10 pytań do #21: Moniki Prędkiej, businesswoman i mamy dwóch córek

Nikt żadnej z nas nie musi, a nawet nie powinien mówić, jaką mamą być. Bo każda z nas jest wyjątkową i najlepszą z możliwych mamą dla swoich dzieci. Ale czasem warto poczytać, jak radzą sobie inne kobiety. A nuż coś nas zainspiruje do jakichś zmian? Poczytajcie, jak radzi sobie businesswoman, mama dwóch córek. Przez kilkanaście lat pracująca w dużych i wielkich firmach polskich i zagranicznych, ponad 3 lata temu postanowiła pójść na swoje i otworzyła agencję reklamową. Mieszka w Siechnicach, prowadzi sportowy styl życia i zdrowo się odżywia. Uwielbia nowe wyzwania i z plannerem w ręce spełnia swoje marzenia jedno po drugim.

prowadząc własną firmę to ja decyduję, gdzie jest moje biuro
prowadząc własną firmę to ja decyduję, gdzie jest moje biuro

1. Wzięłam sprawy we własne ręce, bo…

to był najwyższy czas. O swojej firmie myślałam już podczas studiów ekonomicznych, ale zaraz na początku kariery zawodowej wpadłam do złotej klatki pracy na etacie. Spędziłam w niej kilkanaście lat pracując w międzynarodowych korporacjach i polskich dużych firmach. O ile praca dawała mi mnóstwo satysfakcji, to jednak z tyłu głowy ciągle była ta myśl, że chcę założyć swoją firmę. 3 lata temu właśnie nadszedł ten moment i teraz z perspektywy czasu widzę, że to była moja najlepsza decyzja zawodowa w życiu. Kolejnym krokiem, który pojawił się naturalnie, a kiełkował w mojej głowie od dobrego roku, to było wykorzystanie moich zdolności organizacyjnych do stworzenia w Siechnicach Spotkań Kobiet Przedsiębiorczych. O ile pracując na etacie szef czasem pracownika na szkolenie czy konferencję wyśle, o tyle prowadząc własny biznes każda z nas musi zadbać o swój rozwój sama. A wiadomo, kto nie idzie do przodu ten się cofa. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie, który do przodu nie idzie, lecz gna i pędzi co tchu. Projekt Spotkań Kobiet Przedsiębiorczych, ku przerażeniu mojego męża (kiedy Ty znajdziesz na to czas??), został bardzo entuzjastycznie przyjęty przez uczestniczki i daje mi bardzo dużo satysfakcji. Mam nadzieję, że rozwinie się w coś, o czym jeszcze nawet nie śmiemy marzyć.

2. Dzień organizuję sobie…

do ostatniej minuty. Jestem maniaczką zwiększania produktywności i efektywności pracy. Używam do tego wielu narzędzi do organizacji życia, zarówno elektronicznych jak i papierowych. Także technik wspomagających realizację celów, organizację pracy i skupiania się. Nie wyobrażam sobie życia bez mojego kalendarza książkowego, który wspieram kalendarzem Googla zsynchronizowanym z kalendarzem mojego męża. Serio! 😉 Do tego codzienna lista zadań do zrobienia, którą wpisuję w zeszycie. Zeszyt leży na stole w kuchni, więc każdy ma wgląd, co jeszcze jest do zrobienia zanim usiądziemy wieczorem do planszówek. Dzięki temu mam wszystko pod kontrolą i – wbrew pozorom – jest miejsce na radosną spontaniczność, bo nigdy nie zaskoczy nas niespodziewane coś, o czym miałam pamiętać…

3. Na co dzień napędza mnie…

świadomość, że życie jest krótkie i trzeba je wyciskać jak cytrynkę. Dlatego skupiam się na pozytywnej stronie życia – przytulam dużo, kocham ile wlezie, słucham wszystkich, którzy chcą do mnie mówić. Akceptuję ludzi takich, jakimi są. Nie oceniam, nie krytykuję. Wybaczam szybko i nie rozpamiętuję. A że świat ma nam tak wiele do zaoferowania, mam ochotę wykorzystać wszystko, co się da, dopóki mam siłę i możliwości. Próbuję co chwila nowych rzeczy, doświadczam tego, czego jeszcze nie znałam. Cieszę się każdą chwilą, jaką dają mi bliscy i nie tylko. Mam nadzieję, że na łożu śmierci powiem – tak, to było fajne życie, nie zmarnowałam go i niczego nie żałuję. 😊

4. Największe wyzwanie w moim życiu to…

te małe niekończące się drobiazgi codzienne. O ile te grube sprawy projektowe mam aktualnie w fazie stabilnej, o tyle te małe diabełki, które dzień w dzień trzeba ogarniać od nowa, dają mi nieźle popalić.

