Jako mama, ale i nauczyciel – korepetytor zastanawiam się nie od dziś, jak uczyć te mniej i bardziej moje dzieci, by nie zniszczyć ich naturalnej ciekawości i dążenia do wiedzy wszelakiej. Jak uchronić własne dzieci, ale i te na zajęciach przed zniechęceniem i szkolną rutyną? Dlatego między innymi sięgnęłam po książkę “Fińskie dzieci uczą się najlepiej”. Wyzwanie XXI-go wieku – jak uczyć?
Jako rodzic
Jako mama staram się dużo czytać i uczyć się własnych dzieci. Jest oczywiście wiele aspektów, które powielam z własnego dzieciństwa. Jednak zdarzają się także pewne rzeczy, słowa wypowiedziane lub nie, których bardzo chcę uniknąć. Wiem, że niektóre z nich do dziś chodzą mi po głowie (i nie zawsze pomagają). Jako rodzice chcemy dla swoich dzieci jak najlepiej. Mimo, że moje maluchy mają jeszcze przed sobą etap edukacji szkolnej, to np. Anielka przedszkolną już zaczęła.
Od samego początku staram się szukać sposobów na to, żeby jej naturalna motywacja, chęć poznawania nowych rzeczy i w ostatecznym efekcie uczenia się – nie zginęła. Bo zduszenie tego w zarodku wbrew wszystkiemu wcale nie jest takie trudne. Jak nauczyć ją radzenia sobie z porażkami? W jaki sposób pokazać jej, że porażka może być ważną lekcją? Jak utrzymać jej ciekawość świata i chęć poznawania nowych rzeczy?
Jako rodzic:
- szukam książek, które mówią o (nie tylko dziecięcej) motywacji, czy też w jaki sposób rozmawiać i słuchać własnego dziecka;
- rozmawiam z innymi rodzicami i ekspertami w dziedzinie komunikacji dziecięcej, psychologami, pedagogami;
- uczestniczę w warsztatach dla rodziców;
- ścieram się z mężem, szukając najlepszych rozwiązań dla nas i naszych dzieci 🙂
- a chyba przede wszystkim nie stoję w miejscu z utartą myślą – my byliśmy tak wychowywani i jakoś wyrośliśmy na ludzi.
Jako nauczyciel
Z zawodu jestem nauczycielem języka niemieckiego. Mimo, że w szkole publicznej odbywałam jedynie praktyki, to nauczanie języka w różnym stopniu prawie cały czas przewijało się w moim życiu. Czy to poprzez udzielanie korepetycji z języka angielskiego (w trakcie studiów), czy poprzez dorywczą pracę w szkole językowej. Oprócz tego także udzielanie korepetycji z języka niemieckiego. W swojej pracy jako korepetytor spotykam mnóstwo dzieci (ale i młodzieży, i dorosłych). Sporo z nich przychodząc do mnie z góry zakłada: “ja się tego nigdy nie nauczę”, “bo ja to głupi jestem”, “nie dam rady”. Skąd takie słowa biorą się u np. 8-letniego dziecka?! Czasem bywam przerażona, gdy słyszę, jak właśnie ośmio- czy dziewięcioletnie dziecko mówi, że jest głupie i ono nigdy z mamą i tatą do Niemiec nie wyjedzie. 🙁 Właśnie dlatego jako rodzic staram się bardzo zważać na słowa. A jako korepetytor? Pojawia się przede mną zadanie nie tylko nauczenia dziecka języka obcego, ale także przywrócenia mu wiary we własne możliwości i umiejętności. Wiary w samego siebie. Serce boli. I zwykle kończy się na tym, że czuję się odpowiedzialna nie tylko za przygotowanie tych dzieci, czy młodzieży do konkretnych sprawdzianów czy egzaminów, ale do życia w ogóle.
Jako nauczyciel:
- znów czytam: wartościowe książki, blogi, artykuły o nauczaniu;
- staram się wprowadzać jak najwięcej gier i zabaw;
- chcę pokazać (przypomnieć), że nauka języka wcale nie musi być nudna i można się nią naprawdę bawić;
- biorę udział w kursach, czy też wydarzeniach dla nauczycieli (czy to na żywo, czy to online).
Fińskie dzieci uczą się najlepiej
Jedną z książek, które ostatnio mnie zajmowały jest właśnie ta wymieniona w nagłówku. “Fińskie dzieci…” jest książką napisaną przez amerykańskiego nauczyciela Timothy D. Walkera.
Fińskie dzieci uczą się najlepiej to historia amerykańskiego nauczyciela, który – kompletnie wypalony – wyjechał do Finlandii, gdzie na nowo odnalazł sens swojej pracy, a dziś pomaga przenieść fenomen fińskiego cudu edukacyjnego w inne zakątki świata.
Książka jest podzielona na 5 części, w których autor opowiada o swojej “przygodzie” z nauczaniem w fińskiej szkole, porównując swoje wcześniejsze doświadczenia. Nie tylko dowiadujemy się z niej, jak wygląda fińskie szkolnictwo, ale także amerykańskie. I mamy okazję porównać te dwa sposoby nauczania z polskim systemem, który nomen omen też ani najszczęśliwszy, ani najskuteczniejszy nie jest. W każdym kolejnym rozdziale autor pokazuje, w jaki sposób możemy zmienić swoje podejście do nauczania i razem z uczniami (a nie obok nich) wypracować wspólne rozwiązania.
