Testujemy pieluszki wielorazowe – tydzień nr 2

Jeszcze w ubiegłym roku, w trakcie ciąży z Miłoszem, dałam się namówić na testowanie pieluszek wielorazowych. No i w końcu trzeba się było wywiązać z danego słowa, bo jakoś głupio odwlekać w nieskończoność.

Minął drugi tydzień jak z bicza strzelił. Nie umęczyłam się. Pralka działa (nie zajechałam jej). Dziecko szczęśliwe. Chcecie wiedzieć więcej?

Otulacz, kieszonka, formowanka?

Otulacz, kieszonka, formowanka?

Pieluszki wielorazowe – ile potrzebowałam?

Wypożyczyłam naprawdę ogromny wór pieluszek! Tzn. nie samych pieluszek, ale wkładów, otulaczy, kieszonek, formowanek, jakichś gatków, i Bóg jeden wie, czego jeszcze.

Tyle rzeczywiście używałam

Tyle rzeczywiście używałam

Po dwóch tygodniach podliczyłam, że przez cały ten czas korzystałam na zmianę z 20 wkładów i 18 pieluszek (otulaczy i/ lub kieszonek). Podejrzewam, że wystarczyłoby mniej. Nie podjęłam wyzwania z formowanką i tzw. wełną (tj. pieluszka wełniana). Nie zdecydowałam się również użyć pieluch wielorazowych na noc.

Tego w ogóle nie ruszyłam
Tego w ogóle nie ruszyłam

Nie ruszyłam formowanek, bo mnie do siebie nie przekonują. Miękkie owszem, ale jakoś mam wrażenie, że zakładając je, dziecko ma na sobie zbyt wiele warstw. Ale może być, że ja się po prostu nie znam. 😂

Najbardziej przypadły mi do gustu kieszonki (pod warunkiem, że nie za wąskie, bo bywa ciężko włożyć wkład) i otulacze. Fajniejsze od napów są, moim zdaniem, rzepy. Łatwiej je zapiąć, gdy maluch kategorycznie odmawia współpracy i „twardo” stawia na swoim obracając się na brzuch. 😁

W ogóle nie przeszkadzały mi wkłady bez napów. Wręcz przeciwnie, napy we wkładach mnie wkurzały i używałam tych „gładkich”, bez „dodatków”. Może zmienię zdanie, gdy maluch zacznie ruszać się jeszcze więcej, tzn. raczkować, biegać i takie tam. 😉 Możliwe, że dam znać w przyszłości.

Wrażenia

Rozbawiło mnie, gdy na wizycie lekarskiej Pani doktor sprawdzała, co ja tam napakowałam małemu do pieluchy. 😀 Nie wyglądała na przekonaną, że ja to normalna jestem, a dziecko zadowolone. Z uwagi jednak na to, że mam już (wow!) pięcioletnie doświadczenie, nad pewnymi uwagami lekarzy i nie tylko przechodzę do porządku dziennego.

Pozostałe wrażenia – same pozytywne. Nie uwierzyłabym raczej, gdybym sama nie spróbowała. I jestem już w trakcie kompletowania własnej wielopieluchowej „wyprawki”. 😁 Nie zamierzam jednak całkowicie rezygnować ze „zwykłych” pieluch, bo owszem, zdarzają się sytuacje, gdy są one najzwyczajniej w świecie wygodne. Zakładam, ściągam, wyrzucam, nie przejmuję się. Zdecydowanie jednak jestem w stanie w znacznej mierze ograniczyć ich zużycie. 🙂 A skoro nawet mój mąż stwierdził, że w sumie to nie jest ani takie złe, ani straszne, ani kłopotliwe, to naprawdę coś w tym musi być. 🙈

Hmm... A może koniki?

Hmm… A może koniki?

Podsumowanie

Pieluchy wielorazowe to nic strasznego!

  • Nie od czułam zwiększonej ilości prania.
  • Spodobała mi się BARDZO zmniejszona ilość śmieci (pieluch I chusteczek nawilżanych).
  • (może zabrzmi idiotyczne, ale…) Jestem pod wrażeniem tego, jak wygląda pupa dziecka używającego tego typu pieluch!
  • Kolory i wzory pieluch są po prostu bombowe!
  • Latem dziecko zdecydowanie bardziej sympatycznie wygląda w takiej kolorowej, wesołej pieluszce niż standardowym „pampersie”.

A o naszym pierwszym tygodniu z pieluszkami wielorazowymi możecie przeczytać w poprzednim wpisie. 😁

Pierwsza paczka z „naszymi” pieluchami i akcesoriami już w drodze do nas! 😁 Nie wiedziałam, że będę się tak z pieluch cieszyć! 🙈

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top