Z pamiętnika mamy, która… korzysta z pomocy psychoterapeutki

Nigdy nie myślałam, że muszę wszystko sama.
Ale wychowano mnie w przekonaniu, że lepiej nie prosić.
Że „dobry zwyczaj, nie pożyczaj”.
Że jeśli chcesz liczyć – licz na siebie.
Że powinnam wiedzieć, umieć, ogarniać.

zdarza się i tak

Więc próbowałam.
Z całych sił.
Chciałam być tą, która nie potrzebuje.
Tą, co wszystko ma pod kontrolą.
Tą, co daje radę.

Bałam się – i wciąż się boję – że ktoś zobaczy, że nie umiem.
Że nie ogarniam.
Że nie radzę sobie.
Że jestem z tych… „co nie dają rady”.

Ale w pewnym momencie naprawdę przestałam dawać radę sobie samej.
I to był ten moment, kiedy zaczęłam psychoterapię.

Nie było w tym niczego spektakularnego. Nie pojawiły się fajerwerki ani życiowe epifanie.
Ale był głęboki oddech i zdania: „Nie wiem już, co dalej. Nie wiem jak. Nie wiem, czy dam radę dłużej.”
I ktoś, kto tych zdań nie wyśmiał. Nie dawał złotych rad. Nie pouczał.

Terapia nie naprawiła mnie. Bo ja nie byłam zepsuta.
Ale pozwoliła mi zacząć zdejmować z siebie to wszystko, co nie moje: cudze oczekiwania, domysły, nakazy i „powinnaś”. Wciąż mi pomaga, bo nadal dźwigam więcej, niż mogę.

Na terapii czasem milczę, bo brakuje mi słów. Płynie sporo łez. 
Czasem się wkurzam. Na siebie. Na innych. Na świat. NA rzeczywistość, w której przyszło nam żyć. 
Czasem czuję ulgę.
Czasem wcale nie.

Ale uczę się.
Uczę się być bliżej siebie. A to już naprawdę coś.

I dlatego polecam terapię wszystkim, którzy czują, że już nie dają rady być wszystkim dla wszystkich.
Bo czasem, żeby być bliżej kogokolwiek — a już zwłaszcza bliżej dzieci — trzeba najpierw być bliżej siebie.

Może...
Może…

Podobne wpisy

Jeśli trafia do Ciebie to, co piszę, zostań tu na dłużej.
Znajdziesz tu trochę normalności, trochę ciepła i trochę śmiechu przez łzy.

To nie jest blog o idealnym macierzyństwie.
To jest blog o mnie. O mamie, która stara się, jak może. Po swojemu, każdego dnia.

Poniżej znajdziesz bezpośrednie linki do kilku poprzednich wpisów z cyklu #zpamiętnikamamy. Dobrej lektury! Ściskam.

Z pamiętnika mamy, która miała dziś nie krzyczeć…

Z pamiętnika mamy, która znów się spóźniła

Z pamiętnika mamy, która znowu zapomniała

Z pamiętnika mamy, która nie chce być szoferem

Z pamiętnika mamy, która pogubiła się w zmęczeniu

Z pamiętnika mamy, która żyje tu i teraz… prawie zawsze

P.S.

Jeśli ten wpis Cię rozbawił, poruszył albo sprawił, że poczułaś się mniej samotna w tym codziennym chaosie – możesz postawić mi choćby kawę. Każda kawa to bezcenna dla mnie wskazówka, że to, co tu piszę, przydaje się innym. A każde słowo uznania i to symboliczne „dziękuję” uskrzydla jak nie wiem co. 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry