Muzeum Wsi Opolskiej | pomysł na weekend

Muzeum Wsi Opolskiej odwiedziłam wieki temu z wycieczką szkolną będąc w podstawówce. Miesiąc temu stwierdziłam, że pogoda ładna, całość Muzeum jest na świeżym powietrzu, więc powinno być w sam raz dla wychodzących z przeziębienia dzieci. I pojechaliśmy!

Sama jakoś nie pałałam ogromną chęcią ponownego odwiedzenia tego muzeum. Nigdy nie czułam mięty, jeśli chodzi o muzea. Nie pamiętam też, żebym była jakoś szczególnie zachwycona pobytem w tym skansenie jako dziecko. Przyjęłam jednak, że pamięć już nie ta, to co ja tam mogę pamiętać. 😉

A że chorowanie (mówię o przeziębieniu, bez gorączki i innych ciężkich objawów) przychodzi mi z trójką dzieci łatwiej na świeżym powietrzu, nie zastanawiałam się długo nad wyborem destynacji. Dodatkowo godzina drzemki choćby w jedną stronę była dla mnie dodatkowym atutem też wycieczki. 😀

Muzeum Wsi Opolskiej

Muzeum Wsi Opolskiej znajduje się w Opolu-Bierkowicach. Skansen powstał w latach 60-tych XX wieku, a zwiedzającym został udostępniony w roku 1970. Znajdują się tu wystawy stałe, a także czasowe. Odbywają się też różnego rodzaju imprezy, wydarzenia, wernisaże, a także warsztaty.

No to idziemy!
No to idziemy!

Dzieci nie były szczególnie zachwycone wizją muzeum. Nazwa skansen też niewiele im mówiła. Fakt – to był chyba nasz pierwszy, może drugi raz w muzeum. Mimo, że sama chętnie słucham historii, to nie jestem jakimś szczególnym fanem. Lepiej czuję się na świeżym powietrzu. A muzea i wizja chronienia cennych eksponatów przed moimi ciekawskimi dziećmi nieszczególnie zachęca mnie do odwiedzania tego typu miejsc.

Tym razem skusiłam się ze względu na to, że tu większość eksponatów znajduje się na świeżym powietrzu.

Zaczynamy od spichlerzy i pierwszych domostw
Zaczynamy od spichlerzy i pierwszych domostw

Po pierwszym spichlerzu, w którym znajdowały się różnego rodzaju pisanki (albo kraszanki?) stwierdziłam, że może jednak pozostaniemy na zewnątrz budynków. 🙂 Samo oglądanie, brak możliwości dotykania sprawia nam pewną trudność. 😉

I co zainteresowało moje maluchy najbardziej? Konie! Konie, które znajdowały się za ogrodzeniem Muzeum i należące do totalnie innej „instytucji”. 🙂 Było to na samym prawie początku naszego zwiedzania i wiele mówiło o tym, jak może wyglądać reszta wycieczki.

Co najbardziej przyciągnęło uwagę? ;-)
Co najbardziej przyciągnęło uwagę? 😉

Ale, ale… Okazuje się, że dzieci były zachwycone pewnymi sprzętami. Np. miotłą! 😀 No kto by powiedział, że „zwykła” miotła wzbudzi takie zainteresowanie? 🙂 Miotła jednak nie był taka „zwykła”. Nie była to zwyczajna, plastikowa miotła, którą można znaleźć w prawie każdym domu. Ta była zrobiona z gałązek i była czymś, czego akurat moje dzieci w domu nie posiadają. I tu się okazało, że każdy chce zamiatać.

Mam mocne postanowienie zrobienia tuzina takich mioteł do domu. 😀 Czuję, że dom będzie wtedy picuś – glancuś.

Każdy chciał zamiatać :-D
Każdy chciał zamiatać 😀

Tuż obok chaty z miotłą znaleźliśmy jedną z lepszych atrakcji – młyn wodny. Najlepsze było to, że był tu pan, który co jakiś czas uruchamiał koło i można było obserwować z zewnątrz, a także wewnątrz jak wygląda praca koła. Również w środku poruszała się część konstrukcji.

Żałuję trochę, że nie potrafiłam dzieciom odpowiedzieć na niektóre z ich pytań. Zapewne mogliśmy zapytać pana z obsługi, jednak moje dzieci zadając pytanie momentalnie leciały dalej. Miałam do wyboru: prosić pana o wyjaśnienie działania konstrukcji, czy też gonić za dziećmi. Dla bezpieczeństwa eksponatów wybrałam drugą opcję. 😉

Koło młyńskie to nie lada atrakcja~!
Koło młyńskie to nie lada atrakcja~!

Na terenie skansenu znajduje się także drewniany kościółek. I tu nastąpiło chyba moje największe zaskoczenie. Było to chyba jedyne miejsce, w którym moje maluchy się zatrzymały, usiadły, rozglądały z prawdziwym zaciekawieniem i słuchały tego, co pani przewodnik miała do powiedzenia. Antek (4 lata) nawet chciał posłuchać raz jeszcze! Ucieszyło mnie to, że pani przekazała nam „pigułkę”. Nie rozwodziła się. Może widząc małe dzieci. 🙂

Kościół też odwiedziliśmy
Kościół też odwiedziliśmy

A wnętrze kościoła aż zachęca do zatrzymania się w nim na dłużej. Choć jesteśmy wierzący, z praktykowaniem bywa u nas różnie. Tu było mi dobrze.

