Malwina Kawałko – jak sama o sobie mówi – jest przede wszystkim sobą – niepowtarzalną mieszanką genów, emocji, wspomnień, myśli, pragnień i wewnętrznych wyzwań. Z zawodu architektka krajobrazu, z zamiłowania kinezjolog neuroenergetyczny i praktyk Kodu Emocji.
1. Wzięłam sprawy we własne ręce, bo…
bo nadszedł taki czas. Pierwsze myśli o poważnych zmianach zawodowych pojawiły się w 2016 roku, kiedy pracując już kilka lat w korporacji na bezpiecznym i dobrze płatnym stanowisku pojawiła się myśl. Myśl, że to czym się zajmuję, nie ma dla mnie prawdziwej wartości – nie niesie w sobie przekazu, jaki reprezentuje moje „ja”. Wiesz, taki wewnętrzny niepokój, że nie jestem na swoim miejscu – odzywający się coraz głośniej i nie chcący dać mi spokoju. Trudnością na tamten czas było to, że kompletnie nie wiedziałam jeszcze, w jakim kierunku chcę podążyć zawodowo – wiedziałam tylko tyle, czego nie chcę.
Prawdziwa rewolucja zaczęła się u mnie w 2017 roku, kiedy urodziła się moja starsza córka. Macierzyństwo przytłoczyło mnie do takiego stopnia, że ledwo wstawałam z łóżka. Moje dni przepełnione były wściekłością, żalem, poczuciem pustki i beznadziei – wszystkie trzymane przeze mnie przez lata emocje zaczęły się ze mnie wylewać. Wtedy przyszedł czas na poważne zmiany w sobie – przez kolejne lata budowałam siebie od podstaw jako zupełnie nową osobę. Wyrzucałam wszystko, co mi nie służyło i wkładałam nowe. Pracowałam nad emocjami, psychiką, ciałem, energetyką, poznawałam różne metody szumnie zwanego „samorozwoju” – tak, jakbym wracała do siebie samej po bardzo długim rozstaniu.
Wraz z pracą nad sobą zaczęła otwierać się przede mną ścieżka zawodowa – oba te elementy szły ramię w ramię, aż doprowadziły mnie do założenia własnej działalności w obszarach medycyny kwantowej, która jest jednocześnie moją pasją. W moim przypadku ukierunkowana jest na Kinezjologię Neuroenergetyczną i Kod Emocji, czyli na pracę z uwalnianiem stresu z ciała poprzez m.in. neutralizowanie autosabotażu, traum, emocji, blokad energetycznych – zarówno tych osobistych, jak i odziedziczonych po przodkach.
Otwierając swój biznes wiedziałam, że jest to miejsce, do którego miałam dotrzeć i teraz cieszę się na każdą sesję i osobę, którą dzięki niej mogę poznać. W przestrzeni online znajdziesz mnie na moim profilu FB Pola Pełne Ciebie lub na mojej stronie www Pola Pełne Ciebie.
2. Dzień organizuję sobie…
Nie organizuję.
Parę lat temu organizowałam każdą godzinę. Tu jest praca, tu jakiś trening, tu gotowanie, tu film, a tu czas na spanie. Potem organizowałam macierzyństwo – tu jest karmienie, tu spacer, tu wyjazd, tu sen, teraz pranie i sprzątanie, a tu lista zakupów. No a na odpoczynek to czas jest akurat w tym, a nie innym momencie. Nie zwracałam przy tym zupełnie uwagi na to, czego ja tak naprawdę chcę i czego potrzebuje moje ciało i stale się przeładowywałam.
Dzisiaj do organizacji dnia podchodzę w zupełnie inny sposób. Nie ma już „muszę”, jest „chcę”. Do ułożenia mam podobne rzeczy – pracę, rozwijanie biznesu, opiekę nad dziećmi, prowadzenie domu, prace ogrodowe, ale większość rzeczy jest elastyczna. Wieczorem myślę przez chwilę, co następnego dnia chcę i co warto zrobić.
Nie ma już „muszę”, jest „chcę” lub „potrzebuję”. Bo jeśli najpierw muszę wstawić pranie i pozmywać naczynia, a potem muszę założyć w końcu wizytówkę na Google (bo już przecież gary wyłażą ze zlewu, a klientów nie ma), to kończy się na tym, że zła nastawiam pranie i zmywam (z pewnością jeszcze coś rozleję lub potłukę), a do wizytówki siadam zmęczona i zniechęcona. Bo dopiero po niej jest odpoczynek, a tak naprawdę potrzebowałam go na początku.
Więc pytam siebie: czego chcę w tym momencie? Słucham odpowiedzi i robię tak, jak czuję: przykładowo mam chęć pobawić się z dziećmi – więc to robię, a potem siadam pełna miłych pozabawowych wspomnień do robienia wizytówki. Czy myję naczynia i piorę? Zależy, czy jeszcze mam siłę i chęć – czasem tak, czasem nie. Na szczęście zawsze chętnie jadę na sesje z klientami – ale tu mogę dziękować tylko sobie, że znalazłam w sobie siłę, aby z pasji zrobić pracę. 🙂
I wiesz, co jest w takim podejściu zaskakujące, dla mnie wciąż z resztą też? Że mój świat nie dość, że w dalszym ciągu działa (biznes się rozkręca, jak żaden wcześniej; dom jest schludny; prace ogrodowe pokończone, mąż i dzieci na ogół zadowolone – na tyle, na ile ja mogę mieć wpływ, reszta to już ich zadanie dla samych siebie), to jeszcze ja jestem w tym szczęśliwa.
