Historia porodowa #15 | Dorota Staroń

Empatia i cierpliwość wśród personelu medycznego powinna być na poziomie wyższym niż u „zwykłego” człowieka. A za współczucie i empatię pacjent nie powinien dopłacać.

Bo każda historia jest na wagę złota.

Leon, fot. archiwum prywatne
Leon, fot. archiwum prywatne

Początki

Termin mojego pierwszego porodu wyznaczony był na 9 listopada 2017 roku, jednak syn nie spieszył się na ten świat, więc trzeba było go zachęcić do wyjścia z brzucha. W domu próbowałam metod z piciem naparu z liści malin, skakaniem na piłce gimnastycznej, masowaniem brzucha i proszeniem, by maluch w końcu raczył się wykluć. Przyniosło to marne skutki i 16 listopada zostałam przyjęta na oddział patologii ciąży w celu przygotowania do porodu wywoływanego, który miał nastąpić następnego dnia. Tego dnia wyprosiłam u lekarza dyżurującego USG. Wyprosiłam, ponieważ usłyszałam, że nie ma takiej potrzeby. Nie odpuściłam, ponieważ syn z przewidywań lekarza prowadzącego miał urodzić się duży i długi. Po podaniu tej argumentacji lekarz zapytał mnie, dlaczego więc nie rodzę w szpitalu, w którym przyjmuje lekarz prowadzący moją ciażę. Odparłam, że słyszałam, że to właśnie w Oławie jest najlepsza opieka. O tym, jak bardzo się myliłam, przyszło mi się przekonać dopiero dzień później… Lekarz wyliczył, że syn na 100% nie będzie ważyć więcej niż 3800 g. Został mi założony balonik, który miał wywołać rozwarcie.

Porodówka

17 listopada z lekkimi skurczami i wielkim strachem w oczach i sercu poszłam na porodówkę na wywołanie porodu oksytocyną. Był to 42 tydzień ciąży. Na wejściu położna w bardzo nieprzyjemny sposób zaśmiała się, pytając mnie, po co mi ręcznik (po szkole rodzenia takie były wskazówki). Podano mi pierwszą dawkę oksytocyny. Ogólnie poród trwał 5 godzin, od momentu kiedy zaczęły się skurcze wywołane oksytocyną. Od położnej będącej na dyżurze usłyszałam przy podaniu zastrzyku rozkurczowego: „Jak u pani w pracy usuwają zęby, to pacjenci też się tak zachowują?” „Co Pani taka rozkraczona leży?” „O, to też Panią boli? Hehehehe.”

O tym, ile razy słyszałam pełne dezaprobaty westchnienia, czy komentarze nie wspomnę. Tak jak o wywracaniu oczami na każdy mój wyraz ogromnego bólu wywołanego skurczami krzyżowymi. Przy samym odbieraniu mojego syna na szczęście owa pani zmieniła się z koleżanką, ale jeszcze przed wyjściem wyśmiewała mnie za plecami przyjmującej mój poród, mówiąc: „Ojooooj, Wioletka, pomóż pani, bo ja chcę jej krzywdę zrobić… hehehe”. Nikomu nie życzę obecności tej kobiety przy porodzie, z tego, co wiem z opinii innych rodzących, miały podobne sytuacje. Ja czułam się tam jak w sortowni śmieci, wyśmiewana za swoje naturalne reakcje typu krzyk, krytykowana. Obok rodząca kobieta miała położną wykupioną i tam była atmosfera domowego ogniska…

Syn urodził się ostatecznie 500 g cięższy niż przewidział to lekarz dyżurujący dzień wcześniej. Ważył 4300 g. Był podwójnie owinięty pępowiną wokół szyi. Tak naprawdę ten poród powinien był zakończyć się cesarskim cięciem. Całe szczęście, że wszystko skończyło się dobrze. Natomiast każdej kobiecie powtarzam, że trzeba dopytywać, nalegać, nawet jeśli spotka się to z niezadowoleniem lekarza czy innego personelu medycznego.

Oddział noworodkowy

Na oddziale noworodkowym byliśmy długo ze względu na żółtaczkę. Opieka tam była bardzo dobra. Dyżurujące położne służyły pomocą w każdej sytuacji i nie mam tutaj nic nikomu do zarzucenia.

Natomiast sam poród wywołał u mnie traumę. Sama pracuję w służbie zdrowia i na co dzień spotykam się z bólem, strachem, przerażeniem pacjentów. Nie wyobrażam sobie krytykować kogoś za to, że reaguje na ból. Tymczasem w takiej sytuacji, w momencie, gdy witasz na świecie nowego człowieka, takie reakcje personelu w ogóle nie powinny mieć miejsca.

Chciałam swoją historią pokazać, jak bardzo różni się opieka przydzielona od tej, za którą się zapłaci. Naprawdę rozumiem sytuację personelu medycznego w tym kraju, ich jakże ogromną odpowiedzialność za życie nowego człowieka, jak i matki. Tej Pani, która była przy moim porodzie nie ujmuję umiejętności, bo na pewno doświadczenie ma wielkie. Natomiast sposób, w jaki traktuje kobiety, nie powinien absolutnie mieć miejsca.

Metryczka

Kto: Leon

Kiedy: 17.11.2017

Waga: 4300 g

Gdzie: Zespół Opieki Zdrowotnej w Oławie (Oława, Kamila Baczyńskiego 1)

P.S.

Jeśli chciałabyś podzielić się swoją historią i rodziłaś w jednym z wyżej wymienionych szpitali, odezwij się mailowo (smartasy.olawa@gmail.com) lub przez fanpage FB @smartasy.olawa.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top