Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być rodzicem, który mówi „nie” na zajęcia dodatkowe? To jakby podpisać własny wyrok na godziny koczowania w samochodzie, wpatrywania się w zegarek i niekończące się rozmowy z innymi rodzicami. Oto kilka powodów, dlaczego ja tego nie zrobię!
1. Syndrom rodzica – taksówkarza
Wyobraź sobie siebie, wędrującego od jednej sali gimnastycznej do drugiej, od klubu tanecznego do pływalni. Czy ktoś kiedyś pomyślał o tym, że mogłam spełniać się jako taksówkarz? Bo zdaje się, że wraz z 1-ym września moje dzieci właśnie zaczynają mieć rozkład jazdy bardziej zapełniony niż kursy Ubera w piątek wieczorem.
2. Nielegalne przemycanie przekąsek
Kto z nas, rodziców, nie przemycał jedzenia na te wszystkie zajęcia? Ale po co mi stres, że zapomniałam chipsów, a obok inna mama wyciąga z torby pieczołowicie przygotowane przekąski „fit”?! Zdecydowanie lepiej oszczędzić sobie i dziecku tego rozczarowania.
3. Wycieczki po znalezienie zaginionych rzeczy
Buty do tańca, okulary do pływania, judoga, bryczesy – to wszystko ma magiczną zdolność znikania. Zastanawiam się, czy zajęcia dodatkowe nie są tylko przykrywką dla tajnej operacji „Gdzie jest moje dziecko teraz i gdzie, do cholery, są jej/jego rzeczy?!”.
4. Sztuka organizacji czasu? Bez jaj!
Dla mnie jako mamy (w dodatku mamy wielodzietnej), która ledwo pamięta, jaki jest dzień tygodnia, próba zsynchronizowania wszystkich zajęć moich dzieci to jak układanie kostki Rubika… na czas, pod wodą i absolutnie bez instrukcji. Czy ja aby naprawdę chcę się w to bawić?
5. Rozciąganie dobowego czasu do granic możliwości
Zajęcia dodatkowe są jak magiczne zaklęcie, które sprawia, że 24 godziny w ciągu dnia stają się dziwnie niewystarczające. Kiedy mam jeszcze znaleźć czas na to, żeby pójść do jakiejś pracy, ugotować obiad i przynajmniej raz dziennie sprawdzić, czy dzieci jeszcze istnieją? O sprzątaniu czegokolwiek wolę już nie wspominać. Pralka przecież też sama pierze.
6. Dzieciństwo bez zajęć? Czyżby czysty relaks?
A co jeśli moje dziecko będzie chciało po prostu… być dzieckiem? Wiecie, jak w dawnych czasach, kiedy czas wolny spędzało się na zabawie w błocie, budowaniu szałasów i wymyślaniu gier z patykami. Może to jest właśnie ten sekret szczęśliwego dzieciństwa?
7. Mój czas, moja sprawa
Jako mama, która potajemnie marzy o tym, żeby w końcu usiąść na kanapie z książką i ulubioną filiżanką kawy, zdecydowanie wolę odpuszczenie sobie tych wszystkich zajęć dodatkowych. Może jestem egoistką, ale wiecie co? Nie zamierzam żałować!
Jednym zdaniem…
Zajęcia dodatkowe są świetne… dla innych rodziców! A ja? Pozwolę moim dzieciom odkrywać świat w swoim własnym tempie – bez harmonogramu, bez stresu i, przede wszystkim, bez mojej roli jako rodzinnego szofera na pełen etat. Wspieram moje dzieci i będę to robić, ale nie chcę, żeby odbywało się to totalnym kosztem mnie samej. Ja też jestem ważna. Ja, moje samopoczucie, moje możliwości o graniczenia, moje hobby i mój czas na odpoczynek.
Powodzenia w nowym roku szkolnym mamuśki!
Podobne wpisy/ wydarzenia
P.S.
A jeśli spodobał Ci się dzisiejszy wpis lub któryś z poprzednich, może już nie raz skorzystałaś z tego, co u mnie znalazłaś, możesz postawić mi symboliczną kawę. 🙂 Każda kawa to bezcenna dla mnie wskazówka, że to, co tu piszę, przydaje się innym. A każde choćby i symboliczne „dziękuję” uskrzydla, jak nie wiem co. 🙂