Człowiek uczy się całe życie. Już od niemowlęcia, a nawet wcześniej. Potem jedna, druga, trzecia szkoła. Czasem uniwersytet. I potem praca. Czy podejmując pracę, nasza nauka się kończy? Nie. A przynajmniej nie powinna. Bo grunt to nie stać w miejscu.
Jako studentka (a i chyba też wcześniej uczennica) myślałam, że wraz z końcem studiów, wreszcie będę mogła skupić się na poważnych sprawach. W końcu przestanę musieć się uczyć. A po niedługim czasie zweryfikowałam swoje zdanie. Nie, żeby w pracy było mi źle. Ale dopiero po czasie spędzonym w pracy zobaczyłam, że ja CHCĘ się uczyć. Owszem, można osiąść na tzw. laurach i tak zwyczajnie pracować. Ale praca również wymaga od nas uczenia się coraz to nowych rzeczy.
A gdy pojawia się dziecko
Aż tu nagle (ni stąd ni zowąd) 😉 pojawiła się w naszym życiu Anielka. Do tego zbliżała się moja 30-setka, która dosłownie mną zatrzęsła. Jedno i drugie sprawiło, że zaczęłam zastanawiać się bardzo głęboko nad swoim życiem. I chcąc nie chcąc dochodziłam do jednego pytania: co ja w życiu osiągnęłam i co ewentualnie chciałabym osiągnąć?
Bo nagle uświadomiłam sobie, że dotychczasowa praca sprawiała mi owszem satysfakcję, ale nie widzę się w niej do końca życia. Nie chcę spędzić życia w korpo. Chcę czegoś więcej. Tylko czego?
Chcę więcej
Moje zastanawianie się trwa już od dobrych kilku lat. I mimo, że wciąż jestem zatrudniona w tej samej firmie (i złego słowa na nią nie powiem!), to wiem, że raczej wrócę do niej po zbliżającym się macierzyńskim. Wiem już też jednak, że chcę rozwijać blog, który daje mi mnóstwo satysfakcji i rozjaśnia sporo w głowie. Pozwala poukładać myśli i zebrać pomysły (których okazuje się, że mam całe mnóstwo!). Do tego nie chcę rezygnować z uczenia. Nie chcę tu rzucać frazesami, ale uczenie, ten wpływ na dzieci i młodzież sprawia, że mam wrażenie dokładania swojej cegiełki w ich przyszłość. I mam nadzieję, że nie tylko przez naukę języka, ale również przez przekazywanie pewnych wartości, ich życie może być w jakimś stopniu lepsze.
Ja też chcę się uczyć!
Ale, ale… Ja też chcę się uczyć! Jasne, przy dzieciach to głównie mogę online. I zdarza mi się, a i owszem. Jednak, czy nie mogłabym od czasu do czasu chociaż spotkać się z LUDŹMI? Może z innymi kobietami, które tak jak ja, chcą od życia czegoś więcej? Tylko gdzie ich szukać? Pochowały się czy co? 😉
Faceci to się spotykają, mało to spotkań biznesowych dla panów? A nawet jeśli są zapraszane panie, to jest ich tam zwykle jak na lekarstwo. Dlatego w którymś momencie zaczęłam szukać w naszej okolicy spotkań networking’owych dla kobiet. O jednym z nich możecie przeczytać TU.
Ale całkiem niedawno odbyło się również pierwsze tego typu spotkanie tuż obok – w Siechnicach.
Biznes z głową
Całkiem niedawno, bo 24go października br. odbyło się w Siechnicach pierwsze spotkanie kobiet przedsiębiorczych z Siechnic i okolic. Całość działa się w Sali Sesyjnej Urzędu Miasta Siechnice, a na samym spotkaniu pośród 30 kobiet znalazł się sam Pan burmistrz Milan Ušák.
Spotkanie zostało zapoczątkowane i poprowadzone przez Monikę Prędką. A nad całą organizacją pracowały z Moniką również trzy inne panie: Małgorzata Smolich, Magda Sargun i Katarzyna Piech. Większość z pań, które znalazły się na sali, prowadzi swoje biznesy. Ale były również takie panie, które o swoim biznesie dopiero myślą, szukają pomysłu, weny albo po prostu wsparcia, czasem dobrego słowa.
Jadąc na to spotkanie myślałam, że przyjdzie zaledwie garstka kobiet (może 10?). Wchodząc na salę myślałam, że źle trafiłam. Tam było ich około 30! 😱
Całość spotkania była przewidziana na około 2-3 godziny. Jednak przyszło nas na tyle dużo, że samo przedstawienie się każdej z nas trwało naprawdę długo! I o 21.00 to w sumie mogłyśmy się dopiero rozkręcić. 😉 Panie, które współpracowały z Moniką przy organizacji spotkania zrobiły naprawdę kawał dobrej roboty. Był nie tylko czas na przedstawienie się każdej z obecnych, ale również burza mózgów na temat:
- czym możemy się zajmować na kolejnych spotkaniach,
- czego brakuje kobietom w prowadzeniu biznesu,
- jakich prelegentów mogłybyśmy zaprosić na następne spotkania.
Networking
Na sam koniec był również czas przeznaczony na networking. Myślę, że nie będę osamotniona w twierdzeniu, że networking’u musimy się jeszcze nauczyć. Bo nie polega on na „ucieczce”, ale poznawaniu nowych ludzi, nawiązywaniu kontaktów, przedstawieniu siebie. Co prawda ja również za długo nie zostałam na tej części, ale „uciekałam” z myślą, że może chociaż córkę zdążę położyć do łóżka. 😉
Uważam jednak, że sama inicjatywa jest godna uwagi. Czasem, nam kobietom, ciężko jest znaleźć wsparcie w swoich planach czy pomysłach. Dlaczego nie szukać go wśród innych, czasem bardziej doświadczonych, kobiet? I to jeszcze nie kobiet z drugiego końca Polski czy świata, ale naszych „lokalnych”. Takich, które mieszkają tuż obok nas. A networkingu i wielu innych rzeczy też można się nauczyć! Trzeba chcieć i poświęcić na to trochę czasu i zaangażowania!
Ja na pewno wybiorę się na kolejne spotkanie! Bo pozwala naładować baterie, poznać ciekawe kobiety, otworzyć się na nowe pomysły, zweryfikować dotychczasowe. Chcę się uczyć. Dlaczego nie od innych kobiet, które chcą od życia więcej?