Dagmara Pajkert – mama, żona, fotografka. Absolwentka dziennikarstwa oraz marketingu, z pasją do fotografii i zatrzymywania chwil. Eksploratorka sielskich przestrzeni, domów pełnych ciepła i miłości oraz miejsc, w których odbywają się wyjątkowe uroczystości. Wszystko to w celu zatrzymania pięknych ludzi, chwil, uczuć i czasu na zdjęciach. Naturalnie i na zawsze. Znajdziecie ją na dagmarapajkert.pl i na jej profilu FB Dagmara Pajkert Fotografia.
1. Wzięłam sprawy we własne ręce, bo…
chciałabym powiedzieć, że urodziłam się z aparatem w dłoni wywołując sensację na sali porodowej, ale tak nie było. 😉 Nie robiłam też zdjęć starym Zenitem dziadka.
Jest natomiast we mnie chęć tworzenia i czuję, że własnymi rękami stworzę więcej.
Dla siebie, dla rodziny i dla innych. Chcę mieć wpływ na to, co robię i w jaki sposób to robię. Pragnę być mamą, która jest obecna – dać mojemu dziecku czas, piękne wspólne wspomnienia, uwagę. Chcę tworzyć i może to zabrzmi jakoś patetycznie, 😉 ale chcę pozostawić po sobie coś, co da wartość innym. I nie mówię tu o wartości materialnej, czyli po prostu o zdjęciach, ale przede wszystkim o wartości emocjonalnej. Dla mnie naturalna fotografia to bomba emocji! I te emocje z czasem tylko zyskują na sile. Wiesz jaka po latach będzie eksplozja? 😉
Spojrzysz na zdjęcia i się wzruszysz – dzieci urosły, być może już wyfrunęły z gniazda, a Ty patrzysz na zdjęcie, gdzie przytulałaś takiego małego okruszka. I na te stópki długości palca wskazującego, które tak całowałaś. A potem masz w domu stopy w rozmiarze 40, których już byś nie miała ochoty pocałować, a już na pewno właściciel stóp by tego nie chciał. 😉
A może zakręci ci się łza w oku, bo zobaczysz na zdjęciu kogoś, kogo już z Tobą nie ma…
Emocje to nie tylko fotografia rodzinna! Sesje kobiece to często przełamanie barier, nabranie pewności siebie, siły. Spojrzenie na siebie łaskawszym okiem, bo często my, kobiety, jesteśmy najbardziej krytyczne wobec siebie. Mamy jakieś takie wewnętrzne oko, które widzi rzeczy niewidzialne – czyli mankamenty widoczne tylko dla nas. To też mamy, które na co dzień są przygniecione obowiązkami związanymi z życiem zawodowym i rodzinnym, takie “poszarzałe” wewnętrznie – bo po prostu zmęczone. One nabierają kolorów, bo widzą, że są piękne! W końcu fotografia produktowa – kto by pomyślał – to też emocje! To Twój produkt, czyli Twoje “dziecko” – takie wypieszczone, czasem “urodzone” w bólach. 😉 To Twój biznes – coś, o co dbasz, czemu poświęcasz energię, co rozwijasz.
Zresztą to nie ma znaczenia, czy prowadzisz swój biznes, czy pracujesz na etacie. Czuj się po prostu dobrze z tym, co robisz.
2. Dzień organizuję sobie…
często z meteo.pl i innymi serwisami pogodowymi. 😉 Bo pogoda i światło są dla mnie istotne przy sesjach. Choć jedyną przeszkodą tak naprawdę jest deszcz lub bardzo silny wiatr.
Jednak jak to pogoda – bywa nieprzewidywalna i robi psikusy. Czyli z pogodą jak z dziećmi. 😉
Tworzę też sobie listy zadań do wykonania. Tak tradycyjnie – z długopisem i kartką, planerem lub kalendarzem. Można mi je kupować w prezencie. Z radością przygarnę każdą ilość. 😉 I długopisy. Dużo długopisów. 😉 No a potem jak już wszystko zanotuję i wykonam, to lubię wykreślać zadania z listy. 😉 To mnie motywuje, choć czasem nie uda się zrealizować wszystkiego. Życie.
3. Na co dzień napędza mnie…
ja się chyba „samonapędzam”, bo uwielbiam działanie. Np. to, że udało mi się zrealizować rzeczy, które sobie zaplanowałam. Napędza mnie ruch, odkrywanie. To, kiedy spędzamy aktywnie dzień z bliskimi, a potem wracamy do domu tak pozytywnie zmęczeni. Sesje mnie napędzają – te emocje, pomysły i dobra energia ludzi, czyli to, co robię i to, dla kogo to robię. Nie lubię zastoju, poczucia “zamulania”. 😉
4. Największe wyzwanie w moim życiu to…
zatrzymywanie czasu. 😉 Tak, żeby go wystarczyło na jak najwięcej aktywności, ale też odpoczynek. Oraz to, aby jak najpiękniej zatrzymać ten czas na fotografiach. To są chwile często nie do powtórzenia.
