Dlaczego place zabaw są takie nudne?!

Kiedyś obiecałam wpis o placach zabaw. I w końcu nadszedł ten czas. 😀 Bo place zabaw to miejsce, gdzie mama czy tata spędzają ze swoimi dziećmi dość sporo czasu. I już jakiś czas temu nasunęło mi się takie spostrzeżenie, że te nasze place zabaw są najzwyczajniej w świecie NUDNE.

A i natknęłam się ostatnio na artykuł na ten temat, co totalnie mnie przekonało, że qrcze to nie tylko ja tak myślę. Bo tak, czasami mam wrażenie, że „eee, wymyślam sobie”.

Dodatkowo w związku z kwarantanną, zamknięciem znacznej liczby instytucji, restauracji, miejsc zgromadzeń wszelakiego rodzaju i maści, chcę przypomnieć, że place zabaw to miejsca, w których ilość zarazków jest zatrważająca.

Plac zabaw

Wiosna-jesień to czas, kiedy na placu zabaw bywamy dość często. Czasem krócej, czasem dłużej, ale jednak często. Bywa, że zachodzimy tam po przedszkolu albo w drodze gdzieś tam, żeby dzieciom zrobić przyjemność (przecież nie sobie, nie?).

I często przyglądając się konstrukcjom, które są do dyspozycji zastanawiam się, czy aby na pewno muszą być z plastiku? Ten wszędobylski i kolorowy materiał doprowadza mnie czasem do szału. Jak sami byliśmy dziećmi, biegaliśmy po łąkach, polach, lasach (jeśli były dostępne). I mieliśmy mnóstwo pomysłów na zabawy. Nie mówię, że się nie nudziliśmy. O nie! Bywało, że nie wiedzieliśmy, co ze sobą robić i jęczeliśmy, że nudno. Pamiętam to i nie zamierzam się zarzekać, że było inaczej. 🙂

Plac zabaw przy Pl. Szymanowskiego
Plac zabaw przy Pl. Szymanowskiego

A za moich czasów…

Wychowałam się na wsi, ale mieszkałam na osiedlu, w bloku. Moi rodzice nie byli rolnikami, nie uprawialiśmy ziemi, ani nie hodowaliśmy żadnych zwierząt. No dobra, ponoć w zamierzchłych czasach mieliśmy jakiś chlewik, a w nim kury, króliki i nawet świnię. Nic z tego nie pamiętam. Ale, ale… Mieliśmy też plac zabaw, na który składała się duża piaskownica, rozpadająca się karuzela (na której notabene prawie zawsze kręciła się za duża liczba dzieci) i chyba cztery drabinki. Naszą największą bolączką był brak huśtawki. Reszta się spisywała. Wszystkie sprzęty natomiast, oprócz piaskownicy, były z metalowych rurek i przetrwały, nie wiem ile dokładnie, ale naprawdę bardzo dużo lat. Oprócz tego na osiedlu były też trzepaki i górka, z której zimą co poniektórzy zjeżdżali nawet na dachu malucha. 😀 Oprócz tego boisko i sala, na której przede wszystkim trenowano podnoszenie ciężarów i działał klub „Kuźnia”. W „Kuźni” były planszówki i jakieś inne gry i zabawy. Nie za wiele już niestety pamiętam. Moją osobistą bolączką był brak basenu, bo marzyło mi się pływanie. Ale kto widział basen na wsi? 😉 A wracając do tematu…

Plac zabaw w Polsce dziś

Plac zabaw w dzisiejszej Polsce, poprawcie mnie, jeśli się mylę, to przede wszystkim nieocieniony kawałek placu, często wyściełany jakąś gumą lub innym sztucznym podłożem, z niezliczoną ilością plastiku. Część oławskich placów zabaw opisywałam już we wpisie „Place zabaw w Oławie„. To, co mnie w nich ostatnio uderza, to to, że miejsca te nie pozostawiają wiele pola popisu dla dziecięcej wyobraźni. Nie wspierają dziecięcej inwencji, ciekawości świata i poszukiwania. Cztery drabinki z placu zabaw mojego dzieciństwa, były w naszych zabawach i wielkimi groźnymi zwierzętami, i pojazdami maści wszelakiej. Ogólnie mam na myśli to, że zachęcały do wykorzystywania ich na różne sposoby. Dzięki swojej prostocie. W Oławie zaledwie jeden plac zabaw jest konstrukcją drewnianą. W parku przy PKP bowiem znajduje się mały małpi gaj.

No to idę!
No to idę!

Natknęliśmy się w Niemczech

We wpisie, który już wspomniałam powyżej, zahaczyłam też krótko o place zabaw, na jakie natknęliśmy się w Niemczech. Odwiedzając z naszymi dziećmi kraj naszych zachodnich sąsiadów chcąc nie chcąc zwiedziliśmy tak również kilka, jeśli nie kilkanaście placów zabaw. To, co nas w pierwszej chwili zaskoczyło to to, że w większości są to konstrukcje drewniane, metalowe lub drewniano-metalowe. Nawierzchnia to nie piasek lub sztuczna guma (itp.), ale jakiś żwirek.

