Która z nas nie marzyła nigdy o byciu amazonką, ujeżdżaniu cudnych koników albo dzikich mustangów? O ratowaniu z opresji przez dzielnych kowbojów, obcowaniu z naturą? Myślę, że jest sporo nas, które wychowały się jeszcze na westernach i tego typu bajkach. Ja nie jestem wyjątkiem. Nie chcę przelewać swoich marzeń na swoje dzieci. Nie chcę im też bronić spełniania ich marzeń, jeśli są one w mojej mocy. Konie – to najnowsze zainteresowanie mojej prawie 4-latki.
Marzenie małej dziewczynki
Anielka od dłuższego czasu zagadywała mnie o konie. A że jakiś czas temu byli na przedszkolnej wycieczce w stadninie koni i dzieci miały okazję te piękne zwierzęta pogłaskać, poobserwować, przejechać się na nich. Od tego czasu Anielka nie dawała spokoju. Ona chce jeździć. W związku z tym, że bardzo niedaleko nas znajduje się Stajnia Lizawice, która oferuje również jazdy dla dzieci na kucykach, postanowiliśmy spróbować.
Stajnia Lizawice
Stajnia Lizawice od marca 2017 roku działa jako fundacja, której celem jest wspieranie i upowszechnianie kultury fizycznej poprzez zachęcanie do takiego sportu, jakim jest jazda konna. A to przecież nie tylko sport, bo to przecież przede wszystkim obcowanie ze zwierzęciem, naturą. Uczenie się siebie nawzajem.
Zajęcia dla takich dzieciaczków są traktowane jako jazda indywidualna, co oznacza, że koszt godzinnej jazdy z instruktorem to 60 zł. Jednakże nie oszukujmy się, raczej 4-latek nie wytrzyma tyle czasu na koniku. My za sugestią pani instruktor zdecydowaliśmy się na 15-minutowe zajęcia, które skupiają się na zapoznaniu ze zwierzęciem. Dziecko głaszcze kucyka, dowiaduje się, jak na kucyka się wsiada (i zsiada), razem z instruktorem przeprowadza kucyka po określonej trasie.
Następnie instruktor prowadzi dziecko na kucyku przez „lasek”, dzięki czemu jazda nie jest nudna. Dziecko musi nie tylko przywyknąć do chodu kucyka, zaznajomić się z siodłem, ale również gdzieniegdzie musi się uchylić np. przed gałęziami.
Podsumowując
Bardzo podobało mi się to, co widziałam przez te 15 minut. Anielka dumna siedziała na kucyku i z zainteresowaniem zadawała pytania, czy też komentowała otoczenie (w zagrodzie tuż obok lasku znajdowały się owce, koza i drugi kucyk).
Po zakończonej lekcji oczywiście nie obyło się bez przerwy na huśtanie.
Anielce na terenie stajni spodobało się tak bardzo, że przez ponad godzinę nie mogłam jej wyciągnąć do domu. Oprócz jazdy na kucyku, możliwości obserwowania kucyków i owiec w zagrodzie, czy też huśtania się na huśtawkach, odbywała się także starszych dziewcząt na dużych koniach. No przecież nie można tego nie zobaczyć! 🙂
A takie towarzystwo mieliśmy! Zgadnijcie, którego zwierzaka Anielka chciała wziąć do domu? 😀
Na razie zapisaliśmy się na stałe. Zobaczymy, na jak długo Anielce starczy zapału. Dopóki mogę, będę wspierać jej sportowe zainteresowania. A może i ja kiedyś znów skuszę się na powrót na koński grzbiet? 🙂 Nigdy nie mów nigdy…!