społeczne. Uwielbiam działać, przygotowywać z nimi różne akademie, przedstawienia, konkursy czy akcje społeczne. Lubię śpiewać i grać na gitarze. A w szkole dla przeciwwagi uczę biologii, chemii i przyrody. Miłość do przedmiotów przyrodniczych w mojej rodzinie jest niezmienna od lat: tata – lekarz, mama – pielęgniarka, siostra – ochrona środowiska, a ja -mikrobiologia.

8. Na moim „podwórku” brakuje mi…

aktywnych, usatysfakcjonowanych z życia i macierzyństwa matek, które potrafią porozmawiać na wiele tematów. Takich, które nie dają się zamknąć w utartym schemacie życia Matki- Polki i potrafią zawalczyć o siebie i swoje potrzeby. Cieszę się, że jest ich naprawdę z roku na rok coraz więcej. Widzę też coraz większą aktywizację ojców w środowisku i to mnie cieszy.

9. Macierzyństwo to…

największa przygoda życia, a jednocześnie największa odpowiedzialność nie tylko za samego siebie. Coś, co wywraca cały dotychczasowy świat do góry nogami, a jednocześnie daje radość, spełnienie i ogromną satysfakcję. Macierzyństwo sprawia, że rodzic staje się najlepszą wersją siebie. Staje się przykładem, zaczyna wymagać od siebie, walczyć z własnymi wadami i słabostkami. Ciągle jest w stanie gotowości i czuwania, aby pomóc swojej pociesze. Macierzyństwo to źródło radości i euforii, a także zmartwień i braku siły. Każdy przechodzi z nas przez różne jego etapy na zasadzie sinusoidy.

10. Macierzyństwo nauczyło mnie…

wiary we własne możliwości. Odkąd jestem mamą, uważam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ponadto odkryłam w sobie nieznane mi dotąd pokłady cierpliwości, wrażliwości. Okazało, że na nowo potrafię cieszyć się nawet z najmniejszych rzeczy, a także, że mam w sobie tak wiele z ,,dziecka”. Potrafię usiąść na dywanie w dziecięcym pokoju i godzinami bawić się z córkami lalkami, układać klocki, grać w gry planszowe czy kolorować. Stałam się bardzo kreatywna i wymyślam moim córkom różne zajęcia jak: proste doświadczenia chemiczne, fizyczne, różne zabawy plastyczne czy ruchowe. Dużo tańczymy, śpiewamy przy dźwiękach gitary, spacerujemy i urządzamy sobie przeróżne wycieczki.

2 thoughts on “10 pytań do #27: Justyny Kłeczek, mamy, nauczycielki, harcerki”

  1. Mam 3 dzieci, wnuka, pracuję, byłem harcerzem, drużynowym, jeździłem na składanie i rozkładanie obozu, tyram, jestem Eco, lubię przyrodę, dorabiam itp. ale nie robię z tego wielkiego halo. Uważam to za normalne. Szacun dla Ciebie. Ale przyjdzie czas wypalenia i choroby i wtedy zaczniesz rozumieć pewne sprawy. Pzdr.

  2. Drogi Druhu W. (domyślam się kto), ja z niczego nie robię wielkiego halo. Kobieta, która prowadzi ten blog poprosiła mnie,abym udzieliła jej wywiadu ,bo wydaję jej się być jedną z ciekawszych mam powiatu oławskiego. Ten blog jest prowadzony po to,by wspierać i inspirować inne mamy. Tyle filozofii,ale widzę, że nie niektórych boli to,że to udzieliłam. Ku chwale związku druhu! Niech żyje braterstwo!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top