I co by tu porobić?
I co by tu porobić?

Na większości placów, na których byliśmy, jest dużo lub bardzo dużo drzew. Są to miejsca na tyle zacienione, że dzieci spokojnie mogą tam przebywać podczas największych upałów.

A ku ku!
A ku ku!

To, co mi się bardzo podoba w placach zabaw naszych sąsiadów, to to, że także dorośli mogą się na nich całkiem nieźle bawić. Biegać, skakać, bawić w chowanego i innego gry wieku dziecięcego. To są naprawdę miejsca dla wszystkich. Nie tylko dla maluchów.

Pani kapitan!
Pani kapitan!

Pamiętam jeden z pierwszych placów zabaw, na który trafiliśmy. Dosłownie kilka bali, ogromnych desek, trzy podesty. Totalnie dziwna konstrukcja. I patrząc na to, zastanawialiśmy się, co to się z tym cholercia robi. My dorośli, powstrzymaliśmy się od komentarza, podczas gdy Anielka (wtedy 3-latka), zapytała się na głos, ale co ona ma tu robić? 🙂 Tacy byliśmy przyzwyczajeni do naszych polskich standardów.

Niedługo po tym, jak rozsiedliśmy się na jednej z okolicznych ławek, na plac przyszli również niemieccy rodzice ze swoimi dziećmi. I z tego placu zabaw nie wyszliśmy potem ponad godzinę. Ba! Ciężko było nam namówić Anielkę na opuszczenie tego miejsca. Nawet roczny wtedy Antoś próbował chodzić po belkach, jak po równoważniach, naśladując starszą siostrę. Wszyscy całkiem nieźle się wtedy zmęczyliśmy. 🙂

Podsumowując

Brakuje mi placów zabaw, które angażowałyby wszystkich odwiedzających. Patrząc na smętnie przemieszczających się po polskich placach zabaw rodziców ogarnia mnie jakiś smutek i chyba zniechęcenie. Zniechęcenie do tych miejsc. Do miejsc, które nie dość, że plastikowe, bez drzew i dającego ukojenie cienia, są także ograniczające i nierzadko pełne szkła i innych śmieci. Bo wciąż nie nauczyliśmy się dbać o to, co wspólne.

P.S.

W związku z tym, że jak już podano do opinii publicznej do Świąt Wielkiej Nocy przebywamy przede wszystkim w domach, szkoły, przedszkola i żłobki nie działają, zajęcia dodatkowe i wszystkie inne przeniosły się również do naszych domów, chcę Wam dziś zaproponować kilka rozwiązań. Nie jestem ekspertem, dlatego zachęcę Was dziś do odwiedzenia wirtualnego świata mniej lub bardziej zaprzyjaźnionych osób, które dzielą się z nami rodzicami swoimi pomysłami, czasem, a także optymizmem i pozytywną energią. Wiem, jak trudno jest wytrwać w domu nam dorosłym, a co dopiero dorosłym z dziećmi. Ja codziennie błogosławię nasz przydomowy ogród (ogród to dużo powiedziane, duży kawał trawy byłoby bardziej adekwatne) oraz łąk, pól i wałów rzeki Oławy. Wiem, że nie każdy może cieszyć się tym błogosławieństwem, dlatego tym bardziej zachęcam Was do korzystania z dobrodziejstw, jakie możemy znaleźć w świecie online.

  1. Koniecznie sprawdźcie, co przygotowała dla Was i Waszych dzieci Panna Migotka w cyklicznym wydarzeniu 1,2,3 z Migotką ucz się i baw Ty.
  2. Propozycje gier i zabaw codziennie proponuje również Przedszkole Publiczne w Danielowicach – W co się bawić, w co się bawić?
  3. A może Wasze dzieci lubią zwierzęta i mielibyście ochotę obejrzeć razem z nimi relację z  wrocławskiego zoo? Zoo zaprasza na DomoweZoo czyli edukacyjny cykl online wrocławskiego ZOO.
  4. Jeśli Wy i Wasze dzieci lubujecie się w zabawach muzycznych, kochacie śpiewać i tańczyć albo robicie to choćby od czasu do czasu jako przerywnik, koniecznie musicie zajrzeć na kanał YouTube Pomelody Radio LIVE!
  5. Codziennie nowe pomysły na aktywności z maluszkami (do wykorzystania również dla starszych dzieci) pojawiają się np. na stronie FB Magiczna Kraina Niepubliczny Żłobek.

Naturalnie jest ogromna ilość zajęć online dla maluchów, dzieci starszych i młodszych i dorosłych, z czego znaczna ich część odbywa się całkowicie za darmo! Szukajcie, podpatrujcie, czym interesują się Wasi znajomi, naprawdę internet daje nam obecnie niesamowite możliwości!

Zostańcie zdrowi!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top