Przepiękne wnętrze zainteresowało także dzieci
Przepiękne wnętrze zainteresowało także dzieci

A potem ta sama pani zaprosiła nas do domu tuż obok, gdzie znajdowała się wystawa związana z przesiedleniami po II wojnie światowej. Dzieci nie były nią szczególnie zainteresowane. Ich uwagę przykuło coś innego – pokryty trawą bunkier.

Co dla dzieci?

Studnia? A jak ona działa?
Studnia? A jak ona działa?

Jadąc do Muzeum Wsi Opolskiej naprawdę zastanawiałam się, czy znajdzie się tu cokolwiek, co zainteresuje moje żywe srebra. Z jednej strony w obecnym świecie większość atrakcji dla dzieci świeci, jest kolorowa, multimedialna i nie wiadomo co jeszcze. Choć zdarza się nam zahaczać o tego typu miejsca, to bardzo ciągnie mnie do atrakcji „nietypowych”.

Po tym wyjeździe jestem jeszcze bardziej świadoma tego, że moje dzieci uwielbiają wszystko, czego mogą sami spróbować, dotknąć, użyć. I tym samym zainteresowały je np. studnie. Bo choć nie było w nich wody, to można było ponaciskać, podotykać, sprawdzić wagę, sposób użycia.

Jeszcze jedna studnia!
Jeszcze jedna studnia!

A bunkier? Wysłuchali historię, do czego był przeznaczony. I choć może niektórzy mogą to uznać za swego rodzaju profanację, to największą frajdę dzieciom sprawiło turlanie się z górki, którą tworzył bunkier.

Bunkier? A można się z niego turlać?
Bunkier? A można się z niego turlać?

Niesamowitym przeżyciem dla dzieci było zobaczenie – kowala! To, co robił ten pan, nawet dla mnie wyglądało niczym magia. W jego rękach młot wydawał się być leciutki, a metal uginał się niczym plastelina i tworzył cuda. Swoich sił próbował też jeden z gości (nastolatek, młody student?). I jednak samo trzymanie ciężkiego młota okazało się po prostu trudne!

Kowal i jego sztuka
Kowal i jego sztuka

U kowala spędziliśmy naprawdę sporo czasu, a tuż obok znajdowały się kozy. A zwierzętom moje maluchy nie odpuszczą. 🙂 Samo obserwowanie zwierząt może być fascynujące.

Mamo! Tu są kozy!
Mamo! Tu są kozy!

Gdzie zjeść?

Umilamy sobie czas oczekiwania na obiad
Umilamy sobie czas oczekiwania na obiad

Nasza wycieczka kończyła się w okolicach obiadu. Żeby nie wracać z głodnymi dziećmi, postanowiliśmy na miejscu zjeść choćby zupę. Restauracja znajdująca się przy Muzeum jest przepiękna! Cudowne wnętrze, które zachęca do randek i tego typu atrakcji, wg mnie nie jest jednak miejscem dla dzieci. Dobrze, że było ciepło, więc spokojnie usiedliśmy na końcu ogrodu. Huśtawka zachęcała rzecz jasna do harców, co dzieci skrzętnie wykorzystały.

Bardzo mile i sprawnie nas obsłużono, a jedzenie było przepyszne! Polecam, choć w środku bym z dziećmi nie usiadła. 🙂 Było tam mnóstwo rzeczy, których uszkodzeniem bym się po prostu stresowała. Myślę, że jest to wnętrze przygotowane raczej z myślą o wystawnych obiadach lub kolacjach. Fakt – przepiękne. Ale prędzej na randkę z mężem niż niedzielny obiad z małymi dziećmi.

Jednym zdaniem

Muzeum proponuje dwie trasy zwiedzania, my wybraliśmy tę krótszą. Dzieci zainteresowało wszystko, co można dotknąć, a nie tylko zobaczyć na odległość. Jak to jednak w muzeum, sporo rzeczy znajdowało się odgrodzonych różnego rodzaju sznurami, czy zabezpieczeniami. Wiem, czym jest to spowodowane, jednak rozumiem też moje dzieci. I nie dziwię się im, że wolą doświadczać na wszelkie możliwe sposoby i ograniczenia typu „patrz i nie dotykaj” są dla nich niezbyt atrakcyjne.

W muzeum jednak często odbywają się różnego rodzaju imprezy plenerowe połączone z warsztatami, także dla dzieci. Myślę, że warto się tam wybrać na takie właśnie warsztaty. Bo to miejsce wydaje się być w swoim rodzaju – magiczne.

Podobne wpisy

Jeśli lubicie „nietypowe” atrakcje dla dzieci, na świeżym powietrzu, może zainteresuje Cię coś z poniższych wpisów. 🙂 A jeśli skorzystałaś, daj znać, co podobało się Wam najbardziej! Jestem ciekawa również Twojej opinii!

Krośnice i kolejka wąskotorowa

Campus Domasławice

Janików

Wieża widokowa w Utracie (Kotowice)

Stary Książ – Wałbrzych

Zoo Opole

Srebrna Góra – Forty

Zamek na Wyspie – Jelcz-Laskowice

Centrum edukacyjno-turystyczne CET Naturum

A jeśli spodobał Ci się dzisiejszy wpis lub któryś z poprzednich, może już nie raz skorzystałaś z tego, co u mnie znalazłaś, możesz postawić mi symboliczną kawę. 🙂 Każda kawa to bezcenna dla mnie wskazówka, że to, co tu piszę, przydaje się innym. A każde słowo uznania i choćby symboliczne „dziękuję” uskrzydla jak nie wiem co. 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top