Rozwinięcie skrótu DKP może być co najmniej… zaskakujące. DKP = Deutsche Komunistische Partei. Albo Departament Kluczowych Podmiotów. Cóż, okazuje się, że DKP to ja! Matka Długo Karmiąca Piersią.
Nigdy nie aspirowałam do długiego karmienia piersią. Chciałam karmić piersią, ale nie zastanawiałam się nad tym, jak długo miałabym to robić. Ale na pewno nigdy nie podejrzewałam, że którekolwiek z moich dzieci będę karmić 2.5 roku!
KP nr 1
Jako przyszła mama pierwszego dziecka o karmieniu piersią wiedziałam niezbyt wiele. A tak naprawdę to cholernie się go bałam. Zastanawiało mnie to, jakim cudem z moich niewielkich i nierównych piersi ma popłynąć coś, czym mam wykarmić moje dziecko. W dodatku najbardziej bałam się tego, że będzie to cholernie boleć.
Jakoś byłam święcie przekonana, że dziecko musi te moje sutki przegryźć, żeby to mleko popłynęło. 🙂 I chyba nigdy z nikim nie podzieliłam się tym lękiem. A on rósł. Ale jak podzielić się takim czymś, kiedy ta moja zagwozdka mogła się okazać taka śmieszna. Nie chciałam, żeby ktoś się ze mnie śmiał i pomyślał, że jestem głupia jak but z lewej nogi. I tak sobie trwałam.
To moje pierwsze karmienie piersią było obarczone moimi lękami, ale także absolutną niewiedzą. W towarzystwie moich koleżanek miałam zaledwie dwie, które wcześniej karmiły. Ale jakoś nie wpadłam chyba na pomysł, żeby szukać u nich wsparcia. W ogóle wsparcie teraz, a kiedyś widzę zupełnie inaczej.
Ostatecznie karmiłam piersią niecałe 9 miesięcy. Przez kapturki, czy też inaczej nakładki. Te nakładki sprawiały, że nie umiałam się wyluzować i krępowały mnie niemiłosiernie. Karmiłam z nimi, bo w szpitalu usłyszałam, że mam płaskie (albo wklęsłe?) sutki i dziecko nie może ich chwycić. Moja córa urodziła się jako wcześniak, prawie miesiąc przed terminem porodu. Choć wagą i wielkością nie ustępowała dzieciom urodzonym w terminie, to Anielka wtedy spała. Zasypiała podczas karmienia piersią. Zassała kilka razy i spała. Pamiętam, że jednego dnia tak długo siedziałam na łóżku szpitalnym w super niewygodnej pozycji, obolała, że tak rozbolała mnie głowa, jak nigdy wcześniej i nigdy więcej w życiu.
Po powrocie do domu nie zasięgnęłam żadnej pomocy. Położna środowiskowa, mimo że przemiła pani, nie była specjalistą od laktacji i nie potrafiła w żaden sposób mi pomóc. Ja nie wiedziałam, że tej pomocy w ogóle warto szukać. Przecież karmiłam. Ale o ile lepszym, bardziej wartościowym, spokojniejszym i wzmacniającym doświadczeniem mogłoby się stać karmienie piersią, gdybym sięgnęła po realne wsparcie. Wiem to dopiero teraz. Kapturki zostały z nami na te niespełna 9 miesięcy, a ja byłam przeszczęśliwa, gdy zakończyłyśmy kp.
KP nr 2
Do drugiego karmienia piersią szykowałam się od początku drugiej ciąży. Zastanawiałam się, czy moje „problemy” nie wynikały z tego, że pierwszy poród zakończył się cesarskim cięciem. Przy pierwszej ciąży jakoś nie wiedziałam, że to może mieć wpływ na KP. Przy drugiej z kolei zastanawiałam się na porodem i nad tym, czy próbować robić naturalnie, czy zdecydować się na drugie CC. Ostatecznie urodziłam naturalnie.
I choć usłyszałam w szpitalu różne porady, a także zdanie typu „z pustego to i Salomon nie naleje”, ostatniego dnia pobytu w szpitalu trafiłam na położną, której słowa do mnie przemawiały. I coś zaczęło działać.
Po powrocie do domu postanowiłam poczekać na położną środowiskową, która była na urlopie. Po tym porodzie sn czułam się strasznie. To były naprawdę najtrudniejsze miesiące mojego życia. Bardzo źle zniosłam nacięcie krocza, z którym nie potrafiłam sobie fizycznie i psychicznie poradzić. Tak bardzo mnie wszystko bolało. Ledwo siedziałam, a stałam wiecznie spanikowana, że zaraz się zesikam. Co kilka razy mi się zdarzyło, nawet podczas wizyty jakichś znajomych. Pamiętam, jak uciekłam, a Marek poleciał za mną wystraszony do łazienki i pytał, czy wszystko w porządku. A ja się rozryczałam. Stałaś kiedyś przed dylematem, czy powiedzieć swojemu facetowi, że wszystko ok, czy przyznać się, że nie jesteś w stanie panować nad własnym ciałem, pęcherzem i się posikałaś? Nie popuściłaś. Normalnie pociekło Ci po nogach.
Ale, ale… Miało być o karmieniu piersią. 🙂 Zawsze będę dozgonnie wdzięczna Pani Jagodzie Marcinkiewicz, położnej z oławskiego szpitala, bo dzięki niej karmiliśmy się z Antkiem prawie 1.5 roku. Wymieniłyśmy się kontaktami w ostatnim dniu mojego pobytu w szpitalu. A zadzwoniłam do niej po jakichś dwóch tygodniach od powrotu do domu, gdy położna środowiskowa rozłożyła ręce słysząc moje wątpliwości. Zadzwoniłam po namowach męża i rodziców. Dzwoniłam z ogromnym oporem, bo tak bardzo chciałam radzić sobie sama. Nie dopuszczając myśli, że mogę prosić o pomoc, i że to żadna ujma. Wtedy myślałam, że to oznacza, że kiepska ze mnie mama.
Walczyłam o to karmienie. I cieszę się, że tym razem dzięki pani Jagodzie poczułam, że mogę i potrafię. Bo pani Jagoda zrobiła coś, co dało mi siłę i poczucie, że ta siła jest we mnie. Powiedziałam, że świetnie daję sobie radę i jestem dobrą mamą. Tak dużo i jednocześnie tak niewiele.
Czekając na pierwszą wizytę pani Jagody, byłam cała spocona i zestresowana, z lekkim zastojem w jednej piersi. Znów byłam święcie przekonana, że będzie mnie strasznie bolało i w ogóle to ja nie chcę, żeby przyjeżdżała. I gdy razem przystawiłyśmy wtedy Antka (bardziej ja, niż pani Jagoda), poczułam przeogromną ulgę, że ktoś przy mnie jest, pociekły mi łzy. Wprowadziłyśmy wtedy smoczek po karmieniu, bo Antek wkurzał się w którymś momencie najedzony, że mleko wciąż leci. 🙂
Po jakimś czasie już sama zadzwoniłam z prośbą o drugą wizytę. Wtedy drugi raz usłyszałam, że dobrze mi idzie. Dzieci są zaopiekowane, jestem dobrą mamą. I znów ryczałam. I przegadałyśmy wtedy chyba ponad godzinę.
Karmiłam Antka prawie 1.5 roku, z czego ostatnie 3 miesiące będąc już w ciąży z Miłoszem. Antek odstawił się, jak byliśmy na wakacjach. Nie czułam żalu. Czułam się spełniona.
KP nr 3
Karmienie piersią numer 3 wciąż trwa. 🙂 I choć miałam niewielką przerwą pomiędzy tym drugim a trzecim kp, bo w sumie jakieś 5 m-cy, to początki też nie były różowe. Gdy Miłosz miał 10 dni, trafiliśmy do szpitala z jego zapaleniem płuc. Pisałam o tym czasie, bo to był mega trudny czas. Różne rzeczy słyszałam od położnych tam pracujących. I choć z perspektywy czasu wiem, że chciały pomóc, to też widzę, jak wielce ta pomoc była czasem nietrafiona. I jak łatwo przekroczyć granicę i przy takiej „pomocy” załamać się, zrezygnować, poddać.
Ogromne wsparcie dostałam wtedy od Oli (Karmiolka) i od różnych dziewczyn, które odzywały się do mnie w wiadomościach prywatnych na FB. Prowadziłam już wtedy blog od jakiegoś czasu, interesowałam się tematami okołoporodowymi i już marzyłam o Akademii Wsparcia Okołoporodowego. Wsparciem było dla mnie też czytanie odpowiednich książek. 🙂 Mimo wiary w to, że robię dobrze, i że wiem, co robię, wzięłam ze sobą do szpitala książkę Magdy Karpieni Wydawnictwa Natuli „Karmienie piersią”. Ta książka pomagała mi trwać przy swoim.
I tym sposobem, przechodząc zapalenie piersi po mniej więcej roku karmienia, przestawiwszy się na karmienie z jednej piersi, gdy Miłosz miał rok, wciąż karmię piersią mojego 2.5 rocznego syna. Już tylko na wieczór, do zasypiania, czasami w ciemną noc, gdy się obudzi. Wtedy, gdy potrzebuje. Nie, nie przeszkadza mi to. A dzięki pomocy męża, karmię mimo kilku weekendowych wyjazdów do stolicy, by uczestniczyć i ukończyć Akademię Wsparcia Okołoporodowego.
Jednym zdaniem
Karmienie piersią to droga. Nie prosta, ale z zakrętami, pagórkami, czasem górami, na które się wspiąć samemu jest bardzo trudno. Karmiłam troje moich dzieci i każde to karmienie okupiłam większą lub mniejszą ilością łez, krwi, także wyrzeczeń. Żałuję tylko tego, że przy pierwszym nie poszukałam pomocy. Bo mogło być szczęśliwsze. To mógł być naprawdę dobry czas. O tym, gdzie szukać pomocy w karmieniu piersią w okolicach Oławy, pisałam TUTAJ.
W swoim karmieniu spotykam bardzo niewielu ludzi, którzy mają coś do powiedzenia na temat długiego karmienia piersią. A jeśli kogoś takiego spotykam, nie przekonuję, nie walczę z jego przekonaniami. Nie lubię wchodzić w dyskusję. Jeśli ktoś chce na ten temat rozmawiać, to chętnie pogadam. Ale nie mam ochoty nikogo przekonywać, co jest lepsze.
Ja zdecydowałam się długo karmić piersią. Nie jest to tylko moje widzimisię, ale także potrzeba mojego dziecka. I nie widzę powodu, dla którego miałabym tego nie robić. Żyjemy w świecie, gdzie przestaliśmy słuchać siebie, zdając się na opinie innych ludzi. Ja słucham siebie i będę karmić tak długo, jak ja i moje dziecko będziemy tego potrzebować.
Mamo karmiąca – karm i uwierz w siebie i Twoje dziecko.
Tato mamy karmiącej – bądź przy niej i wierz w nią i jej matczyną intuicję.
Mamo mamy karmiącej – bądź przy niej i zobacz, jaka jest silna.
Do wszystkich innych ludzi, którzy wiedzą lepiej – pozwólcie żyć własnym życiem.