Zdobywanie szczytów z dziećmi potrafi przybierać różne formy. Pewnego razu we wrześniu postanowiliśmy zdobyć jeden taki szczyt w Karkonoszach. A mianowicie Szrenicę. 🙂
W dniu dzisiejszym z przeogromną tęsknotą przeglądam zdjęcia zgromadzone nie tylko na tegorocznych wyjazdach. Patrzę, tęsknię i staram się mocno wierzyć w to, że jeszcze wrócimy do normalności.
We wrześniu wybraliśmy się na nasz najdłuższy w tym roku, bo aż 4-dniowy urlop! Jak zawsze dni wypełniliśmy wycieczkami i atrakcjami różnego rodzaju, raczej unikając miejsc typu muzea, sale zabaw wszelakich itp. Zwykle nasze wyjazdy jednak skupiają się wokół przebywania w terenach zielonych. Tym razem wybór padł na Szklarską Porębę.
Szklarska Poręba
Szklarska Poręba jest miasteczkiem położonym w województwie dolnośląskim, w powiecie jeleniogórskim i graniczącym z Czechami. Liczy około 6 tysięcy mieszkańców.
Jeśli nie posiadasz własnego transportu, w około 3 godziny możesz dojechać do Szklarskiej pociągiem bezpośrednio z Wrocławia.
Szklarska Poręba leży w miejscu, z którego można zwiedzić Karkonosze, Kotlinę Jeleniogórską, Góry Izerskie.
Szrenica
Nasze dzieci kiedyś już jechały z nami wyciągiem, choć nie jestem pewna, czy np. Antoś to pamięta, nie wspominając o Miłoszu. Także w sumie był to nasz „drugi pierwszy” raz. A już na pewno pierwszy raz na tak długiej wyciągowej trasie. I choć wsiadając na szrenicki wyciąg nie miałam większych obaw, to już w trakcie skrzętnie próbowałam zagłuszać wewnętrzny głos („Spadniemy! Wszyscy spadniemy! Co za matka zabiera dzieci na takie diabelstwo?! Totalny brak odpowiedzialności!”). Dzieci zniosły tę wycieczkę zdecydowanie lepiej niż ja. Miłosz np. zasnął. 😀
Tego dnia nie mieliśmy w planach dłuższych wycieczek. Jazda wyciągiem zajęła dość sporo czasu, bo trasa wyciągiem składa się z dwóch części. Panowie z obsługi wyciągu pomagali nam wsiąść i zsiąść z tegoż urządzenia, więc pod tym względem nie mieliśny żadnego problemu. Jeśli jednak Ty lub Twoje dzieci boicie się wysokości, to jazda wyciągiem może nie być najlepszym pomysłem. Na tej trasie trzeba się też uzbroić w cierpliwość. Wyciag nie porusza się bowiem z zawrotną prędkością.
Pogoda była sprzyjająca, jedynie lekki wiatr na szczycie dał o sobie znać. Na szczycie zjedliśmy przygotowane wcześniej kanapki, powspinaliśmy się po skałach i ruszyliśmy spacerkiem w kierunku Hali Szrenickiej.
Aaa… Na szczycie Szrenicy spotkałam koleżankę z pracy, z którą nie widziałam się od dobrych kilku lat! 🙂
Hala Szrenicka
Ze szczytu w stronę Hali Szrenickiej wiedzie szeroka i wyłożona płaskimi kamieniami droga. Najważniejsze, że droga ta idzie w dół! A dookoła rozpościerają się przepiękne widoki. Mam nadzieję, że wrócimy tu, gdy dzieci podrosną i zrobimy sobie dłuższy urlop z noclegiem w różnych schroniskach.
Idąc w dół Milosz chciał naturalnie iść na równi ze starszakami, to znaczy w jego wypadku – chciał biec. Możesz się domyślić, jak mogło to wyglądać. Oczywiście nie obyło się bez upadków i zdartych kolan. A gdy już złości nie było końca, jedynym remedium okazała się mama i niezawodne mleko. 😉 Cóż, tym razem karmiliśmy się w kosodrzewinie.
Droga do schroniska zajęła nam niespełna godzinkę, idąc tempem dzieci, tzn. oglądając różne kamienie, gałązki i inne skarby. W schronisku zjedliśmy naleśniki, niektórzy wypili kawę lub gorącą czekoladę, jedni się zdrzemnęli, inni pobawili w kąciku dla dzieci i na placu zabaw, a na zakończenie urządziliśmy sobie mistrzostwa piłkarzyków. 😀 Nieźle się przy tym wszyscy ubawiliśmy!
