Mamo! Przygotuj się na poród!

Poród. Temat rzeka. Jedne z nas chcą się dzielić swoimi historiami, inne z kolei chcą jak najszybciej zapomnieć i nigdy do tematu nie wracać. Czy to się tak da? Osobiście uważam, że nie bardzo. A co z przygotowaniem? Szykujemy dom na dzidziusia, pracujemy ze starszym rodzeństwem, myślimy o wyprawce. A gdzie w tym wszystkim jest mama? Ilu z Was zdarzyło się zapomnieć o sobie?

Brzuch

Poród nr 1

Pierwszy poród to wydarzenie przełomowe z wielu powodów.

1. Czekasz na swoje pierwsze dziecko – więc skupiasz się totalnie na nim.

2. Czytasz wszystko i wszędzie. O dzidziusiu i ciąży. Poród omijasz. Tyle kobiet urodziło, to ja nie urodzę?

3. Czasem wysłuchujesz historie innych mam. Babć, przyjaciółek, koleżanek. Ale raczej omijasz temat. Bo po co się denerwować.

Takie było moje podejście przed pierwszym porodem. Unikałam tematu jak ognia. Zaszłam w ciążę, to i urodzić się jakoś uda. A tak naprawdę to bałam się panicznie. I zamiast oswoić się z tematem, „przepracować” go, schowałam go głęboko w zakamarkach niepamięci. I z perspektywy czasu stwierdzam, że w ten sposób sama skazałam siebie i Anielkę na cesarskie cięcie. Po 10 godzinach skurczy i bólu, dojściu do pełnego rozwarcia, nie działo się nic. Brak wiary w siebie i swoje możliwości. Wrażenie braku wsparcia z zewnątrz (czyt. położna, lekarz). No nic. Bywa.

Poród nr 2

Inna bajka. Już wiesz, co Cię czeka. Nawet chcąc nie myśleć i nie zastanawiać się, po prostu nie da się. Bo Ty już wiesz. A mając za sobą cc, zastanawiasz się, co teraz. Może oszczędzić sobie bólu porodu, stresu, nerwów, czy z dzieckiem wszystko ok, itp, itd. Zapomnieć o czymś takim jak nacinanie i szycie krocza, oczyszczanie macicy po ciąży i paru innych „dolegliwościach”.

Ja się całą ciążę z Antkiem zastanawiałam. I do samego końca nie umiałam się zdecydować. Ostatecznie urodziłam SN. Uważam, że w znacznej mierze dzięki położnej i lekarce. Może też trochę dzięki mężowi. 😉 Ale też dzięki większej świadomości tego, co, kiedy i dlaczego się ze mną dzieje. Jednak wiedza także zrobiła zrobiła swoje.

Poród nr 3

Już po tym, jak urodziłam Antka, zdarzyło mi się uczestniczyć w różnych kobiecych wydarzeniach, gdzie poruszane były tematy porodu, porodu domowego, planu porodu, itd.

To właśnie tam dotarło do mnie, że do porodu można podejść zupełnie inaczej. Pozytywnie, świadomie, odpowiedzialnie. I ponoć ten poród może wyglądać inaczej. Wiadomo, że co innego nasze wyobrażenia, co innego plany, a co innego życie. Jednak moje dotychczasowe uciekanie i chowanie się przed tematem chyba nie było najlepszą strategią.

Tym razem podchodzę do tematu inaczej niż poprzednio. Rozmawiam, czytam, zastanawiam się. Nie uciekam. Szukam. Szukam rzetelnych informacji, pytam położne, koleżanki, które mają różne doświadczenia. Staram się nie skupiać na tym, że będzie bolało. O tym się nie da zapomnieć, ale chwilowo wydaje mi się, że grunt to nie skupiać się tylko na tym.

Duchowe położnictwo, Ina May Gaskin

„Duchowe położnictwo” to książka pożyczona od położnej, która głównie zajmuje się porodami domowymi. Częściowo książka ta przedstawia opowieści kobiet z Farmy, które rodziły w warunkach domowych, rzadko szpitalnych przy pomocy właśnie Iny May. Dodatkowo znajdują się w niej informacje o opiece około porodowej, opiece nad kobietą ciężarną, kobietą w połogu, czy też nad noworodkiem.

Druga część książki jest przeznaczona przede wszystkim dla położnych. Zawiera w sobie wiedzę medyczną, dokładne opisy co, jak, gdzie i kiedy.