1. Odnalezienie równowagi
Chyba większość z nas zauważyła już, że dzięki dobremu samopoczuciu w pracy, w domu, ale także w szkole jesteśmy bardziej produktywni. Łatwiej jest nam się skupić, coś zrobić, nauczyć się, gdy towarzyszy nam poczucie odprężenia. To jednak nie przychodzi samo z siebie. Tego trzeba się nauczyć. A jako nauczyciele może zamiast straszyć, wprowadzać rygor, dyscyplinę, moglibyśmy zastanowić się, jak sprawić, że uczniowie z przyjemnością uczą się i przychodzą na nasze zajęcia? Autor przekonuje, że z takich zajęć wyniosą zdecydowanie więcej. A dodatkowo: nauczmy siebie i nasze dzieci umiejętności odpoczywania. Bo odpoczynek to coś zupełnie innego niż lenistwo.
2. Współpraca popłaca
Autor nie narzuca nam swojego myślenia. Nic nie każe. Nie mówi – róbmy tak, bo tylko tak jest dobrze. Uważam, że najważniejszym przesłaniem tej książki jest właśnie otwarcie się nas nauczycieli na inne rozwiązania, na inne spojrzenia. Jako studentki germanistyki, a może przyszłej nauczycielki, nie nauczono mnie korzystania z wiedzy i umiejętności innych nauczycieli. Co prawda było to już parę lat temu, jednak wydaje mi się, że współpraca w grupie nie była jakoś szczególnie wspierana. Ani my jako nauczyciele, ani my jako uczniowie nie byliśmy tego uczeni. A wsparcie innych jest naprawdę ważne. Nie da rady całe życie samym być sobie statkiem, sterem i kapitanem (jakoś tak to szło?).
3. Wspierajmy dziecięcą samodzielność
Czy można pozwolić uczniowi na więcej swobody i tym samym uczyć go samodzielności i odpowiedzialności za swoje życie? Najpierw to życie uczniowskie, a w konsekwencji tego życie dorosłego człowieka? Narzeka się, że wychowujemy bezstresowo. Nie. Wychowanie, czy też nauczanie ze zwiększoną uwagą pod kątem dziecięcej samodzielności, to ustalenie pewnych zasad i reguł. Ale także uczenie dziecka, że wszystkie decyzje i czyny mają swoje konsekwencje. Jednocześnie mamy jednak możliwość lepiej pokazać dzieciom celowość ich nauki i pracy.
4. Umiejętnie wykorzystaj posiadane pomoce
Dobry nauczyciel to nie taki, który jest w pracy od rana to nocy. To taki, który potrafi odnaleźć równowagę, dzielić się swymi umiejętnościami z uczniami. To taki, który wspiera swoich uczniów w zdobywaniu nowych umiejętności. Ale także potrafi korzystać z wszelkich dostępnych pomocy, nie przesadza z ich ilością oraz nie używa ich na siłę. Dotyczy to także nowych technologii.
5. “Wewnętrzna siła” lub “odwaga w obliczu przeciwności”
Szkoła i nauczyciel mają za zadanie nie tylko pomóc uczniowi zdobyć wiedzę, ale również nabyć umiejętności, które później pomogą mu w codziennym życiu. Rodzic owszem – jest ekspertem w swoim domu, jednakże w szkole to nauczyciel gra pierwsze skrzypce i prowadzi nasze dziecko ku dorosłości. Ważne jest, aby przy ciężarze odpowiedzialności za życia naszych uczniów nie zapominać o radości, która powinna towarzyszyć procesowi nauczania. A radość ta powinna być udziałem nie tylko uczniów, ale i naszym – nauczycieli.
Podsumowując
Autor książki nie mówi nam: róbcie tak, bo tak jest dobrze, najlepiej. Pokazuje, że inaczej, nie oznacza źle. Że radośnie i z umiarem ma swoje pozytywne odbicie w szkole i życiu. Że work-life balance nie tyczy się tylko i wyłącznie pracowników korporacji, ale ważny jest także w życiu nauczycieli i uczniów. Książka zmusza do zastanowienia się, nad sobą, nad szkołą, nad naszym nauczycielskim podejściem do nauczania. Uczmy i nie zapominajmy o prawdziwym celu, który nam powinien przyświecać. Nauczyciel ma przekazać nie tylko wiedzę. Ma razem z rodzicem przygotować dziecko na wejście w dorosłe życie.
A gdybyście szukali książki, możecie znaleźć ją np. poniżej.
Fajny wpis, rzeczowy i merytoryczny, a jeszcze sobie coś z niego wzięłam 🙂 Super, że zamieściłaś skrót z książki o fińskich dzieciach, bo od dawna mnie ten temat intrygował, a teraz już wiem co i jak. Pozdrawiam!
Ciesze się, że znalazłaś w nim coś dla siebie!
kiedy tu wchodziłam, bałam się, że znajdę jakieś banały działające z odwrotnym skutkiem, typu: “chwal więcej”! na szczęście się rozczarowałam 😉 bardzo fajny wpis i zachęcający do zajrzenia do książki!
Dziękuję! Cieszę się niezmiernie, że się nie rozczarowałaś!
Zaniżona własna ocena dzieci jest rzeczywiście dość powszechna. Niestety, to my dorośli (rodzice i nauczyciele), często przyczyniamy się do tego. Przykład fińskiego sposobu wychowania daje dużo do myślenia.
Mimo, że moje dzieci jeszcze są parę lat przed obowiązkiem szkolnym, to przeraża mnie delikatnie to, co słyszę od dzieci, które przychodzą do mnie na korepetycje. Temat trudny, ale uważam niezwykle istotny!