10 pytań do #11: Blandyny Rosół-Niemirowskiej, mamy, ale i nauczyciela polonisty, doradcy metodycznego, egzaminatora OKE i eksperta MEN

Blandyna Rosół-Niemirowska – nauczyciel polonista w LO im. Jana III Sobieskiego w Oławie, doradca metodyczny w Powiatowy Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli w Oławie, Ekspert MEN w zakresie awansu zawodowego nauczycieli, egzaminator Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej we Wrocławiu. To nie tylko nagrodzona wieloma nagrodami za osiągnięcia pedagogiczne, jak np. nagrodą Ministra Edukacji Narodowej, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Srebrnym Krzyżem Zasługi nadanym przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, czy wieloma innymi nagrodami Dolnośląskiego Kuratora Oświaty, ale także doświadczona mama, która o nie zapomina o tym, co najważniejsze.

Z pisarzem, poetą, publicystą Stanisławem Srokowskim
1. Wzięłam sprawy we własne ręce, bo…

rozpoczynając pracę w zawodzie nauczyciela polonisty w 1984 roku, wiedziałam, że to zawód – misja i powołanie. Skąd wiedziałam? Otóż pochodzę z rodziny nauczycielskiej. Moja mama był przez 40 lat nauczycielką w szkole podstawowej, a mój śp. tato, był nauczycielem i wieloletnim dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego im. Jana III Sobieskiego w Oławie, gdzie ja obecnie pracuję. Tak więc, wiedziałam, co to wielogodzinne poprawianie w domu prac klasowych, sprawdzianów itp. Najważniejsze jednak było obserwowanie rodziców jako nauczycieli z pasją, dla których szkoła to nie tylko miejsce pracy, ale również miejsce samorealizacji, świetnych nowatorskich pomysłów, służby innym.
Wzorując się na moich rodzicach, tak też podchodzę do zawodu. Nie chciałam zaczynać pracy w szkole w Oławie, gdzie mnie wszyscy znali jako córkę dyrektora LO, ale ambitnie podeszłam do sprawy, chciałam być anonimowa i zapracować sama na swoją opinię. Rozpoczęłam pracę w LO we Wrocławiu, gdzie realizowałam swoje pomysły, innowacyjne wówczas programy autorskie, przedsięwzięcia itp. Szkoła w dużym mieście, to był strzał w dziesiątkę. To w Zespole Szkół Chemicznych nabyłam ”szlifów” nauczycielskich, miałam świetne grono pedagogiczne koleżanek i kolegów. Ludzi twórczych, prawdziwych przyjaciół.
Pracowałam tam 18 lat i do dzisiaj jestem zapraszana do tamtej szkoły, mam stale trwające przyjaźnie. Zaczynałam pracę jako panna, a zakończyłam jako mężatka i mama córki, która ma już 26 lat. 🙂
To szkoła we Wrocławiu oderwała mnie od małomiasteczkowych, prowincjonalnych stosunków międzyludzkich. Dlatego swojej córce doradzałam i innym młodym doradzam, by zaczynać pracę w dużym mieście, gdzie można rozwijać się, doskonalić w zawodzie. Kiedy w 2002 roku wróciłam do mojej macierzystej szkoły, miałam wrażenie, ze cofnęłam się w czasie. Miałam sentyment do szkoły i mam, ze względu na mojego tatę, który serce i zdrowie oddał będąc przez 12 lat dyrektorem LO w Oławie (wcześniej też dyrektorował we Wrocławiu, a wiec poszłam jego śladem). Wzięłam sprawy w swoje ręce, by przenieść bogate doświadczenia pedagogiczne z Wrocławia. Uważam, że nauczyciel nie kończy pracy z chwilą dzwonka i rzuceniem dziennika na półkę (teraz zamknięciem dziennika elektronicznego), nie jest administratorem dokumentacji szkolnej, ale powinien mieć OSOBOWOŚĆ. To jest coś, czego nie można się nauczyć. Albo się to ma w sobie, albo nie. Znam, niestety wielu nauczycieli bez charyzmy, dla których praca w szkole, to tylko praca… Nie akceptuję takiego podejścia i nie pogodzę się z tym nigdy. Nie chcę zamknąć się w małomiasteczkowym kręgu, dlatego moim pedagogicznym dzieckiem stały się słynne już, od siedmiu lat konferencje naukowe, które organizuję co roku we współpracy z Uniwersytetami: Wrocławskim i Opolskim.
Nigdy nie zatrzymałam się w rozwoju pedagoga, dlatego sama doskonalę nauczycieli. Jestem od 16 lat również doradcą metodycznym. Nie będę chwalić się nagrodami i osiągnięciami, wolę gdy robią to inni, ale czuję się usatysfakcjonowana jako nauczyciel. Mam wspaniałą rodzinę: mamę, męża i córkę Igę. To dzięki nim jestem zadowolonym i szczęśliwym człowiekiem.

