Moniki Żurańska-Skalny – absolwentka Politechniki Wrocławskiej, a dokładnie Wydziału Inżynierii Środowiska, z dwoma „podyplomówkami”, znaczną liczbą szkoleń i nawet uprawnieniami od Ministra do wykonywania Certyfikatów energetycznych budynków „na koncie”. Jako mama prowadząca od 2006 r. własną działalność gospodarczą (specjalista od gospodarki odpadami), życie zawodowe przeplata szkołą, a właściwie, szkołami córek. Dwie córki, a do ogarnięcia 3 szkoły… bo obie uczęszczają do szkół podstawowych oraz muzycznych. Żeby tego było mało, aktywna społecznica, aktualnie działająca jako prezes Stowarzyszenia „Uśmiech za Uśmiech” działającego na rzecz i dla dzieci uczęszczających do lokalnej szkoły podstawowej.
1. Wzięłam sprawy we własne ręce, bo…
bo chciałam sama organizować sobie czas i miejsce pracy. Mam pracę tzw. „zadaniową”, zatem mogę pracować w dowolnym miejscu. Muszę mieć tylko komputer, dobrą kawę i od czasu do czasu internet.
2. Dzień organizuję sobie…
i innym – sama. Nadaję rytm, podkręcam tempo, kiedy trzeba i staram się zwalniać w weekendy. Choć z moim temperamentem i kreatywnością jest mi czasem bardzo trudno. Nie umiem robić „nic”, a czasem moje ciało i rodzina tak właśnie chcieliby spędzić np. 2 h…
3. Na co dzień napędza mnie…
moja wewnętrzna energia i silne poczucie obowiązku. Daję bardzo dużo z siebie, staram się być zawsze pozytywna, nawet jak dotykają mnie trudności, problemy, próbuję poszukać w nich sensu. Choć czasami los rzuca mnie na kolana, to zasada „nie ma tego złego…” zawsze się sprawdza.
4. Największe wyzwanie w moim życiu to…
organizacja naszego życia we wrześniu, gdy otrzymujemy nowy plan lekcji w szkole podstawowej i muzycznej! Od tego, jak uda mi się poukładać zajęcia, zależy, jak wyglądał będzie kolejny rok szkolny.
5. W swoim życiu najbardziej cenię sobie…
przyjaźń. Jestem istotą społeczną, potrzebuję wsparcia od osób, na które mogę liczyć. Czasami realizuję zadania, które wydają się nierealne, a jednak, gdy mam motywację, to prę jak czołg do przodu.
6. Siłę czerpię z…
mojej rodziny, małżeństwa. Mój mąż jest moim przyjacielem, doradcą finansowym, wsparciem w złych chwilach. Jesteśmy partnerami w związku i to daje mi siłę, choć często dość głośno dyskutujemy, to mamy w sobie oparcie. Nie mogę pominąć jeszcze moich „babskich” wyjazdów. Póki co, dwa razy odwiedziłam jesienią Toskanię i tam, w agroturystyce, uczyłam się gotować lokalne potrawy. Emocje i energia, z którą wracam po tygodniu pobytu we Włoszech, starcza mi na jakiś czas i jeszcze dzielę się nią z innymi.
7. Gdybym nie robiła tego, co robię teraz…
pewnie pracowałabym w jakieś korporacji i mieszkała w centrum dużego miasta. Zatem, nie ma czego żałować.
8. Na moim „podwórku” brakuje mi…
niczego mi nie brakuje, bo jeśli coś takiego odkryję, to staram się to zmienić.
9. Macierzyństwo to…
dla mnie najpiękniejsza przygoda. Patrząc na moje córki, ciekawa jestem, jak będą wyglądały za 10 lat, co się jeszcze w naszym życiu wydarzy.
10. Macierzyństwo nauczyło mnie…
pokory i cierpliwości. Mamy dwie córki, które choć fizycznie są do siebie podobne, mają zupełnie inne wnętrza, charaktery. Uczę się, jak je wzmacniać pozytywnie. Mamy swoje rytuały, z którymi idziemy i mam nadzieję, że to, co wpoję im teraz, będzie procentować w ich rodzinach za kilkanaście, kilkadziesiąt lat.