Paulina Rutowicz – dyplomowany instruktor tańca i pedagog, certyfikowany choreoterapeuta. Właścicielka Akademii Tańca. Prowadzi zajęcia z terapii tańcem dla nauczycieli, wychowawców oraz dzieci i młodzieży. Za swoje nietuzinkowe podejście do pracy, odznaczona medalem Przyjaciela Dziecka, nagrodzona tytułem Brzeżanina Roku jako Człowiek Kultury za reżyserię spektakli dla dzieci i młodzieży na niwie pracy instruktorskiej Brzeskiego Centrum Kultury. Obecnie nominowana do tytułu Instruktora Roku.
1. Wzięłam sprawy we własne ręce, bo…
bo nigdy nie potrafiłabym sobie wyobrazić pracy, w której nie mogłabym realizować się twórczo, i w której musiałabym się zgadzać na odgórne absurdy. Za bardzo cenię sobie poczucie wolności. Lubię być sprawcza i lubię siebie jako szefa. 😉
2. Dzień organizuję sobie…
tak, aby nie stresować siebie i bliskich wokół presją czasu. Jest plan, ale i umiejętność odpuszczania, świetnie funkcjonuję w improwizacji i zawsze ze wszystkim zdążam, bo mam pozytywne nastawienie.
3. Na co dzień napędza mnie…
potrzeba tworzenia i dzielenia się twórczością z innymi. Ale także miłość i wiara w sens moich wyborów. Do tego moją siłą napędzającą jest również radość moich podopiecznych i poczucie pewnego rodzaju misji, roli, jaką przyszło mi odegrać w teatrze zwanym życiem. 😉
4. Największe wyzwanie w moim życiu to…
Nie będę pewnie oryginalna. Stawanie się mamą. To jest wyzwanie na każdy dzień i na każdą minutę bycia razem. Pozostanie w zgodzie ze swoimi potrzebami przy jednoczesnym dawaniu z siebie tak wiele. Akceptacja porażek, przyznanie się do matczynych błędów, próba zrozumienia tego małego człowieka jako odrębnej istoty, która ma wpatrzony w ciebie wzrok 24 h na dobę (dosłownie, bo przecież niejednokrotnie trzeba czuwać także w nocy). To jest wyzwanie – dla mnie zawsze największe, bo to wyzwanie serca.
5. W swoim życiu najbardziej cenię sobie…
dobrostan, na który sama zapracuję, a na niego składa się spokój wewnętrzny i czas, którego w znaczącej mierze mogę być Panią. Z natury należę do osób wdzięcznych za to, co jest, doceniam więc wszystko to, co ma dla mnie coś wartościowego do zaoferowania – i nie mam tu na myśli materialnych błyskotek.
6. Siłę czerpię z…
tańca! A także ze słońca, z uśmiechu mojej córki, z gestów wdzięczności ze strony innych ludzi, z muzyki, z natury, z nadziei i z medytacji… A tak w ogóle, to potrafię się podłączyć do różnych źródeł zasilania. 😉
7. Gdybym nie robiła tego, co robię teraz…
robiłabym coś zupełnie innego, ale z pewnością z takim samym zapałem.
8. Na moim „podwórku” brakuje mi…
Dziwne pytanie. 😉 Ale ok, postaram się odpowiedzieć. Czegoż mi brakuje na „moim podwórku”? Niczego! Jest na nim wszystko, co potrzebne, włącznie z artystycznym nieładem.
9. Macierzyństwo to…
cud. To również przekleństwo i bezsenne noce, to momenty euforii. To przygoda, tajemnica i huśtawka z emocjami, wątpliwościami. To pewność, że warto… że miłość jest…
10. Macierzyństwo nauczyło mnie…
stale uczy i ciągle, i od nowa. Kiedy wydaje mi się, że już zjadłam wszystkie rozumy i jestem super mamą, pokazuje mi figę z makiem i zmusza do przewartościowania wszystkiego od nowa. Moje dziecko to nauczyciel najlepszy, jakiego miałam, ma dla mnie zawsze nowe zadania do odrobienia.