Drugą część jedynie przejrzałam. Nie potrzeba mi aż tak szczegółowych danych. 😉 Za to pierwszą część przeczytałam w większości. Są to historie oparte na głębokich przeżyciach duchowych. Kobiety i mężczyźni z Farmy, mi osobie nieszczególnie uduchowionej, wydają się nierzadko nie z tej ziemi. 😉 Nie utożsamiam się z nimi w 100%. Ale mimo to ich historie poruszają mnie, tchną nadzieją i przeświadczeniem, że można inaczej, lepiej, spokojniej.

Poród naturalny, Katarzyna Oleś

Usłyszałam od kogoś, że to książka, którą powinna przeczytać każda kobieta w ciąży. Zaintrygowało mnie to i postanowiłam koniecznie sprawdzić, czy to prawda. I wiecie co? Jednym słowem: PRAWDA!

Podczas lektury tej książki zastanawiałam się, dlaczego nas kobiet nie uczy się takich rzeczy? Dlaczego nie mówi się o tym w liceum na zajęciach ze sławnego przygotowania do życia w rodzinie (tak się te zajęcia nazywają?)? Dlaczego nie ma jakichś obowiązkowych warsztatów dla kobiet w ciąży, dla rodzin, gdzie mówiono by głośno o:

  • hormonach, które rządzą nami kobietami,
  • różnych wymiarach, pod jakimi powinien być rozpatrywany poród (to nie tylko fizjologia!),
  • tym, jak wygląda poród z perspektywy dziecka i dlaczego poród siłami natury jest taki ważny,
  • a także o wielu innych aspektach, jakie rządzą nami w tym niezwykłym czasie.

Przykładam się do wspomnianej na początku opinii – to książka, którą powinna przeczytać każda kobieta!

Położna. 3550 cudów narodzin. Jeanette Kalyta

Książka, której nie planowałam. Pożyczyłam ją bez większego przekonania. Wstrząsnęła mną. Zwłaszcza pierwsze rozdziały, w których można przeczytać o początkach pracy autorki, o jej własnych porodach i doświadczeniach. Jeśli porody mojej mamy w latach 80tych wyglądały podobnie, to wcale się nie dziwię, że teraz się o mnie tak martwi przy każdym porodzie. Czytając tą książkę nierzadko zdawałam sobie pytanie, jak kobiety (w znacznej mierze) mogły innym kobietom stworzyć taki los?! Jak można się nabawić takiej znieczulicy i drugiemu człowiekowi w najważniejszych chwilach jego życia być takim wilkiem?

Ale ta książka to nie tylko przykre fakty. To także nadzieja na to, że zdarzają się jednak inni ludzie. Myślący, poszukujący innych możliwości, innych dróg. Nie zamykający się na nowości, naukę, nowe doświadczenia. Książka ta moim zdaniem oswaja z fizjologią porodu. Pomaga się z nią zmierzyć i stanąć twarzą w twarz z własnymi lękami.

Mimo, że nazwisko autorki do tej pory znane mi było jedynie z reklamy (i myślałam, że jest wymyślone na potrzeby tv), to książka przekonała mnie do siebie. Polecam każdej mamie. Nie tylko przygotowującej się do porodu.

Błogosławiony Stan umysłu Bajki terapeutyczne dla kobiet w ciąży, Karolina Piotrowska

Tą książkę znalazłam przez przypadek w czeluściach internetu. Zaczynając ją czytać, stwierdziłam w pierwszej chwili „O matko! Co to qrcze jest?!”. Ale Ju po pierwszym rozdziale nie mogłam się od niej oderwać. Rzeczywiście w formie bajek o krótkich poganek po każdej bajce (które tworzą jedną historię), mówią o wszelkich lękach, z jakimi mogą borykać się kobiety w ciąży. Opisane są starania o ciąże, każdy trymestr, miesiąc. Każdy z nich przynosi coś innego.

Książka emocjonalna. Nie skupia się na fizjologii porodu, ale na emocjach, jakie towarzyszą kobiecie przez cały okres ciąży, porodu i tuż po narodzinach dziecka.

Warto przeczytać, nawet kilka razy fragment, który w szczególności przypadnie nam do gustu. Kobiety to także kłębek emocji. Rządzą nami hormony. Warto się tu zatrzymać i spróbować zrozumieć.

P.S.

„Poród naturalny” Katarzyny Oleś możecie już teraz wypożyczyć w Bibliotece Dobrych Relacji. Jeśli jeszcze o niej nie czytaliście, nie słyszeliście, koniecznie zajrzyjcie do poprzedniego POSTA!

Książka „Błogosławiony stan umysłu” Karoliny Piotrowskiej również pojawi się za jakiś czas w Bibliotece. Tylko pozwólcie mi najpierw urodzić. 😉

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top