Z pamiętnika mamy, która… chce wszystkiego naraz

Są takie dni, kiedy czuję się jak moje pranie wyciągnięte po dwóch dniach z suszarki. Wymięta. Pognieciona. Bez formy. Bez pary.
I jedyne, o czym marzę, to wyłączyć telefon, rzucić go w kąt i po prostu… zniknąć.

Nie odpowiadać na wiadomości.
Nie odbierać telefonów.
Nie publikować.
Nie być „dostępna”.

Po prostu nie być. Nie być do dyspozycji nikogo.

I wiesz co? Ostatnio mam wrażenie, że to uczucie przyszło do mnie już jakiś czas temu. I nie chce odejść.

"różowa zabawa podszyta smutkiem...", fot. sesja zdjęciowa dla Szkoła Tańca Athina
„różowa zabawa podszyta smutkiem…”, fot. sesja zdjęciowa dla Szkoła Tańca Athina

Przebodźcowanie level kosmos

Od kilku tygodni codziennie otwieram media społecznościowe z zamiarem wrzucenia czegokolwiek. Czegokolwiek.
A potem mój mózg robi:

– nie
– NIE
absolutnie nie.

Odkładam telefon z uczuciem bólu oczu, zmęczenia i takiego specyficznego wypalenia, które rozlewa się po mojej głowie.

Przesyt internetu.
Przesyt ludzi.
Przesyt informacji.
Przesyt bycia „w sieci”.

Przesyt bycia.
Przesyt… wszystkiego.

I jednocześnie to poczucie:

„Przecież na tym m.in. polega moja działalność. Powinnam. Muszę.”

Czy muszę?

No właśnie…

Zanurzyć się

Pamiętam ten moment z czasów jeszcze „przed dziećmi”, kiedy 3 razy w tygodniu chodziłam rano przed pracą na basen.
Pamiętam ten ruch pod wodą.
Te momenty zanurzenia, kiedy świat na sekundę znikał.

Woda szumiała w uszach.
Fale przytulały ciało.
Głowa się wyciszała.

To było jak reset systemu.
I teraz tak bardzo chciałabym poczuć to znowu.
Tylko wodę dookoła. Szum. Pustkę. Ciszę.

Chaos twórczej głowy

Jednocześnie mam w sobie taki głód…

Chciałabym:

– odświeżyć bloga,
– dokończyć sklep, żeby w końcu wyglądał profesjonalnie,
– dodać nowe pozycje do sklepu,
– napisać w końcu tę książkę,
– przeczytać mnóstwo książek,
– wrócić do nauki kraula (kiedyś!),
– tworzyć kolejne projekty,
– spróbować tyle nowych rzeczy…

Na jedną przeczytaną książkę kupuję trzy kolejne.
Po co? Dlaczego? Skąd ten głód?

A może to ucieczka?
Może balansuję między rzeczywistością a marzeniami tak bardzo, że zaczynam je mylić?

Gdzie jestem ja, a gdzie jest moja głowa?
Gdzie jestem ja, a gdzie moje plany?
Gdzie jest początek, a gdzie koniec?

W głowie chaos… Chaos przez duże CH.

fot. sesja zdjęciowa dla Szkoła Tańca Athina
fot. sesja zdjęciowa dla Szkoła Tańca Athina

I wtedy przychodzi myśl…

Czy jestem leniwa?
Czy jestem źle zorganizowana?
Co ze mną jest coś nie tak?

Z jednej strony słyszę:

„Nie da się trzymać tylu srok za ogon.”

A z drugiej strony mój wewnętrzny głos odpowiada:

„Tak? To patrz!”

Bo ja chcę dużo.

Zaczynam i nie kończę.
Otwieram kolejne furtki.
Tworzę, wymyślam, planuję.

I czasem mam wrażenie, że próbuję przeżyć życie w ciągłym „rozpędzie”, bez zatrzymywania się, bez pauzy, bez oddechu.

Jakbym bała się, że jeśli przestanę, to… zniknę…?

A może?

A może mój organizm po prostu mówi:

„Kobieto, STOP. Pauza.”

Może ten przesyt, to przebodźcowanie, ta potrzeba zanurzenia się w ciszy – to nie słabość?

Może to mądrość ciała?

Może natura w środku mnie przypomina, że nawet drzewa nie rosną bez przerwy.
Że lato nie trwa cały rok.

Że nikt – NIKT – nie jest całoroczną wiosną.

I może…

Może nie muszę teraz nic wymyślać.
Może mogę pobyć w tym zawieszeniu.
W tym szumie.
W tej chmurce, którą chcę otulić moją pulsującą głowę.

Może to jest etap pomiędzy.

Pomiędzy działaniem a regeneracją.
Pomiędzy „dam radę” a „jeszcze nie dziś”.
Pomiędzy światem a sobą.

Bo czasem największą odwagą nie jest robić więcej.

Czasem największą odwagą jest
zatrzymać się.


P.S.
A jeśli czujesz podobnie – jeśli czasem masz ochotę zamknąć się w swojej prywatnej chmurce i nie dopuszczać do siebie świata – to wiedz, że nie jesteś w tym sama. Tu też siedzi jedna taka.
Ściskam. 🌿💛

Agata

Podobne wpisy

Jeśli trafia do Ciebie to, co piszę, zostań tu na dłużej.
Znajdziesz tu trochę normalności, trochę ciepła i trochę śmiechu przez łzy.

To nie jest blog o idealnym macierzyństwie.
To jest blog o mnie. O mamie, która stara się, jak może. Po swojemu, każdego dnia.

Poniżej znajdziesz bezpośrednie linki do kilku poprzednich wpisów z cyklu #zpamiętnikamamy. Dobrej lektury! Ściskam.

Z pamiętnika mamy, która… ma dość kultu „nienarzekania”

Z pamiętnika mamy, która… znowu się wspięła (tym razem na Ślężę).

Z pamiętnika mamy… która zaspała na własną wyprawę w góry

Z pamiętnika mamy, która nie chce spełniać oczekiwań całego świata.

Z pamiętnika mamy, która miała dziś nie krzyczeć…

Z pamiętnika mamy, która znów się spóźniła

Z pamiętnika mamy, która znowu zapomniała

Z pamiętnika mamy, która nie chce być szoferem

Z pamiętnika mamy, która pogubiła się w zmęczeniu

Z pamiętnika mamy, która żyje tu i teraz… prawie zawsze

Z pamiętnika mamy, która… korzysta z pomocy psychoterapeutki

Z pamiętnika mamy, która… dawała świetnie radę

P.S.

Jeśli ten wpis Cię rozbawił, poruszył albo sprawił, że poczułaś się mniej samotna w tym codziennym chaosie – możesz postawić mi choćby kawę. Każda kawa to bezcenna dla mnie wskazówka, że to, co tu piszę, przydaje się innym. A każde słowo uznania i to symboliczne „dziękuję” uskrzydla jak nie wiem co. 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

1 komentarz do “Z pamiętnika mamy, która… chce wszystkiego naraz”

  1. Widać, że robisz to z pasją.Nieczęsto zdarza mi się wrócić do początku tekstu po przeczytaniu całości – tu wróciłem. Czuć, że ktoś tu naprawdę przemyślał, co chce powiedzieć. Są miejsca w sieci, gdzie się wraca – myślę, że właśnie tu znalazłem kolejne.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry