Wiele osób już mnie pytało: „no to jak to jest z tą trójką?”. Więc żeby odpowiedzieć każdemu z osobna, a jednocześnie wszystkim naraz, piszę. Jak jest? Ano odlotowo. Odlot za odlotem. 😂
Prawie zawsze marzyłam o dużej rodzinie. Wiedziałam, że chcę mieć dzieci, minimum dwoje. Ta trójka z kolei wydawała mi się taka magiczna. Jakby człowiek wstępował na jakiś kolejny poziom wtajemniczenia. 🙈 Podziwiałam z daleka mamy wielodzietne. Podziwiałam i trochę zazdrościłam.
Pierwsze dziecko
Na pierwsze dziecko czekałam z niecierpliwością, pełna obaw, ale i przekonania, że ze wszystkim sobie świetnie poradzę. W myśl powiedzenia – jak nie ja, to kto. Przecież takie dziecko je, śpi, płacze. A jak płacze to karmisz, przewijasz, tulisz. No i przyszedł ten czas, gdy Anielka pojawiła się w naszym domu. A wraz z nią karmienie piersią, które okazało się dużo trudniejsze niż przypuszczałam. Karmienie przez kapturki (czy też nakładki), które mnie krępowały i odbierały całą pewność siebie. Nocne pobudki, histerie, wrzaski, krzyki, płacze. I pytania typu, a co ona teraz chce? Głodna jest? Śpiąca? Skąd ja to miałam wiedzieć?! Do tego to, co najbardziej mnie przytłoczyło – odpowiedzialność. 24h, pełna doba, tydzień, miesiąc, lata.
Drugie dziecko
Antoś odczarował moje macierzyństwo. Uspokoiłam się, wyciszyłam. Odnalazłam balans pomiędzy byciem mamą, a kobietą. Zaczęły się klarować myśli o czymś swoim, w czym mogłabym się spełniać jako człowiek, kobieta, nie tylko mama. Do tego drugiego macierzyństwa przygotowywałam się już inaczej. Miałam obawy, chwile zwątpienia. Bałam się ponownego karmienia piersią (o porodzie nie wspomnę, bo pisałam o tym w Mamo! Przygotuj się na poród!). Nocne karmienia, pobudki do dwójki już dzieci okazały się nie takie straszne. Do dziś mam wrażenie, że także Anielka wyciszyła się po pojawieniu się Antosia. Może zabrzmi to paradoksalnie, ale ja naprawdę dopiero po narodzinach Antka zaczęłam się wysypiać. Te noce (oczywiście nie wszystkie, ale jednak) stały się spokojniejsze.
Gdy Antoś się urodził, Anielka miała 2 lata i 5 miesięcy. W naszym wypadku okazało się to idealną różnicą wieku. Anielka już się bez problemu komunikowała, korzystała z toalety. Bardzo dużo rozumiała i nie odczuliśmy, żeby cokolwiek we wcześniej wypracowanych zachowaniach, uległo diametralnej zmianie.
Trzecie dziecko
Anielka miała 4 lata, a Antoś 1 rok i 8 miesięcy, gdy w naszym tyle o ile poukładanym życiu pojawił się Miłosz. 🙂 I jak można się domyślić, wszystko stanęło na głowie. Naprawdę. WSZYSTKO. Myślę, że jest kilka rzeczy, które się na to poskładały:
- Niewielka różnica wieku między Antkiem a Miłoszem.
- Czas zimowy = czas chorobowy.
- Mój i Miłosza dodatkowy pobyt w szpitalu – zapalenie płuc malucha.
Teraz, gdy Miłosz kończy niebawem 5 miesięcy, czuję, że nasze życie znów zaczyna wjeżdżać na coraz pewniejsze tory. Jednak do niedawna
- nie czułam się na siłach zostać w domu sama z Antkiem i Miłoszem jednocześnie.
- bałam się gdziekolwiek wyjść sama z chłopakami.
- jeszcze bardziej bałam się zostać w domu sama z całą trójką.
- byłam przerażona, gdy miałam wyjść gdzieś z całą trójką.
Czasami nadal mam wrażenie, że „oczy dookoła głowy” to zdecydowanie za mało. Ale widzę też, że my jako rodzice uczymy się wielu rzeczy od dzieci, dzieci od nas i od siebie wzajemnie. A skutkiem tego, krok po kroczku, jest coraz lepsze (łatwiejsze?) życie w 2 + 3 + 1.
Jednym zdaniem
Nie jest łatwo. Bywają chwile, gdy odnoszę wrażenie, że mój mózg nie da rady przetrawić więcej bodźców. Najcięższe są te chwile, gdy wszystkie dzieci krzyczą lub krzyczą jedno po drugim, na zmianę i tak w kółko. Czuję, że „mi się mózg przegrzewa”. Zdarza się, że łzy, kłótnie, wrzaski, żale nie mają końca.
Faktem jednak jest, że to wszystko przestaje mieć znaczenie, gdy np. widzę, jak Anielka zajmuje się Antkiem, gdy nas nie ma w pobliżu. Albo w momencie, gdy razem bawią się czy też psocą. Gdy obcałowują Miłosza, gdy się z nim witają po powrocie z przedszkola, żłobka.
Owszem, doceniam ciszę nocną, gdy już całe nasze potomstwo śpi, nikt nic ode mnie nie chce i mogę w spokoju powiesić pranie albo wykonać inną matczyną formę relaksowania się. 😉 Myślę, że wielu rzeczy nie umiałabym docenić, gdyby nie dzieci. Choć bywa ciężko, miewam chwile całkowitego zwątpienia w siebie i swoje umiejętności – to nie, nie zamieniłabym ani nie cofnęłabym niczego.
Trójka
Trójka dzieci to:
- Ogromna góra prania.
- Wyzwanie logistyczne.
- Wielki (czyt. brzydki) samochód.
- Zmęczenie do sześcianu.
- Wielgachne zakupy spożywcze w każdą sobotę.
Ale trójka dzieci to także:
- Znakomity trening komunikacji, mediacji itp.
- Zniżki na Kartę Dużej Rodziny.
- Dodatkowe 500+.
- Więcej partnerów do gier i zabaw wszelakich.
- Miłość, miłość, miłość.