Każdemu rodzicowi najbardziej zależy na tym, żeby jego dziecko prawidłowo się rozwijało. Niekoniecznie książkowo. Ale właśnie prawidłowo. I jak każdy inny rodzic zadaję sobie często pytanie, jak tego dokonać? Jak mogę odpowiednio wspierać swoje dzieci?
Czasem znajduję na te moje rozterki pewne podpowiedzi. I próbuję je stosować. Z różnym skutkiem. I stwierdziłam, że podzielę się z Wami moimi 5 sposobami na to, jak wspierać rozwój (i odporność) już najmłodszych dzieci.
Świeże powietrze
Świeże powietrze to mój niezaprzeczalny nr 1! Nie wyobrażam sobie siedzieć non stop zamkniętym w czterech ścianach. Tym bardziej obecna sytuacja jest dla mnie przykra, gdy myślę o ludziach, którzy naprawdę są pozamykani w swoich mieszkaniach. Nic tak moim zdaniem nie wspiera dziecięcego rozwoju, jak przebywanie na świeżym powietrzu. Sama należę jeszcze do pokolenia, które nie miało takiego dostępu do internetu jak teraz i nasze życie w głównej mierze kręciło się na świeżym powietrzu. To tam powstawała największa liczba pomysłów, tam poznawało się innych ludzi (a nie w internecie), uczyło się świata. A poprzez uczenie się świata mam na myśli także uczenie się funkcjonowania pośród innych ludzi.
Bo inni ludzie są nam potrzebni do dobrego życia.
To przebywając na świeżym powietrzu dostarczamy organizmowi także choćby wit. D. Czyż nie? A na tym świeżym powietrzu chodzimy na boso, turlamy się po trawie, wdychamy zapachy w lesie, szukamy kaczek nad wodą i duuuużo innych ciekawych rzeczy.
Ruch
Kto próbował przewinąć np. rocznego malucha i nie musiał za nim biegać? 🙂 Jeśli trafił się Wam taki egzemplarz, dajcie znać, jak to osiągnęliście. Bo ja biegałam za pierwszym dzieckiem (sfrustrowana, że nie potrafię inaczej), biegałam z drugim (albo przewijałam na stojąco) i za trzecim też biegam (choć próbowałam już chyba wszystkiego)! 🙂
Do czego jednak dążę… Dzieci od najmniejszego oseska wiedzą, co dla nich dobre. Ruch! Ruch jest bezcenny. Dosłownie dziś wyczytałam w pewnej książce, że
Przedszkolaki są aktywne fizycznie i pełne energii. Badania wykazują, że w wieku trzech lat ludzie mają więcej energii niż w jakimkolwiek innym momencie swojego życia, a na pewno mają jej więcej niż ich zmęczeni rodzice.
I patrząc na mojego 3-letniego Antka stwierdzam, że autor tego cytatu ma absolutną rację. Ja nie wiem, skąd ten chłopak czerpie tyle energii. Ze słońca chyba. Albo z wiatru. Może trochę z deszczu (z kałuż)?
Bliskość
Bliskość, wsparcie, miłość, przyjaźń. Całusy i przytulasy. To to, czego dzieci potrzebują najbardziej. To kontakt fizyczny, którego potrzebujemy wszyscy, a dzieci w szczególności. Taki kontakt pomaga dzieciom ukoić nerwy,
W tej samej książce, co powyżej, wyczytałam kolejną ważną moim zdaniem rzecz:
Warto odnotować fakt, że ze współczesnych badań wynika, iż już w chwili narodzin dzieci są „zaprogramowane”, by szukać kontaktu z innymi, a te które mają poczucie więzi ze swoją rodziną, szkołą oraz społecznością, rzadziej źle się zachowują.
Bliskość to także wspólne „zapasy” na dywanie, to łaskotanie, masażyki (Idzie kominiarz po drabinie…). Chyba każdy rodzic, nawet nie zastanawiając się nad tym szczególnie, robiąc to automatycznie, stara się na swój sposób być blisko swojego dziecka. Czasem z każdym dzieckiem trzeba wypracować coś innego. Bo nie każde dziecko lubi to samo. I dobrze.
Jakby na to nie patrzeć, nie żałuj dziecku pieszczot!
