Klaudia Piróg – właścicielka Wydawnictwa Dziwimisie. Mama dwójki dzieci i dwóch kotów. Z wykształcenia krytyk literacki i bibliotekoznawca. W wolnych chwilach lubi szydełkować, czytać i słuchać podcastów.
1. Wzięłam sprawy we własne ręce, bo…
chciałam. Literatura dziecięca nie jest czymś, czego brakuje w księgarniach i nigdy nie twierdziłam, że chcę zmienić rynek książki dziecięcej. Od zawsze chciałam prowadzić wydawnictwo i wbrew pozorom wszystko w moim życiu prowadziło właśnie do tego. Uznałam, że w sercach i regałach czytelników znajdą się jeszcze wolne miejsca na ciekawe propozycje dla dzieci. I staram się te wolne miejsca zapełniać.
2. Dzień organizuję sobie…
na bieżąco. Jako mama dwójki małych dzieci muszę mieć dość elastyczny plan dnia. Cierpię bardzo, bo kocham rutynę i regularność, tylko dokładnie zaplanowany dzień daje mi poczucie wypełnienia obowiązków. Zawsze jednak szybko tworzę, wdrażam nowe plany i staram się je realizować.
3. Na co dzień napędza mnie…
kawa. 🙂 Wiem, że pewnie powinnam powiedzieć, że miłość do dzieci albo misja zbawienia świata, ale nie zaczynam dnia bez kawy, więc to moja siła napędowa każdego poranka.
4. Największe wyzwanie w moim życiu to…
mam nadzieję, że jest jeszcze przede mną, a wszystko, co się działo do tej pory, to tylko próba.
5. W swoim życiu najbardziej cenię sobie…
momenty, w których w domu jest cicho i mój mózg odpoczywa. Jestem rodzicem WWR i czasem czuję, że nie wytrzymam ani dźwięku więcej, bo eksploduję. Więc cenię te chwile, kiedy mogę po prostu się wyciszyć.
6. Siłę czerpię z…
dni, w których mogę w ciszy z podcastami cały dzień szydełkować. Albo z cało weekendowych nieprzespanych wyjazdów z przyjaciółmi, które uświadamiają mi, że „matka to też człowiek”.
7. Gdybym nie robiła tego, co robię teraz…
to pracowałabym w jakiejś korporacji, bo taki miałam plan. Zapisałam się nawet na kierunkowe studia podyplomowe, ale los chciał, że przyszła pandemia i nie wystartowały.
8. Na moim „podwórku” brakuje mi…
niczego mi nie brakuje. Nie zaczęłam robić książek, bo te, które są w księgarniach, są beznadziejne i ja im pokażę, jak się robi książki. Nie. Na rynku są wspaniałe wydawnictwa, które robią cudowne książki dla dzieci.
9. Macierzyństwo to…
rollercoaster. Z jednej strony to zalew uczuć, których w żadnej innej sytuacji nie da się wytworzyć, ale z drugiej strony to duża zmiana. Zupełnie inaczej było, gdy byłam mamą jednego dziecka, bo macierzyństwo z moją córką to był wesoły zjazd rollcoasterem. Ona była łatwym w obsłudze dzieckiem, zawsze miała dobry humor i współpracowała z nami. Natomiast narodziny syna to była jazda bez trzymanki. Żadnych zasad, reguł, tylko walka o przetrwanie. Był innym dzieckiem. I wtedy zrozumiałam, że nie można nigdy porównywać mam, bo jedna ma takie dziecko jak moje starsze, jest wyspana i zorganizowana, a druga ma takiego mojego syna. I to są naprawdę bardzo różne odcienie macierzyństwa. Choć w obu przypadkach miłość, która się wytwarza, jest niewiarygodną siłą, dla której warto trwać.
10. Macierzyństwo nauczyło mnie…
pokory i nazw wszystkich dinozaurów łącznie z epoką, w jakiej żyły. 🙂
❤️ ❤️ ❤️
Pięknie napisane: „mam nadzieję, że jest jeszcze przede mną, a wszystko, co się działo do tej pory, to tylko próba.” – trafiły te słowa do mnie dość mocno ❤
Prawda?