W planach było wejście na Borową, a skończyło się na wejściu na Waligórę. Czasem zmiana planów bywa bolesna, a czasem podjęta w mgnieniu oka, bywa wybawieniem. Jak było tym razem?
Planowaliśmy podejście na Borową, wg wskazówek Moniki z Dolny Śląsk dla Uli. A potem miał być basen. 😀 Plan jednak zaczął się delikatnie zmieniać, gdy zaczęliśmy obserwować kręcące się nad górami ciemne chmury. Przez Wałbrzych przejeżdżaliśmy już w niezłej ulewie.
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na rozdrożu w Rybnicy Leśnej i zastanawialiśmy się, co teraz. Wybór ostatecznie padł na Waligórę. Skusiła nas krótsza trasa i nadzieja na to, że wypada się po stronie Borowej. 😀
Gdy dojechaliśmy na parking pod Andrzejówką, właśnie zaczynało padać. Dogonił nas deszcz, który mijaliśmy po drodze. Przeczekaliśmy go w aucie, drzemiąc, czytając i gawędząc. 🙂
Gdy druga ulewa przeszła, ruszyliśmy na szlak. Myśleliśmy zjeść coś w schronisku, ale było tak tłoczno, że usatysfakcjonowaliśmy się jednym pęczkiem korbocy i ruszyliśmy w drogę.
Waligóra
W sumie chmury wciąż tak nisko wisiały nad naszymi głowami, że nie wiedzieliśmy, czy w każdej chwili nie trzeba będzie pędem wracać do auta. Dlatego patrząc na mapę wzięliśmy azymut na najbliższy szczyt – Waligórę.
Waligóra to najwyższy szczyt nie tylko Gór Suchych, ale i Gór Kamiennych, zaliczany do Korony Gór Polski. My na razie jeszcze nie zbieramy znaczków, może jak dzieci podrosną, będziemy się tym interesować. Na razie po prostu idziemy przed siebie. 🙂
Najkrótszy szlak na Waligórę może zająć 15 minut. I właśnie tym szlakiem wybraliśmy się my. Jak to jednak my, uwielbiający przygodę (albo totalnie nieogarnięci i nieprzygotowani turyści amatorzy), wybraliśmy najtrudniejszy z możliwych szlaków. Ten najkrótszy szlak na Waligórę jest jednocześnie bardzo stromy. A poszliśmy nim po niezłej ulewie. Co prawda nie płynęła już wtedy nim żadna „rzeka”, ale było dość mokro, dużo kamieni i korzeni. Trzeba było uważać, by się nie poślizgnąć. Nasz 4-latek poradził sobie wyśmienicie. Podejrzewam, że naszej 7-latce też by się podobało. Cieszę się z dwóch powodów: że nie było z nami 2.5-latka, bo to by mnie bardzo stresowało i cieszę się, że tym szlakiem weszliśmy na górę a nie odwrotnie. Myślę, że schodzenie tędy byłoby mniej komfortowe.
Szczyt Waligóry jest zalesiony, więc nie liczcie tu na widoki. Po drodze czasami coś tam prześwituje, ale widoczki, to nie tutaj.
Będąc na szczycie, zdecydowaliśmy się zejść z drugiej strony i może nawet zahaczyć o ruiny zamku. Ostatecznie na nie nie dotarliśmy, bo za dużo czasu spędziliśmy w krzakach, zajadając jagody. 😀
Dodatkowo porę obiadową dawno ominęliśmy i jednak nasz 4-latek był już spragniony obiecanego wypadu na basen. Ale, ale…
Szlak po drugiej stronie Waligóry jest już bardzo przyjemny, coraz szerszy im dalej od szczytu. W pewnym momencie zeszliśmy z żółtego szlaku, na niebieski i czarny. Nasz syn bardzo chciał iść czarnym szlakiem. 🙂
Po drodze minęliśmy sporą wiatę, w której można schronić się zapewne przed wiatrem czy deszczem. Wiata wyglądała na dość sporą i zadbaną.
Od wiaty idzie się już naprawdę szerokim duktem przez las. Po drodze mijaliśmy mnóstwo grzybów, niestety czerwonej barwy z białymi kropeczkami. Nie zrywaliśmy, ale bardzo chętnie je podziwialiśmy. A z naszych ochów i achów wywiązała się przy tym bardzo przyjemna rozmowa z naszym 4-latkiem na temat przedszkola i nowych zajęć z rytmiki. 🙂
Bo okazało się, że pani miała któregoś razu książkę o grzybach i ten temat też pojawił się w przedszkolu. Nie wiem, jak to u Ciebie bywa, ale nam ciężko się czegoś od dzieci dowiedzieć o przedszkolu czy szkole. Okazuje się, że na wyjazdach takie rozmowy bywają zdecydowanie częstsze, bo dzieci chętnie przypominają sobie o wielu rzeczach, o których uczyły się na zajęciach.
Jednym zdaniem
Mimo wielu obaw z wiązanych z wiszącymi nam nad głowami chmurami i ulewami, które przeczekaliśmy w aucie, to była niedługa, ale bardzo przyjemna wycieczka. Żółty szlak, ten najkrótszy 15-minutowy na Waligórę, jest dość wyczerpujący i naprawdę miejscami stromy. Jeśli idziesz z dzieckiem lub dziećmi, to może być ciekawe przeżycie, ale bierz siły na zamiary. Weź pod uwagę możliwości dzieci, a także panujące warunki atmosferyczne.
Pozostała część trasy to taki typowy „niedzielny spacerek”. Raczej niemęczący, szeroką drogą, bez przedzierania się przez jakieś chaszcze czy potykania o kamienie. 😉 Co jednocześnie może oznaczać – nudę. Choć dzieciom wiele do szczęścia nie trzeba, to po drodze można wymyślić jakieś zabawy.
Aaaa… no i bym zapomniała! Jagody!!! Mnóstwo jagodowych krzaków mijaliśmy schodząc z Waligóry. I nie wszystkie krzaczki były puste, czego nie omieszkaliśmy wykorzystać. 😀
Tymczasem w Andrzejówce zjedliśmy przepyszny obiad! Pomidorówkę, smażony ser i placki ziemniaczane. Chyba jeszcze w żadnym schronisku nie jadłam tak pysznego jedzenia. Także jeśli się tu wybierzesz, koniecznie zajrzyj do schroniska na małe co nieco. 😉
A po powrocie do domu okazało się, że gdzieś na trasie minęliśmy się z Agnieszką, Mariuszem i ich dziećmi z Ahoj! przygodo. Gdyby do spotkania doszło, to byłby drugi raz jak nie umówieni jesteśmy w tym samym miejscu i czasie. 😀
Podobne wpisy
Jeśli szukasz innych pomysłów na górskie wycieczki z dziećmi, może zainspiruje Cię jakieś inne miejsce, w którym mieliśmy przyjemność już wędrować? Zajrzyj!
Gromnik | Wzgórza Strzelińskie
Jaskinia Niedźwiedzia z dziećmi
P.S.
A jeśli spodobał Ci się dzisiejszy wpis lub któryś z poprzednich, może już nie raz skorzystałaś z tego, co u mnie znalazłaś, możesz postawić mi symboliczną kawę. 🙂 Każda kawa to bezcenna dla mnie wskazówka, że to, co tu piszę, przydaje się innym. A każde słowo uznania i choćby symboliczne „dziękuję” uskrzydla jak nie wiem co. 🙂