Szukając śniegu i prawdziwej zimy postanowiliśmy pojechać do Rzeczki. Więc skąd ta przełęcz?
Radość rodzica nie zawsze jest zgodna z samopoczuciem jego latorośli, co możesz zobaczyć na poniższym zdjęciu. 🙂 I wierz mi lub nie, wyjście z domu z trójką małych dzieci, zapakowanie sanek, niezliczonych par butów i ciuchów na zmianę (pamiętając, że jedziemy na sanki), a także prowiantu i ciepłej herbatki w termosie, to naprawdę nie lada wyzwanie. Także tak. Cieszyłam się tego dnia przeogromnie. Nie dość, że udało się nam wyjść, to jeszcze wyszliśmy prawie o czasie. 😀
Przełęcz Walimska
Przełęcz Walimską mieliśmy minąć w drodze do Rzeczki. W dniu, w którym wybieraliśmy się na sanki, akurat wszędzie miał padać deszcz. I mimo, że mieliśmy jechać do Zieleńca, zdecydowaliśmy się ostatecznie na Rzeczkę, bo było bliżej i jednak temperatura miała być niższa niż w Zieleńcu. Jednak w Rzeczce (wg znajomych, z którymi się tam wybraliśmy) okazało się, że śnieg jest raczej błotnisty, a parkingi dość zatłoczone (i drogie). Dlatego postanowiliśmy zostać właśnie na Przełęczy Walimskiej.
Choć Przełęcz jest znana przede wszystkim z jednej z dróg wypadowych na Wielką Sowę, my stwierdziliśmy, że poszukamy tu jakiegoś choć niewielkiego spadku, po którym można by pozjeżdżać z dziećmi na sankach.
Parking na Przełęczy nie był jakoś bardzo zatłoczony, choć i tak zdziwiliśmy się widząc dość sporą liczbę aut. W związku jednak z (chyba) pogodą, ta liczba szybko się przerzedziła. Sypał śnieg na zmianę z deszczem, a śnieg po którym chcieliśmy zjeżdżać był naprawdę mokry. Mimo to, znaleźliśmy miejsce, gdzie razem z dziećmi pozjeżdżaliśmy na sankach, tarzaliśmy się w śniegu, rzucaliśmy się śnieżkami, robiliśmy aniołki, a nawet utoczyliśmy kawałek bałwana. 😉
Ludzi było tu z kolei jak na lekarstwo. Dosłownie kilka rodzin, z jednym lub dwojgiem dzieci. Wyglądało, jakby większość parkujących na Przełęczy wyruszyła zdobywać Wielką Sowę. Na nasze szczęście. 😀
Mała rzecz a cieszy
Nie tak dawno sama się na tym złapałam, że chcąc sprawić dzieciom radość ciągnęłam ich bóg wie gdzie i po co. Musiałam sobie na nowo przypomnieć, że dzieciom naprawdę nie potrzeba do szczęścia tak wiele. I mimo, że chcieliśmy na tych sankach trochę się rozpędzić, to dla naszych maluchów mały spadek na Przełęczy okazał się w sam raz. Jedynie Anielka nasza chciała osiągnąć trochę większe prędkości. Pojęcia nie mam, po kim ona to ma. 😉
Rzeczka
Mimo, że całkiem fajnie bawiliśmy się na Przełęczy, postanowiliśmy pojechać jednak do Rzeczki i zobaczyć, czy jednak uda się nam z dziećmi pozjeżdżać z większej górki. Na miejscu okazało się, że po opadach deszczu ze śniegiem na stokach zostało głównie błoto pośniegowe. Parkingi były zatłoczone. Mimo to znaleźliśmy bezpłatne miejsce do zaparkowania. I się zaczęło. Chłopcy totalnie odmówili współpracy i mimo, że po dłuższym czasie udało się nam wysiąść z auta, to ja z chłopcami bardzo szybko do niego wróciłam. Anielka z tatą zjechali jeszcze ze dwa razy sankami, ale też szybko wrócili do samochodu.
