Historia porodowa #10 | historia anonimowa

Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile znaczą słowa. Słowa, które słyszymy w ciąży potrafią zostać z nami na długo. Zostać i mieszać w głowach.

Bo każda historia jest na wagę złota.

fot. pixabay
fot. pixabay

Początki

Zanim się dowiedziałam, że NA PEWNO jestem w ciąży, pani doktor z wielkim stażem powiedziała mi, że CHYBA jestem w ciąży. „Proszę przyjść za tydzień” – usłyszałam. Poszłam za tydzień… I co usłyszałam po tygodniu? „Przykro mi, ale ta ciąża jest chyba martwa. Ale proszę przyjść za tydzień.” Przyszłam po 2 tygodniach i ponownie pani doktor kazała mi przyjść za tydzień. „Wtedy zobaczymy, czy to coś rośnie.” Nogi mi się ugięły i ogarnął mnie strach. Mój chłopak powiedział, że poczekamy. Po kolejnym tygodniu pani doktor powiedziała, „jest ok, ale pani jest po za kolejką, to mogę panią przyjąć prywatnie”. Wyszłam ze łzami w oczach i stwierdziłam, że już nie chcę takiego lekarza prowadzącego moją ciąże. Po tej wizycie zmieniłam lekarza i późniejsze początki ciąży były w porządku.

Oddział patologii ciąży

Po jakimś czasie okazało się, że muszę iść do szpitala, żeby dostać żelazo dożylnie. W szpitalu przeleżałam tydzień, gdzie było wszystko ok. Panie położne były dla mnie przemiłe, o co poszłam prosić, nie było żadnego problemu. Ale leżała ze mną młodziutka dziewczyna, która zwijała się z bólu. I nic sobie z tego nie robiono. Biedna krzyczała, płakała, mówiła, że ją boli. Dopiero nad ranem ją zabrano. Niestety nie wiem, jak skończyła się jej historia. Ja wyszłam po tygodniu.

Po miesiącu, gdy pojawiło się u mnie podejrzenie cukrzycy ciążowej, poszłam ponownie do szpitala. Podczas pobrania krwi położna pobierając mi krew zapomniała mi ściągnąć pasek uciskający z ręki. Ja również tego nie zauważyłam i zanim doszłam do pokoju, całą rękę miałam w krwi. Wróciłam do położnej i zapytałam, czy to tak ma być. W odpowiedzi usłyszałam, że „nie widzi pani, co się dzieje?! Pewnie, że nie!” Szybko ściągnęła mi ten pasek i usłyszałam prośbę, żebym nikomu o tym nic nie mówiła.

Porodówka

Gdy byłam już tydzień po terminie, wróciłam do szpitala. Przyjmująca mnie doktor, popatrzyła na mnie, jakbym jej nie wiadomo, co zrobiła. A mi się znów nogi pode mnie ugięły, bo wróciło do mnie wszystko, co doktor mówiła do mnie na samym początku ciąży. Bałam się, ale moje dziecko chyba to wyczuło i poczekało na inną zmianę. O 14:00 zabrano mnie na porodówkę i okazało się, że są skurcze i rozwarcie. Niestety o 3:00 nad ranem wszystko ustało i nic nie pomagało. Ani kroplówka z oksytocyną, ani tabletki i po 6:00 rano zdecydowano o cesarskim cięciu. Zabrano mnie na salę operacyjną, gdzie miałam wrażenie, że było bardzo dużo ludzi (sześcioro?). Ale operująca pani doktor bardzo fajnie się zachowała. Pamiętam, że była z Wrocławia, na zastępstwie. Została ze mną aż do momentu odwiezienia mnie na salę pooperacyjną.
Pamiętam, że jeszcze w trakcie zabiegu zapytałam, czy mała ma włosy, na co usłyszałam, jak jeden z obecnych lekarzy mówi: „Ja pie…le, ona jest ruda!”

Oddział noworodkowy

Na sali pooperacyjnej ponownie wszyscy byli dla mnie bardzo mili. Niektórzy ponoć nie mogli się doprosić tabletek przeciwbólowych, z czym ja nie miałam najmniejszego problemu. Co jakiś czas ktoś mnie odwiedzał, pytał, jak się czuję. Moje dziecko było w pokoju obok, dzięki czemu mogłam odpocząć. Jeden z lekarzy, mimo iż nie był wtedy moim lekarzem prowadzącym, przychodził i pytał, jak się czuję. Wspaniale się zachowywał i tym zdobył moje zaufanie. Do dziś jest moim lekarzem.

Metryczka

Kto: Maja

Kiedy: 22.07.2014

Waga: 4450 g

Gdzie: Zespół Opieki Zdrowotnej w Oławie (Oława, Kamila Baczyńskiego 1)

P.S.

Jeśli chciałabyś podzielić się swoją historią i rodziłaś w jednym z wyżej wymienionych szpitali, odezwij się mailowo (smartasy.olawa@gmail.com) lub przez fanpage FB @smartasy.olawa.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top