5. W swoim życiu najbardziej cenię sobie…

możliwości, które mam. Nie każdy miał takie szczęście urodzić się tu, gdzie ja i wtedy kiedy ja. Dla nas to jest oczywiste, ale nie każda dziewczynka na tym świecie ma możliwość edukacji, nie każdy człowiek może bezpiecznie iść do pracy codziennie, nie każdy ma zdrowe dzieci albo chociażby dwie działające nogi. My, żyjąc w rozwiniętym społeczeństwie, mamy przeogromne szczęście. Ja staram się codziennie być tego świadoma i doceniać to.

6. Siłę czerpię z…

robienia tego, co mi daje satysfakcję. Jestem dowodem na to, że im więcej masz do zrobienia, tym więcej czasu na to znajdziesz. Będziesz w stanie zrobić wszystko. Nie ma rzeczy niemożliwych, a ograniczenia są tylko w naszej głowie. Zawsze, jak jestem na Zumbie, pływalni albo jodze, to mam rogala od ucha do ucha, bo mam wtedy świadomość, że wszystko w moim życiu jest poukładane. Dzieci i mąż ogarnięte, dom (w miarę) posprzątany, klienci obsłużeni i oto teraz ja mam czas na to, by skupić się na sobie. Zwłaszcza, że pośrednio jest to ważne we wszystkich obszarach życia. W końcu tylko zdrowa, wysportowana i dobrze odżywiona mama może mieć siłę i energię na to, żeby codziennie pchać ten wózek napchany milionem zadań domowych i zawodowych.

7. Gdybym nie robiła tego, co robię teraz…

zawodowo zapewne nadal siedziałabym w jakiejś korporacji od 8 do 16. Dzięki temu, że pracuję w swojej firmie, to ja ustalam godziny pracy, urlopy i dress code. 😊 To nie zawsze prawda, że będąc na swoim, trzeba pracować non stop. Ja jestem przykładem, że można pracować mniej. Staram się pracować nie ciężej, ale mądrzej. Wystarczy poznać kilka wypróbowanych sztuczek do zarządzania swoim czasem i swoimi celami, aby je po prostu zacząć osiągać. Marzenia się nie spełniają – marzenia się spełnia.

8. Na moim „podwórku” brakuje mi…

jogi. Po prostu. Kiedyś postanowiłam, że będę praktykować chociaż 15 minut dziennie, bo to daje duże wyciszenie w codziennym rozgardiaszu. Dodatkowo kręgosłup mi za to dziękuje za każdym razem, kiedy kończę praktykę. Jednak aktualnie nie mogę się zebrać, żeby regularnie praktykować. Muszę to wpisać w moje cele na 2019 rok. 😊

9. Macierzyństwo to…

jedno z największych wyzwań w moim życiu. Codzienne drobne sytuacje wpływają na to, czy moje córki wyrosną na mądre, pewne siebie, odważne i dobre kobiety. Kobiety, które szanują siebie i innych. To strasznie ciężka i długotrwała praca. A przy tym ogromnie odpowiedzialna. Przecież od tego, co one wyniosą z domu, zależy, czy będą potrafiły odnaleźć w życiu szczęście i spełnienie.

10. Macierzyństwo nauczyło mnie…

cierpliwości, akceptacji i przekraczania własnych granic. Jeśli myślisz, że to mąż, szef albo pies wyczerpuje Twoją cierpliwość do cna, poczekaj. Zobaczysz, co zrobią z Tobą dzieci… Kiedy będą budzić się 500 razy w ciągu nocy, gdy Ty musisz o 6 rano wstać jak skowronek do pracy. Albo kiedy 40 razy podczas jednej podróży będą zadawać Ci to samo pytanie, gdy Ty próbujesz nie zgubić się w nowym mieście jadąc bez nawigacji. Albo trzasną drzwiami i powiedzą – mamo, ty mnie nigdy nie zrozumiesz. Zamiast nawrzeszczeć, będziesz musiała znaleźć sposób, żeby dotrzeć jakoś do tego młodego umysłu. Mam dwie córki i obie są bardzo podobne. Zarówno do mnie jak i mojego męża. A jednak są tak od siebie różne, że aż trudno mi uwierzyć, jak to w ogóle możliwe. Biorę je takie, jakie są, akceptuję ze wszystkimi wadami i dziwnym podejściem do niektórych rzeczy. To się rozciąga również na resztę świata. Ludzie są tak różni, że to aż prawie niemożliwe. Ale to właśnie sprawia, że ten świat jest taki ciekawy i ja biorę każdego takiego, jakim jest. Ostatnia rzecz to przekraczanie granic. Kiedyś pewne rzeczy wydawały mi się niemożliwe. To, że mam dzieci, powoduje, że muszę wychodzić poza moją strefę komfortu i dla siebie, i dla nich. One mnie obserwują i uczą się tego, co widzą. Dlatego muszę stanowić dla nich dobry przykład kobiety spełnionej i szczęśliwej. Na szczęście to nie trudne, bo faktycznie w głębi serca taka właśnie jestem.

z rodziną na festiwalu kolorów
z rodziną na festiwalu kolorów

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top