Wspólne spędzanie czasu
Nie wystarczy być blisko dziecka. Można być blisko, ale nie zawsze oznacza to razem. Choć też, żebyśmy się źle nie zrozumiały. Nie chodzi mi o to, by być zawsze razem. Nie. Na myśli mam wspólne spędzanie czasu. Znalezienie czegoś, co możesz robić z dzieckiem w taki sposób, byście oboje czerpali z tego radość.
Może to gry planszowe, może układanie klocków lego. Może to jakaś aktywność fizyczna, a może wspólne gotowanie? A może oboje lubicie grzebać w ziemi, błocie, pielić grządki, kopać dołki, sadzić cebulki? Nieważne tak naprawdę jest, co będziecie razem robić. Grunt, żeby znaleźć to coś, co dla Was będzie dobre i pozwoli na pogłębianie bliskości, zaufania, miłości i przyjaźni między Wami.
I małe co nieco
A żeby nie było, że my tak samym powietrzem i miłością żyjemy. Co to to nie. 🙂 Bo i mi wiadomo, że o rozwój dziecka (i siebie) dbamy również od wewnątrz. Nie jestem zafiksowana jedynie na eko i te sprawy, zdarza się nam jeść niezdrowe rzeczy. Wyznaję zasadę, że najważniejsze, to trzymać się mniej więcej po środku. A oprócz jedzenia, stosuję się również do zaleceń lekarzy i specjalistów. Rozumiem jak istotne jest podawanie dziecku niezbędnych składników, zalecanych przez ekspertów z dziedziny pediatrii i żywienia, które mają kluczowy wpływ na prawidłowy rozwój dziecka. A do składników tych należą m.in. DHA (kwas tłuszczowy z grupy Omega-3) oraz witamina D.
Te składniki znalazłam w produktach Omegamed.
My obecnie korzystamy akurat z Omegamed 1+ (w syropie) i Omegamed 3+ (w żelowych pastylkach do żucia lub w saszetkach), wcześniej mieliśmy też kapsułki twist-off dla malucha.
O suplementacji witaminy D mówi się i pisze bardzo dużo. Wiemy już, że wpływa ona na prawidlowy rozwój kości u dzieci, wspiera odporność. Natomiast kwas tłuszczowy DHA jest równie ważny. To także kluczowy składnik, który należy podawać dzieciom. To właśnie on jest niezbędnym składnikiem budulcowym centralnego układu nerwowego, mianowicie mózgu i siatkówki oka. Bardzo ważne jest pamiętać o nim zwłaszcza w pierwszych latach życia dziecka, bo to wtedy ośrodkowy układ nerwowy rozwija się najintensywniej.
Wychodzę poniekąd z założenia, że geny to nie wszystko. Mogę pomóc dziecku prawidłowo się rozwijać, a dodatkowo chronić go przed infekcjami.
Jeśli martwisz się, że Twoje dziecko niezbyt chętnie przyjmuje tego typu produkty, Omegamed może być strzałem w 10. W składzie ma bowiem miód lub ksylitol (zależy od produktu), czysty olej z alg (a nie ryb) i jest naprawdę prosty w dawkowaniu. Pastylki do żucia są dodatkową atrakcją. 🙂
Jednym słowem
Przez rozwój dziecka rozumiem poprzez proces. To nie jest coś, co nabywa się tylko w konkretnych godzinach, dniach, czy latach. Dziecko rozwija się non stop i każda czynność, czy przedsięwzięcie pomaga mu, wspiera (lub i utrudnia) rozwijanie kolejnych umiejętności. Myśląc natomiast o wspieraniu rozwoju dziecka mam na myśli nie tylko czytanie mądrych książek, gry kreatywne, sensoplastykę itp. Nie każdy jest do tego stworzony. I nie wszyscy musimy być najlepszymi „animatorami czasu wolnego, itp. Nie.
Poprzez wspieranie rozwoju dziecka mam na myśli wszylkie działania, które podejmujemy z myślą o dzieciach oraz ich zdrowiu. Dla mnie najważniejszy jest ruch na świeżym powietrzu, ogrom całusów i przytulasów, wspólne chwile i mądre, zdrowe dodatki. Odkąd funkcjonujemy wg tego schematu, niestraszne są nam katary. 😉