Z pamiętnika mamy, która… ma dość kultu „nienarzekania”

Byłam ostatnio na warsztatach poprzedzających spektakl „Sołtyski” Kolektywu Kobietostan. Rozmawiałyśmy o kobietach, które podziwiamy — naszych mamach, babkach, sąsiadkach, ale też o kobietach znanych: aktorkach, liderkach, aktywistkach, ikonach popkultury i takich, które szeroka publiczność stawia na piedestale.

 

Wiesz, co przewijało się najczęściej, niezależnie od tego, o której kobiecie mówiłyśmy?

„Nigdy nie narzekała.”
„Dźwigała swoje obowiązki w ciszy.”
„Nie skarżyła się na swój los.”
„Zawsze wszystko robiła, nie marudząc.”

Uderzyło mnie to niczym obuchem:

Kiedy, do cholery, nauczyliśmy się traktować milczenie w bólu jak zasługę?

Kiedy stało się tak, że kobiety — te najbliżej nas i te na okładkach gazet — są podziwiane nie za to, że dbają o siebie (o swoje granice), ale za to, że nie przeszkadzają nikomu swoim cierpieniem?

Kiedy wdrukowaliśmy sobie i kolejnym pokoleniom, że „narzekanie” to coś złego, a „zaciskanie zębów” to powód do oklasków?

Warsztaty z Kolektywem Kobietostan
Warsztaty z Kolektywem Kobietostan

Wiesz, co tak naprawdę ukrywamy pod tym pięknym hasłem „nie narzekała”?

Zmęczenie.
Samotność.
Bezradność.
Zepchnięte potrzeby.
Cichą rozpacz.
I lata funkcjonowania ponad siły.

A potem dziwimy się, że kobiety w 2025 roku są przemęczone, wypalone, przeciążone, odcięte od własnych emocji, i że nie potrafią poprosić o pomoc, bo… nikt ich tego nigdy nie nauczył.

Bo przecież „narzekanie jest złe”, prawda?

No właśnie — nieprawda.

Narzekanie to nie słabość.

Narzekanie to komunikat:
„Nie daję rady.”
„Potrzebuję wsparcia.”
„Coś mnie przerasta.”
„Nie radzę sobie.”
„Zobacz mnie, proszę.”

Narzekanie jest formą mówienia o sobie.
Jest głosem, który domaga się zauważenia.
Jest czasem pierwszym i jedynym sygnałem, że ktoś jest w kryzysie.

A tymczasem tak często nagradzamy milczenie.
Nagradzamy zaciskanie zębów.
Nagradzamy „jakoś to udźwignę”.
Nagradzamy poświęcenie ponad siły.

I robimy to bezrefleksyjnie, hurtowo, od pokoleń.

Mój wiersz stworzony podczas warsztatów Kobietostanu
Mój wiersz stworzony podczas warsztatów Kobietostanu

A potem jesteśmy zdziwieni,

  • że nasze córki i synowie nie potrafią mówić o uczuciach.
  • że nie umieją stawiać granic.
  • że nie przyznają się do słabości.
  • że spalają się jak zapałki, udając, że wszystko jest w porządku.

Bo tak ich nauczyliśmy.
Bo pokazaliśmy im, że odwaga nie polega na mówieniu prawdy o sobie — tylko na jej ukrywaniu.

A ja się pytam (przede wszystkim siebie):

Czy to jest naprawdę wzór, który chcę przekazywać dalej?

Czy chcę, by moje dzieci kiedyś powiedziały o mnie:
„Mama nigdy nie narzekała”?
Nie.
Nie chcę.

Chcę, żeby powiedziały:
„Mama mówiła, co czuje.”
„Uczyła nas, że emocje są normalne.”
„Pokazywała, że proszenie o pomoc to nie wstyd.”
„Mama nie udawała.”

„Nie udawała, że wszystko jest ok. Zwłaszcza, gdy nie było.”

Bo ja nie chcę być kolejną kobietą, którą podziwia się za milczenie.
Chcę być kobietą, której siłę widać w tym, że mówi, prosi, przeżywa, czasem płacze, czasem krzyczy, czasem się zatrzymuje.

Bo jestem kobietą, która się potyka, wstaje, doznaje porażek, popełnia błędy. Ale na tym też polega życie. 

Wiesz, co najbardziej mnie dziś boli?

Że to „nigdy nie narzekała” jest tak głęboko w nas, że nawet my same łapiemy się na tym, że wymagamy tego od siebie samych.

A ja już nie chcę.
Naprawdę nie chcę.

Chcę wychować dzieci, które wiedzą, że mogą mówić, gdy jest im trudno.
Które wiedzą, że siła jest w relacji, a nie w samotnym dźwiganiu ciężaru całego świata.
Które nie będą bohaterami w ciszy — tylko ludźmi w pełni.

I jeśli coś wyniosłam z tych warsztatów, to jedno:

Milczenie nie jest cnotą.

Autentyczność jest.

Spektakl "Sołtyski" w Stanowicach
Spektakl „Sołtyski” w Stanowicach

Podobne wpisy

Jeśli trafia do Ciebie to, co piszę, zostań tu na dłużej.
Znajdziesz tu trochę normalności, trochę ciepła i trochę śmiechu przez łzy.

To nie jest blog o idealnym macierzyństwie.
To jest blog o mnie. O mamie, która stara się, jak może. Po swojemu, każdego dnia.

Poniżej znajdziesz bezpośrednie linki do kilku poprzednich wpisów z cyklu #zpamiętnikamamy. Dobrej lektury! Ściskam.

Z pamiętnika mamy, która… znowu się wspięła (tym razem na Ślężę).

Z pamiętnika mamy… która zaspała na własną wyprawę w góry

Z pamiętnika mamy, która nie chce spełniać oczekiwań całego świata.

Z pamiętnika mamy, która miała dziś nie krzyczeć…

Z pamiętnika mamy, która znów się spóźniła

Z pamiętnika mamy, która znowu zapomniała

Z pamiętnika mamy, która nie chce być szoferem

Z pamiętnika mamy, która pogubiła się w zmęczeniu

Z pamiętnika mamy, która żyje tu i teraz… prawie zawsze

Z pamiętnika mamy, która… korzysta z pomocy psychoterapeutki

Z pamiętnika mamy, która… dawała świetnie radę

P.S.

Jeśli ten wpis Cię rozbawił, poruszył albo sprawił, że poczułaś się mniej samotna w tym codziennym chaosie – możesz postawić mi choćby kawę. Każda kawa to bezcenna dla mnie wskazówka, że to, co tu piszę, przydaje się innym. A każde słowo uznania i to symboliczne „dziękuję” uskrzydla jak nie wiem co. 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry