Krąg Opowieści Porodowych

Krąg Opowieści Porodowych – co myślisz w pierwszej chwili czytając te słowa? Pomyślmy… Jakieś czary-mary, kółko wzajemnego uwielbienia, czarownice jakieś…? A może wzajemne wsparcie, wspólnota, która może dać siłę i pomóc uświadomić sobie, że MAMA naprawdę MA MOC!

W ubiegły piątek zdecydowałam się na wzięcie udziału w Kręgu Opowieści Porodowych, który odbył się w Zespole Szkół w Brzegu, a poprowadziła go Marta Mandżak-Matusek, redaktorka portalu dla kobiet w ciąży i rodziców małych dzieci, blogerka i mama Olka.

Krąg Opowieści Porodowych jest inicjatywą stworzoną w 2014 roku przez miejsce twórczego rozwoju Matecznik, portal VivatPoród z Białegostoku oraz Stowarzyszenie DOULA w Polsce. Idea, która jej przyświeca, to ukazanie pozytywnych stron porodu, a wszystko to dzieje się z dniem kończącym Międzynarodowy Tydzień Douli. Mottem Kręgu stały się słowa położnej Iny May Gaskin:

„Czy słyszałaś, żeby ktokolwiek wcześniej wyrażał się pozytywnie na temat porodu? Jeśli nie, nie jesteś sama. Jednym z najbardziej skrywanych sekretów (…) jest fakt, że poród może być ekstatyczny i umacniający, dawać doświadczającej go kobiecie wewnętrzną moc i mądrość”.

W brzeskim spotkaniu wzięło udział 9 kobiet, gdzie nie wszystkie miałyśmy poród już za sobą. Bo Krąg jest przeznaczony nie tylko kobietom, które już rodziły, ale również tym, które poród dopiero czeka. To inicjatywa łącząca mamy na każdym etapie ich życia. W trakcie Kręgu każda z uczestniczek miała czas na opowiedzenie swojej historii, jedne były krótsze, inne dłuższe, o porodach domowych lub w szpitalu. Każda z opowieści była inna, najbardziej osobista jak tylko się dało, ale łączyło je poczucie niesamowitej mocy i siły, której kobiety często w ogóle nie są świadome.

Kręgi w całej Polsce odbywały się jako spotkania bezpłatne i otwarte, ale obowiązywały na nie wcześniejsze zapisy, bez limitu uczestniczek.

Muszę przyznać, że szłam na to spotkania z dużą dozą sceptycyzmu i poczuciem, że idę tam tylko na chwilkę (dobra, max. godzinę). Zostałam do samego końca (spotkanie trwało 2 godziny) i chętnie zostałabym dłużej. Nie dość, że opowieści dziewczyn naprawdę mnie wciągnęły, mogłam porównać je ze swoimi dwoma porodami, to okazało się, chętnie porozmawiałybyśmy również o innych wspólnych tematach. Wracając do domu, naprawdę czułam się lżej. A z głowy nie chciała wyjść myśl: „My to naprawdę zrobiłyśmy!” (i bynajmniej nie myślałam o spotkaniu się).

Na sam koniec Kręgu każda z nas wylosowała taką „myśl” dla siebie (takie ciasteczko z wróżbą). Akurat „moja” trafia w samo sedno i jest dobrym podsumowaniem moich porodów.

„Przy porodzie nie trzeba cierpieć. Cierpimy wtedy, kiedy postrzegamy siebie jako ofiary, jako bezwolny przedmiot cudzych poczynań. Ale jeśli czujemy się autorkami swojego porodu, to traktujemy ból jak coś, przez co trzeba po prostu przejść. To jest wspinanie się na stromą górę – mamy zadyszkę, czujemy ból mięśni, czasem brak tchu, czasem wydaje się nam, że zaraz spadniemy w przepaść. Ale w końcu zdobywamy szczyt i oglądamy cud natury. To wspaniała nagroda. Nikt przecież nie prosi o narkozę przed wyprawą w góry.”

Beatrijs Smulders – położna

W przyszłym roku wybieram się znów. I zachęcam również Was! A gdybyście się jeszcze wahały, polecam artykuł Kingi Pukowskiej Po co mówić o porodzie?.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top