W drogę powrotną wyruszyliśmy a godzinę przed zamknięciem wyciągu (zamknięcie było o godz. 16:00). Naturalnie najwięcej podczas tej wspinaczki do powiedzenia miał najmłodszy. 😉
Jeszcze rano ustaliliśmy z dziećmi, że w dół zjeżdżamy wyciągiem tylko połowę trasy.
Drugą połowę zamierzaliśmy przejść po szerokiej nartostradzie. I dokładnie tak zrobiliśmy!
Po drodze bawiliśmy się z dziećmi w chowanego, ganianego, przeskakiwaliśmy przez rowy (nie wiem, jak te „rynny” inaczej nazwać) na nartostradzie, zbieraliśmy „kwiatki” i ogólnie mieliśmy ogromną przyjemność z bycia razem.
Przy dolnej stacji wyciągu zjedliśmy jeszcze obiadokolację, przede wszystkim zależało nam na czymś ciepłym dla dzieci typu zupa. Pani przyjmująca zamówienie nie była zbyt uprzejma, ale zamówienie przyjęła i za jakąś chwilę przyniosła do stolika. Całe szczęście, bo dzieci już zmęczone i głodne różne rzeczy zaczęły wymyślać.
Po pewnym czasie ta sama Pani zaczęła sprzątać taras (na którym siedzieliśmy), składać parasole i zagadywać nasze dzieci. Byliśmy jedynymi gośćmi. Wtedy zorientowaliśmy się, dlaczego Pani nie tryskała radością przyjmując nasze zamówienie. Nie zwróciliśmy uwagi na godziny otwarcia. Okazało się, że pojawiliśmy się w godzinę zamknięcia restauracji i Pani nie odmówiła nam ze względu na małe dzieci. Spiesząc się do własnego domu, pewnie zmęczona, nie odesłała nas z kwitkiem.
Jednym zdaniem
Wyjazd na Szrenicę okazał się niesamowitym przeżyciem pod wieloma względami.
Wyciąg był atrakcją samą w sobie i wcale nie trwał krótko, przez co mogłam podziwiać nasze dzieci i ich cierpliwość. Pewni pasażerowie docenili nasze dzieci za odwagę, choć ja przez chwilę zastanawiałam się, czy taki wyciąg jest rzeczywiście bezpiecznym pomysłem przy tak małych dzieciach, głównie myśląc tu o Miłoszu. Jadąc jednak w układzie ja z Antosiem na pierwszej kanapie, żeby Miłosz mnie widział, tata z Miłoszem i Anielką za nami, było dobrym układem.
Spacer na Halę Szrenicką był dystansem naprawdę niewielkim, ale okazał się takim doświadczeniem typu „slow”. Tego dnia nigdzie nie pędziliśmy, nie spieszyliśmy się, odpoczywaliśmy. Dosłownie, fizycznie i psychicznie. Choć nie zabrakło po drodze pewnych wzlotów i upadków (troje dzieci i dwoje dorosłych, to jednak pięć różnych wizji wszystkiego), to ważnym jest dla mnie pokazanie dzieciom wielu różnych możliwości, możliwości zwiedzania również.
Zejście nartostradą może się z kolei wydawać takim „eee…nuda”. Z kolei dla nas to było super doświadczenie! Dzisiejszy świat często przyzwyczaja nas do tego, że z dziećmi to trzeba do parku rozrywki, na plac zabaw, małpi gaj lub inne zorganizowane zajęcia iść. Nasze zejście po nartostradzie było pełne tak swobodnej zabawy i nieskrępowanego ruchu dzieci i nas dorosłych, że nie mogę się doczekać, kiedy znów będziemy mogli to powtórzyć. Może tym razem ze śniegiem? 😀
Podobne wpisy
Jeśli interesują Cię wycieczki bliższe i dalsze, na Dolnym Śląsku przede wszystkim, to na blogu znajdziesz także kilka innych propozycji.
- Lewin Brzeski
- Pogórze Kaczawskie, Rez. Wąwóz Myśliborski
- Głubczyce i Góry Opawskie
- Gromnik, Wzgórza Strzelińskie
- Karpacz
- Jezioro Bielawskie
- Błękitna Laguna, Siechnice
- Jaskinia Niedźwiedzia
- Jezioro Bystrzyckie, Zagórze Śląskie
- Wielka Sowa, Góry Sowie
- Zoo Opole
- Zalew Sulistrowicki | plaża gminna Sulistrowice
- Stary Książ | Wałbrzych
- Zwierzyniec-Lipki-Ścinawa Polska-Oława
- Wieża widokowa w Utracie (Kotowice)
- DOM i gra w emocje
- Campus Domasławice