Historia porodowa #19 | Magdalena Oliwa

Nie każdy poród zaczyna się i kończy tak, jak to sobie wyobrażałyśmy. Rzadko który przebiega tak, jak sobie zaplanowałyśmy.

takebackpostpartum / instagram.com
takebackpostpartum / instagram.com

Bo każda historia jest na wagę złota.

Początki

Druga ciąża była planowana i wyczekiwana. Ze względu na PCOS (zespół policystycznych jajników) i insulinooporność długo nie mogłam zajść w ciążę. Im bardziej się nakręcałam, tym dużej to wszystko trwało. W końcu odpuściłam. I wtedy się udało. 🙂 Dowiedzieliśmy się tuż po świętach Bożego Narodzenia w 2015 roku. Ta ciąża przebiegała zupełnie inaczej niż pierwsza. W pierwszej bardzo puchłam, dużo przybrałam na wadze, podczas gdy w drugiej ciąży puchłam zdecydowanie mniej i przede wszystkim miałam więcej sił na co dzień. Ta ciąża ciągnęła mi się jednak w nieskończoność. Długo szykowaliśmy wyprawkę i kącik dla syna. Datę porodu miałam wyznaczoną na 1-2 września. Początkowo ciąża była zagrożona, ale później wszystko się ustabilizowało. Mniej więcej w połowie ciąży ponownie zaczęły się problemy. Mały układał się bardzo nisko w kanale rodnym, a ja miałam dużą anemię. Musiałam się oszczędzać i bardziej o siebie zadbać.

Porodówka

Poród zaczął się 5 sierpnia 2016 roku. O godzinie 15:00 odeszły mi niespodziewanie wody. Bez żadnych skurczów, nic mnie kompletnie nie bolało. Bałam się okropnie… Wiedziałam, że coś jest nie tak. Pojechaliśmy czym prędzej do szpitala. Tam szybko trafiłam na blok porodowy, badanie za badaniem, wywiad… Wszyscy mili, słuchali, co mam do powiedzenia i w miarę możliwości realizowali moje prośby. Ten poród też miał być rodzinny, siłami natury. Wody się sączyły, rozwarcie na 2 cm… Podano mi kroplówkę z oksytocyną. Nic oprócz bóli się nie działo. Męża odesłano do domu, bo położna powiedziała, że to będzie trwać bardzo długo. Noc spędziłam na bloku porodowym, dostawałam antybiotyk i co godzinę miałam robione badanie. Rano pojawił się mąż. Postęp był niewielki, raptem 3 cm. Doktor zrobił usg, powiedział, że podejmiemy ostatnią próbę z oksytocyną, i jeśli się nie uda, to robimy cięcie. Po podłączeniu kroplówki przyszły skurcze, a KTG zaczęło okropnie piszczeć, tętno syna znikło… I jak starałam się trzymać dzielnie, tak wtedy pękłam… W sekundę założono mi cewnik, nim się obejrzałam, byłam na bloku operacyjnym. Po chwili syn już był z nami, siny, nie płakał… Widziałam po minach lekarzy, że coś jest nie tak. Po klepaniu w pupę rozpłakał się, nabrał troszkę kolorów. Położna przyłożyła mi go do policzka, a on znowu przestał płakać. Za to ja zaczęłam. Zabrano go na badania, a tam czekał już mój mąż. Tymczasem ja na stole operacyjnym dostałam krwotoku. Macica nie chciała się obkurczać, robiono mi masaż na obkurczenie, co odczułam niczym ból nie z tej ziemi. Nie polecam nikomu. Syna dostałam do kilku godzinach, ale dosłownie na 20 minut. Leżał w inkubatorze, postękiwał. Dowiedziałam się, że urodził się owinięty pępowiną na szyi, barkach i brzuchu. I że zagrażała mu zamartwica… Bardzo postękiwał, ciężko łapał oddech. Ale o dziwo, kiedy leżał ze mną, oddech się uspokoił. Położna mówiła, że pierwszy raz coś takiego widzi… Do dzisiaj ma tak, że uspokaja się tylko przy mnie. 🙂

Oddział noworodkowy

Po porodzie moja anemia się pogłębiła, wychodziłam z niej potem kilka miesięcy. W szpitalu otrzymałam super pomoc przy kamieniu. Może to potwierdzić fakt, iż karmiłam ponad 2 lata. 🙂 Położne dużo podpowiadały, jak sobie radzić w tych trudnych dniach. Wyszliśmy do domu po około tygodniu. Przy drugim porodzie atmosferę na porodówce i oddziale oceniam na dużo lepszą niż przy pierwszym. Chociaż wtedy też nie było źle. Dnia 06.08.2016 roku w 36 tygodniu ciąży przyszedł na świat mój syn, Wojciech Aleksander Oliwa z wagą 2,5 kg i 48 cm.

Poród syna, który zakończył się cesarskim cięciem, trwał 21 godzin. Nie byłam przygotowana na cięcie, mimo tego, że wiedziałam, że wszystkiego można się spodziewać. Wiedziałam też, że mogę urodzić przed terminem, a mimo to byłam zaskoczona tym wszystkim. Tego strachu nie zapomnę do dzisiaj. Strach o syna, o siebie. Przy porodzie z córką miałam jakieś inne podejście, nie wiem, jak to nazwać. Wszystko poszło w miarę bezproblemowo.

Oboje rodziłam w Brzegu. Syn ma teraz 4,5 roku. Od roku chodzi do przedszkola, jest bardzo bystry, zwinny, sprytny i mądry. Już dzisiaj wie, że będzie mechanikiem samochodowym .;-) Ewentualnie drwalem. Takie ma zamiłowania od małego. 🙂

Wojtek, fot. archiwum prywatne
Wojtek, fot. archiwum prywatne

Metryczka

Kto: Wojciech Aleksander

Kiedy: 06.08.2016

Waga: 2500 g, 48cm

Gdzie: Brzeskie Centrum Medyczne (Brzeg, Mossora 1)

P.S.

Jeśli chciałabyś podzielić się swoją historią i rodziłaś w jednym z wyżej wymienionych szpitali, odezwij się mailowo (smartasy.olawa@gmail.com) lub przez fanpage FB @smartasy.olawa.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top