Chłopcy zdążyli już po prostu zmarznąć, a ich rzeczy były w sporej mierze z zewnątrz mokre i zimne. Mimo ubrań na zmianę, to już nie były TE rękawiczki, ani TA kurtka. Czapka też już była nie TA. Droga z Przełęczy Walimskiej do Rzeczki trwała może 5-10 minut, ale tyle wystarczyło, żeby ponowne wyjście na zimno okazało się fiaskiem.
Dlatego przebraliśmy dzieciom, co tylko mogliśmy, zrobiliśmy sobie „samochodowy piknik” i zawróciliśmy do domu. 🙂
Jednym zdaniem
Plan wyjazdowy mieliśmy ambitny. A okazało się, że największa radość była z samego śniegu, z jego doświadczania. Nieważna okazała się górka, jej nachylenie, czy też jego brak. Ważne było to, że wyszliśmy z domu i przeżyliśmy kolejną przygodę. Bo tak właśnie trzeba traktować wyjazd z dziećmi. Nie jako zadanie do wykonania, choć jako dorośli tak byśmy chcieli. To jest przygoda. Przygoda, bo nigdy do końca nie wiesz, co Cię czeka po drodze, ani jak się to wszystko skończy. 🙂 Twoja w tym głowa, żeby oprócz własnych ambicji i „chciejstw” usłyszeć dziecko i zaopiekować jego potrzeby. To nie jest łatwe zadanie, ale ćwiczone z czasem coraz łatwiejsze do opanowania. Dlatego będziemy trenować dalej. 😉
Przełęcz Walimska nie dysponuje żadnym węzłem sanitarnym, nie tu restauracji, toalety, żadnych cywilizacyjnych udogodnień. Dlatego jeśli chcesz mieć cywilizację pod ręką, wybierz inne miejsce. Ale jeśli szukasz cichego i spokojnego miejsca, z dala od ludzi lub z ich niewielką liczbą, to to będzie w sam raz.
W Rzeczce widziałam otwarte restauracje, podejrzewam, że z jedzeniem na wynos, ale zapewne można było gdzieś skorzystać z toalety. Były też miejsca z grochówką, takie wojskowe ogromne gary na kółkach, nie wiem jak to się profesjonalnie nazywa. 😀 Także w Rzeczce można było zjeść, ponoć zanim przyjechaliśmy, można też było pozjeżdżać po śniegu a nie pośniegowym błocie. 😀 Jednak ilość ludzi, jaką tam zobaczyliśmy, sprawiła, że nie wiem, czy zimą się tam szybko wybierzemy.
Podobne wpisy
Jeśli interesują Cię wycieczki bliższe i dalsze, na Dolnym Śląsku przede wszystkim, to na blogu znajdziesz także kilka innych propozycji.
- Lewin Brzeski
- Pogórze Kaczawskie, Rez. Wąwóz Myśliborski
- Głubczyce i Góry Opawskie
- Gromnik, Wzgórza Strzelińskie
- Karpacz
- Jezioro Bielawskie
- Błękitna Laguna, Siechnice
- Jaskinia Niedźwiedzia
- Jezioro Bystrzyckie, Zagórze Śląskie
- Wielka Sowa, Góry Sowie
- Zoo Opole
- Zalew Sulistrowicki | plaża gminna Sulistrowice
- Stary Książ | Wałbrzych
- Zwierzyniec-Lipki-Ścinawa Polska-Oława
- Wieża widokowa w Utracie (Kotowice)
- DOM i gra w emocje
- Campus Domasławice
- Szklarska Poręba | Szrenica z dziećmi
- Pomysł na weekend – Kotowice | jezioro Panieńskie
- Pomysł na weekend – Czarna Góra zimą
My dziś Byliśmy w Rzeczka i ludzi sporo ale nie było dłoczno parking 10zł cały dzień. Co do posiłków słabo i WC też Słabo ale i tak było super śniegu dużo i zero błota Rewelacja!!!