2. Dzień organizuję sobie…

poprzednich dni. Lubię planować. Żyję z kalendarzem w ręku. Unikam zaskoczeń, bezplanowych działań. Jestem dokładna, choć pewnie dla innych męcząca. Wymagam od siebie i innych dyscypliny, nie znoszę braku odpowiedzialności. Dzień organizuję tak, by po pracy mieć czas na przyjemności: basen, spotkania z wieloletnimi przyjaciółmi. Jednak obowiązki zawodowe są zawsze na pierwszym miejscu. Kiedy miałam małe dziecko, też tak było. Zawsze byłam dyspozycyjna w szkole, to praca była i jest priorytetem.

3. Na co dzień napędza mnie… 

zmieniający się świat. Trzeba dostosować się do nowych technologii, wyzwań, doskonalić się. Boję się rutyny i stagnacji. Napędzają mnie wspaniali i twórczy przyjaciele, którzy coś ciekawego mi proponują, zapraszają na interesujące spotkania itp. Nie znoszę płytkich rozmów i nijakich przyziemnych rozrywek. Na szczęście mam liczne kontakty z pisarzami, twórcami kultury i mogę iść do przodu. Uwielbiam podróże, zwiedziłam już wiele krajów, byłam nawet w Australii. 🙂
Podróże są ważne, bo pomagają zrozumieć świat i inne kultury. Mam nadzieję na kolejne wyprawy. Napędza mnie również moja ormiańska natura (mam po ojcu korzenie ormiańskie), działam w Towarzystwie Ormian Polskich we Wrocławiu.

4. Największe wyzwanie w moim życiu, to…

wychowanie dziecka na mądrego i szczęśliwego człowieka. Mam nadzieję, że mi się to udało, kiedy patrzę na moją kochaną Igę. To Ona ”stawia mnie czasem do pionu”, tłumaczy różne nowoczesne problemy tego świata, uświadamia mi, kiedy jestem mało tolerancyjna, za bardzo skupiona, mówi mi, że ”trzeba odpuścić”. Wiem, że wychowałam dobrego i mądrego człowieka. Oczywiście jest w tym ogromna zasługa mojego kochanego męża, cudownego ojca dla Igi.

5. W swoim życiu najbardziej cenię sobie…

opinie moich byłych uczniów, którzy po latach odwiedzają mnie, maja ze mną kontakt, inspirują (czego przykładem jest również niniejszy wywiad na prośbę byłej uczennicy Agaty). To byli uczniowie, którzy pracują w różnych miejscach, zwracają się z inicjatywami, a ja nigdy nie odmawiam.

6. Siłę czerpię z… 

rodziny, która zawsze mnie wspiera. Jestem również zmotywowana, kiedy docenia się moje działania. Słowa uznania dodają mi sił. Myślę, że gdyby tego nie było, gdybym nie była doceniana, nie chciałabym niczego dodatkowego w szkole robić. Należy chwalić, bo to daje siłę.

Z profesorem Janem Miodkiem
7. Gdybym nie robiła tego, co robię teraz…

byłabym psychologiem. Uwielbiam psychologię, obserwowanie ludzi, ich zachowań i reakcji. Mam dobrą intuicją, dlatego czasem psychologiczne podejście w życiu pomaga mi w różnych sprawach.

8. Na moim „podwórku” brakuje mi…

niekonwencjonalnych i nowatorskich działań wielu ludzi, a nie tylko pojedynczych osób. Mam wrażenie, że dominuje kultura ulicy, powierzchowność w relacjach międzyludzkich, brak przywiązania do wartości aksjologicznych.

9. Macierzyństwo to…

odpowiedzialność i świadomość, że kształtujemy młodego człowieka dla ludzi, a nie dla siebie. Moim zdaniem, to zadanie, by wychować istotę z charyzmą, zainteresowaniami, a nie kogoś, kto ,,zobaczy, jak mu się życie ułoży”. Takie odpowiedzi słyszę i jestem zdumiona. Kto wychował takiego osobnika?

10. Macierzyństwo nauczyło mnie…

cierpliwości i tolerancji wobec moich uczniów. Kiedy nie miałam dziecka, byłam dużo bardziej wymagająca. Potem widziałam ucznia przez pryzmat mojej córki, ale jednocześnie macierzyństwo nauczyło mnie, że bycie matką, to budowanie autorytetu. Nie zgadzam się, że rodzic ma być „kumplem”, koleżanką, nie, ma wymagać i stawiać granice, służyć doświadczeniem, wspierać, ale mądrze.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top