5. W swoim życiu najbardziej cenię sobie…
szczerość i zaufanie, którym obdarzają mnie ludzie.
Cenię też ten czas, kiedy jest równowaga i spokój, w takim sensie, że wszyscy są zdrowi, że mogę realizować swoje plany itp. Chyba nie muszę wspominać jak niemalże z dnia na dzień wszystko może się w życiu wywrócić do góry nogami.
Nie na wszystko mamy wpływ. Natomiast wierzę, że wszystko czemuś służy. Z większości sytuacji da się jednak wyłuskać coś dobrego. Coś, co da do myślenia. Coś, co pozwoli zmodyfikować działania, a może nawet określić nową ścieżkę. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Takie sytuacje dobitnie pokazują też, jak warto doceniać pozornie błahe sprawy.
6. Siłę czerpię z…
najlepiej czerpać z wnętrza siebie. To jest sztuka, ale warto nad tym pracować. I ja pracuję, choć nie zawsze jest to łatwe. 😉 Myślę też, że trzeba mieć tę wewnętrzną siłę, aby być wsparciem dla dzieci. To jest takie dwukierunkowe – my dajemy im siłę, one dają ją nam.
Różne są jednak historie i różne momenty w życiu. Czasem każdy potrzebuje wsparcia, bo z tych sił opada. Wtedy dają mi ją bliscy, kontakt z naturą.
7. Gdybym nie robiła tego, co robię teraz…
to chciałabym robić coś, co będzie zgodne ze mną w danym momencie. Myślę, że zawsze będę fotografowała. Choćby prywatnie. Zbyt cenne są dla mnie zdjęcia i ich ładunek emocjonalny i pamiątkowy, żebym miała zaprzestać zapisywania na zdjęciach tych chwil. Dla siebie i dla przyszłych pokoleń. Zresztą fotografia, to oprócz zdjęć również działania z zakresu marketingu, grafiki, tworzenia tekstów itp. A może kiedyś rzucę wszystko i wyjadę w Bieszczady? 😉 Z rodziną i…aparatem oczywiście.
8. Na moim „podwórku” brakuje mi…
na ten moment nie czuję szczególnych braków. Zresztą lepiej skupiać się na tym, co się ma i w jaki sposób można to wykorzystać.
9. Macierzyństwo to…
sztuka zrozumienia. Prawdopodobnie wielu rodziców małych dzieci doświadczyło sytuacji, w których pozornie błahy dla nas problem urastał do rangi dramatu dla dziecka. A to nie ten kubeczek, a to złamany banan. Przypuszczam, że ze starszymi dziećmi nie jest łatwiej, bo dochodzą inne emocje. Dziecko to nie mały dorosły. Ono potrzebuje właśnie tego zrozumienia z naszej strony i wsparcia w tych trudnych emocjach. Macierzyństwo to też zrozumienie dla mamy – że ma prawo być zmęczona, że nie musi gotować dwudaniowego obiadu z deserem, że może mieć przez chwilę dość wszystkiego, że ma prawo pobyć sama itp. Ważne jest też to, żeby mamy potrafiły zrozumieć siebie nawzajem. Macierzyństwo to nie wyścig. Nie dostaje się orderu z ziemniaka, tylko miłość dziecka. I to najważniejsze.
10. Macierzyństwo nauczyło mnie…
nawiązując do wcześniejszego pytania – żeby dobrze przemyśleć, w jakim kubku podać dziecku wodę. 😉
Może łatwiej by było odpowiedzieć, czego nie nauczyło… A tak serio to naprawdę wiele! Sama siebie się trochę nauczyłam. Tego, jak potrafię się zorganizować, tego, co dla mnie ważne, tego, jak wiele mogę i jakie mam ograniczenia. Organizacji czasu, siły i wytrwałości. Dodało odwagi do zmian i motywacji do działania.
Nauczyło mnie też pokory oraz tego, że nie da się wszystkiego zaplanować.
❤️ ❤️ ❤️
Złota rada, która nie jest radą
Droga mamo,
życzę Ci na ten rok, ale też na kolejne lata, żebyś miała więcej powodów do uśmiechu niż do smutku. Łez tylko tych radości i wzruszenia. Odpoczynku i czasu dla siebie. Odpuszczenia spraw mniej istotnych. Wsparcia w trudniejszych chwilach i kogoś, kto będzie dzielił, a raczej mnożył z Tobą radość. Pięknych wspomnień i wielu zdjęć, dzięki którym zakręci Ci się w oku łza wzruszenia, kiedy spojrzysz na nie w przyszłości.
Życzę Ci też miłości. Również do siebie bo, Ty mamo, jesteś ważna. I zawsze o tym pamiętaj.