3. Na co dzień napędza mnie…
mój własny wewnętrzny głos i moje potrzeby. Nie mam tu na myśli egoistycznych zachcianek, często raniących innych ludzi, ale prawdziwe potrzeby mojego „ja”. Jakiś czas temu odkryłam, że jeśli stawiam siebie na pierwszym miejscu i jestem uważna na to, co jest w moim wnętrzu, to staję się osobą pełną miłości. Dając miłość i troskę najpierw sobie, jestem w stanie dać ją mojej rodzinie i otoczeniu.
Napędza mnie więc bycie fair wobec siebie. Przykładowo, jeśli moje dzieci chcą skakać ze mną na trampolinie, a ja padam na nos, to im to mówię i często zdarza się tak, że szukamy spokojniejszego zajęcia, które sprawia w efekcie frajdę wszystkim. Albo gdy klient nalega, żebym przyjechała z sesją do niego lub spotkała się w godzinach rozwalających moje życie rodzinne – wyznaczam granicę. Bo wiem, że wartość przestrzeni, jaką wybrałam do pracy oraz mój komfort psychiczny w sytuacji, gdy sesja się przedłuża, jest ważniejszy. To przekłada się również na jakość sesji.
A gdy po prostu jestem zmęczona – to odpoczywam. I to napędza mnie na nowo do działania. Takie proste, a takie trudne, prawda?
4. Największe wyzwanie w moim życiu to…
Ostatnie parę lat to były naprawdę same wyzwania. Stworzyć siebie od nowa to nie lada przygoda…
Największym jednak wyzwaniem nazwę macierzyństwo, bo było motorem tych zmian. Bez wszystkich trudności, jakie przyniosło i jakie udało mi się dzięki niemu poukładać w sobie, nie byłabym teraz tu, gdzie jestem.
Tak, macierzyństwo to moje największe wyzwanie, a przez to największe błogosławieństwo.
5. W swoim życiu najbardziej cenię sobie…
spokój, łagodność, cierpliwość, uprzejmość, otwartość serca. A dodatkowo: lody czekoladowe, bitą śmietanę, zapach żywicy i lilaka, dźwięk pękających na słońcu szyszek. I muzykę dzwonków wietrznych i jeszcze to, jak brzmią pękające w szklance kostki lodu, które zalało się wodą!
6. Siłę czerpię z…
z wnętrza siebie i od Boga. Z cieszenia się małymi rzeczami. Oraz z każdej decyzji, gdzie „chcę” wygrywa z „muszę”. No i z mojej pracy.
7. Gdybym nie robiła tego, co robię teraz…
to zastanawiałabym się jak odkryć to coś, co teraz robię, żeby to robić. 😀
8. Na moim „podwórku” brakuje mi…
otwartości ludzi do dzielenia się ich trudnościami. W doświadczeniu jest niesamowita siła – jest ono dobrem nas wszystkich. Często ukrywamy w sobie trudne tematy. Czy czyjąś chorobę, czy poronienie, czy to, że nie odnajdujemy się jako matka – tematów tyle, ile ludzi. Nasza przezwyciężona trudność jest niezwykłą pomocą dla innych, jak przejść przez podobną sytuację – dlaczego więc tak rzadko z niej korzystamy?
9. Macierzyństwo to…
wszystko. To biel i czerń, to miłość i nienawiść. To światło i ciemność, zabawa i praca, wyzwanie i przyjemność. Smutek i radość. Strach i bezpieczeństwo. To dzień, kiedy masz serdecznie dość i chcesz tym wszystkim pieprznąć. Oraz noc, gdzie myślisz, że warto, i że nie wyobrażasz sobie, jakby twoich dzieci miało nie być.
I dążenie do tego, aby jak najczęściej przeważała we mnie ta jasna strona.
10. Macierzyństwo nauczyło mnie…
przyglądania się sobie.
Nauczyło mnie luzu, akceptowania zmian i chaosu, obserwowania własnych emocji, bycia dla siebie wyrozumiałą, zabawy na nowo, balansu między pracami domowymi a odpoczynkiem, cierpliwości. Postawiło znak zapytania przy każdej mojej myśli, każdym przekonaniu i poglądzie – dzięki temu wiele z nich już nie istnieje (na szczęście!).
Każda trudność, jaką przede mną postawiło, dała mi szansę stać się lepszym człowiekiem.
Nauczyło mnie wszystkiego na nowo.
❤️ ❤️ ❤️
Złota rada, która nie jest radą
Droga Mamo Małego Dziecka!
Jesteś idealną mamą dla swojego dziecka i zawsze robisz dla niego wszystko najlepiej, jak potrafisz. Na tyle, na ile możesz w danym momencie.
Poza byciem Mamą Małego Dziecka przede wszystkim jesteś sobą. Dlatego to o siebie zadbaj na pierwszym miejscu – z pustego, wypalonego, sfrustrowanego nikt nikomu nie naleje, chyba że goryczy.
I wiedz, że ja jestem, żeby wesprzeć Cię i w trudnościach, i w radościach. Czy to prywatnym wysłuchaniem lub podzieleniem się moją historią (to kiedy jakaś kawa lub spacerek?) czy zawodowo (medycyna kwantowa rządzi! :-D).
To Kiedy na tą kawę? 🙂
Ps. Cudowny wywiad. Dziękuję Ci za Twoją otwartość i pełną szczerość.
Świetny wywiad, dzięki dziewczyny
Dla mnie również motorem zmian było maciezrysntwo – wówczas wiele rzeczy sobie uświadomiłam, a przede wszystkim coraz częściej miałam odwagę wychodzić ze swojej strefy komfortu
Podoba mi się zdanie, że macierzyństwo nauczyło akceptowania zmian i chaosu. To jest chyba najbardziej nieprzewidywalny okres w życiu, ale również najpiękniejszy.