Historie porodowe #2 | Kasia M.

Dla przeciwwagi lub dla równowagi ostatniej historii porodowej, dziś historia Kasi M. Bo te pozytywne historie też (albo przede wszystkim!) muszą iść w świat!

Bo każda historia jest na wagę złota.

Ola, fot. archiwum prywatne
Ola, fot. archiwum prywatne

Początki

Jak sobie myślałam o porodzie, chciałam zawsze, aby zaczęło się znienacka i przed terminem porodu. Jakoś bardzo mnie to stresowało, że będę po terminie na tyle długo, że będę musiała mieć poród wywoływany. W związku z tym, gdy nadszedł TEN czas, robiłam WSZYSTKO, żeby się już zaczęło. Mycie okien, chodzenie po schodach, spacery. Nic nie skutkowało.
Wtedy nadszedł tydzień 40+3. Zaczęło się w nocy około godziny 2. Myślałam, że po prostu chce mi się siku, ale jednak okazało się, że to chyba wody odchodzą. Mówię „chyba”, bo nie było ich bardzo dużo. Jednak na tyle dużo, że spodnie od piżamy były całe mokre, a do tego zauważyłam, że odszedł też czop śluzowy. Skurczy brak. Pomyślałam, że nie będę jeszcze budzić męża, bo jak nie ma skurczy, to nie będę panikować. Ale jak po godzinie nic się nie działo, to postanowiłam go jednak obudzić. Stwierdziliśmy, że poczekamy do 6 rano i jak nic się nie będzie działo, to na spokojnie pojedziemy do szpitala. Nie chciałam panikować, ale też wolałam być pod kontrolą. Zwłaszcza, że „wody mi odeszły”. Tak też zrobiliśmy. Na izbie przyjęć położna zbadała mnie i powiedziała, że ona tutaj nie widzi, żeby mi wody odchodziły, bo czuć by było że się sączą. Potwierdziła to także lekarz dyżurująca.

Oddział patologii ciąży

Koniec końców przyjęto mnie na oddział patologii ciąży. Po badaniu porannym przez lekarza nic nie wskazywało na to, że coś się zacznie. Został mi naklejony plasterek na ramię, który miał powodować pobudzenie macicy do skurczy. Położyłam się, żeby odespać noc. Obudziły mnie lekkie skurcze i ból jak na miesiączkę. Położne zaleciły prysznic, a po nim skurcze nasiliły się i były coraz bardziej regularne. Przyszedł mąż, pogadaliśmy i powiedziałam, żeby jechał do znajomych z Opola, a ja dam mu znać, czy coś się zacznie, czy to tylko fałszywy alarm. Wzięłam kolejny prysznic, a gdy po nim skurcze były już bardzo bolesne i dłuższe, zgłosiłam to położnej. Na co położna stwierdziła, że zaraz mnie zbada. Na badaniu okazało się, że mam już 4-5 cm rozwarcia. Wg położnej dobrze się trzymałam, jak na takie rozwarcie.

😀

Przeniosłam się wtedy na salę porodową i zaraz dojechał do mnie mąż.

Porodówka

Atmosfera na porodówce była bardzo dobra. Zaopiekowała się nami młoda położna i naprawdę czuliśmy się komfortowo, mogliśmy także włączyć muzykę. Położna doradzała co do pozycji, pomogła w oddychaniu, a później gdy już skurcze były baaardzo silne, robiła zimne okłady i dopingowała, mówiąc, że cały oddział już wie, jaka jestem dzielna. Wbrew temu, co wcześniej sobie czytałam, okazało się, że najlepsza dla mnie pozycja była na fotelu, leżąc na boku. Mogłam trzymać męża za rękę i na skurczu się z nim siłować.

😉

Z resztą na drugi dzień okazało się, ze mamy oboje niezłe zakwasy w rękach.

😉

W pewnym momencie myślałam, że już nie dam rady i poprosiłam o znieczulenie. Przyszedł lekarz, zbadał mnie i okazało się, że jestem na finiszu, prawie 10cm, znieczulenia w tym momencie nie można już podać. Lekarz przebił mi worek płodowy i zaczęła się ostatnia faza porodu. Skurcze parte trwały około godziny. Córeczka przyszła na świat o 2.17. Mogłam ją nareszcie przytulić.

😊

Mąż mógł przeciąć pępowinę. Niestety nie udało się uchronić krocza i zostało nacięte. Następnie lekarz je zszywał, żartując przy tym. Wszystko odbyło się w bardzo miłej atmosferze. Następnie przeszliśmy na salę poporodową, gdzie mieliśmy 2 godziny dla siebie. Maleństwo przyssało się do piersi i tak sobie leżałyśmy, a mąż cały czas nam towarzyszył. Po tym czasie odbyło się ważenie i mierzenie – 3680g i 54cm.

Oddział noworodkowy

W następnej kolejności trafiliśmy na oddział noworodkowy. Panie położne ubrały córeczkę, respektując naszą decyzję i nie kąpiąc jej. Wtedy też mogłam chwilkę odpocząć i zasnąć.

Opieka na oddziale była bardzo dobra, częste obchody, pytania, jak się czuję, czy czegoś nie potrzebuję, wizyty ginekologiczne, wizyty noworodkowe. Warunki na oddziale były bardzo dobre, a jedzenie smaczne. Zostałyśmy wypisane w 3 dobie.

Metryczka

Kto: Ola

Kiedy: 10.05.2019, godz. 02:17

Waga: 3,680 kg

Gdzie: Kliniczne Centrum Ginekologii, Położnictwa i Neonatologii w Opolu (Opole, Reymonta 8)

P.S.

Jeśli chciałabyś podzielić się swoją historią i rodziłaś w jednym z wyżej wymienionych szpitali, odezwij się mailowo (smartasy.olawa@gmail.com) lub przez fanpage FB @smartasy.olawa.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top