Podczas ostatnich ferii spędziliśmy z dziećmi 5 dni w Górach Sowich. Tradycyjnie przez przypadek wylądowaliśmy też na chwilę w Górach Stołowych i to w totalnie niepozornym miejscu. Kojarzysz Zawory i Mieroszowskie Ściany? Nie? Ja też nie kojarzyłam.
Po szaleństwie szusowania na nartach i sankach w Sokolcu, zdecydowaliśmy ostatni dzień naszych przedłużonych ferii spędzić gdzieś poza stokiem narciarskim. Nasz prawie 7-letni Antoni uparł się na Sztolmie Walimskie, ale pani z obsługi stanowczo, ale uprzejmie odradziła nam ten pomysł. Ja od początku nie chciałam brać dzieci do sztolmi, ale młody się uparł i niczym nie potrafiliśmy mu tego pomysłu wybić z głowy. Liczyłam właśnie na to, że gdy usłyszy od kogoś innego, że to nie jest miejsce odpowiednie do jego wieku, da się w końcu przekonać. I dokładnie tak się stało.
Zdecydowaliśmy się więc na Zoo w Łącznej, do którego chcę jechać już od jakichś 2 lat. I ostatecznie spóźniliśmy się 20 minut na ostatnie wejście. Dzieci rzecz jasna wściekłe na mnie, że jak mogłam do tego dopuścić. Wszyscy potrzebowaliśmy się przewietrzyć. I dosłownie kawałeczek za zoo kierując się główną drogą w stronę Mieroszowa, pomiędzy dwie wsiami Łączną i Różaną, znaleźliśmy nietypowy i totalnie niepozorny znak.
W drodze na Mieroszów
Góry Stołowe kojarzą mi się przede wszystkim ze Szczelińcem i Błędnymi Skałami. Parę dni temu poczułam się jak totalna ignorantka, dowiadując się, że Góry Stołowe ciągną się zdecydowanie dalej i sąsiadują z Górami Kamiennymi.
Nie miałam pojęcia o istnieniu Gniazda na Dziobie. Nazwa mnie bardzo zaintrygowała, a że 1.5 km brzmi niezbyt forsownie, zagoniłam rodzinkę i ruszyliśmy. Niektórzy z pewnymi oporami, nawet zdarzyło mi się usłyszeć „Mamo, wiedziałam, że znowu wyciągniesz nas w góry!”.
Większość trasy prowadzi szeroką drogą, najpierw polną, a później leśną. Znaki są, ale w dość dużych odległościach i parę razy zdarzyło mi się zwątpić, czy aby na pewno dobrze idziemy.
Wchodzimy do lasu!
Wchodząc do lasu minęliśmy tylko jeden znak mówiący o Gnieździe. Dość długo szliśmy szeroką drogą wiodącą delikatnie pod górę.
Za każdym razem zdumiewa mnie i zachwyca, że dzieciom często naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia. Nam dorosłym również, ale zbyt często o tym zapominamy.
Idąc z dziećmi do lasu, czy w góry, gdzieś, gdzie mogą swobodnie być sobą, eksplorować, doświadczać, przypominam sobie o tym, czym są małe szczęścia. Obserwując moich chłopców, cieszyłam się nie tylko samym przebywaniem w cudownie spokojnym i pachnącym lesie. Cieszyło mnie patrzenie na chłopców, którzy nie potrzebowali żadnej zachęty. Lód, jakieś leżące gałęzie, przewalone drzewa, zamarznięte w lodzie igły i szyszki „zrobiły robotę”.
Wracając jednak do szlaku… W pewnym miejscu natrafiliśmy na piękne nowe oznakowania, a także niewielkie zadaszenie, ze stołem i ławkami. My mieliśmy niewiele czasu do zmierzchu, więc szliśmy dalej. Ale było to prawdziwie przyjemne miejsce na krótki odpoczynek i jakąś przegryzkę.
W pewnym momencie mieliśmy małą zagwozdkę. Gdzie te szlak? W którą stronę kieruje nas ten drogowskaz?
Nie do końca jednogłośnie podjęliśmy ostatecznie decyzję, że chyba powinniśmy wybrać taką ledwo widoczną ścieżkę bezpośrednio w górę. Poszliśmy. A właściwie wspięliśmy się nią, a potem skierowaliśmy się w lewo i przetuptaliśmy kawałek przez krzaczory wzdłuż grzbietu wzniesienia, na którym się znajdowaliśmy.
I dopiero wtedy mnie olśniło! Jak na blondynkę przystało 😉 dopiero wtedy się zorientowałam, że to gniazdo, to rzeczywiście jest na Dziobie. A Dziób to nazwa wzniesienia! 😀 Wg informacji na stronie dedykowanej Gniazdu, ponoć można stąd zaobserwować różne gatunki ptaków. Niestety, gdy my tu dotarliśmy, było już prawie ciemno i jednak trochę za zimno, by zostać i dłużej poobserwować i pokontemplować okolicę.
Jednym zdaniem
Po raz chyba enty przekonuję się, że my to jednak „harpagany” jesteśmy. W sensie, jak gdzieś wychodzimy, to może być różnie:
- Możemy wrócić o zmroku, zostawiając latarki w aucie.
- Albo wyjść w piękne słonko, wracać już w ulewie.
- Potrafimy sprawdzić pogodę dla miejscowości o tej samej nazwie, ale na drugim krańcu Polski.
- I parę innych takich kwiatków.
Jednocześnie przekonuję się, że właśnie te wyjścia są potem jednymi, które najlepiej, najintensywniej i najdłużej wspominamy.
A Gniazdo na Dziobie podobało mi się bardzo. Mimo, że dzieci wychodziły średnio przekonane (delikatnie ujmując), to wracaliśmy wszyscy uśmiechnięci. Miejsce totalnie niepozorne, a aura tajemniczości, którą sama mniej lub bardziej świadomie wprowadziłam, zapewniła nam fajną zabawę na szlaku.
Podobne wpisy
Jeśli szukasz innych pomysłów na wyprawy z dziećmi w okolicy Dolnego Śląska i nie tylko, to może zainspiruje Cię jakieś miejsce, w którym mieliśmy przyjemność już być? Zajrzyj do poniższych linków oraz innych wpisów na blogu!
Poniżej znajdziesz bezpośrednie linki do kilku miejsc, w których możesz z dziećmi spędzić czas. Edukacyjnie, miło albo z mniejszym lub większym zaangażowaniem ze strony rodzica. 😉
Jaskinia Niedźwiedzia z dziećmi
Krośnice i kolejka wąskotorowa
Centrum edukacyjno – turystyczne CET Naturum
Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku w Jaworzynie Śląskiej
P.S.
A jeśli spodobał Ci się dzisiejszy wpis lub któryś z poprzednich, może już nie raz skorzystałaś z tego, co u mnie znalazłaś, możesz postawić mi symboliczną kawę. 🙂 Każda kawa to bezcenna dla mnie wskazówka, że to, co tu piszę, przydaje się innym. A każde słowo uznania i choćby symboliczne „dziękuję” uskrzydla jak nie wiem co. 🙂